Zatrzymania kobiet za modlitwy przed Ścianą Płaczu
Zatrzymania przez policję żydówek modlących się na głos i zakładających modlitewny szal pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie wywołują ponownie w Izraelu dyskusję o prawach kobiet i dominacji ultraortodoksyjnego nurtu nad bardziej liberalnym judaizmem.
22.10.2012 | aktual.: 22.10.2012 07:47
Żydówkom, które na głos odmawiają modlitwy, śpiewają, czytają Torę lub zakładają rytualny modlitewny szal pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie, grozi areszt i atak ze strony modlących się haredim - ultraortodoksyjnych żydów. Te rytuały pod Ścianą Płaczu są zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn.
W zeszły wtorek policja zatrzymała i zabrała do aresztu działaczkę organizacji Kobiety Ściany Płaczu, Anat Hoffman. Kobieta prowadziła zbiorową modlitwę dla 200 Żydówek i gdy zaczęła śpiewać jedną z głównych żydowskich modlitw Szema Jisrael (Słuchaj, Izraelu), została aresztowana. Ściana Płaczu jest podzielona na 48-metrową część dla mężczyzn i 12-metrową dla kobiet. Dzień później, w środę policja zatrzymała kolejne dwie kobiety z tej samej organizacji za noszenie szali modlitewnych - tałesów pod Ścianą Płaczu.
- Ściana Płaczu nie jest ultraortodoksyjną synagogą. To miejsce narodowego dziedzictwa, świętego dla nas wszystkich - powiedziała zatrzymana przez policję w środę dyrektorka wykonawcza organizacji Lesley Sachs, cytowana przez dziennik "Haarec". Sachs twierdzi, że problem leży w politycznej sytuacji w Izraelu, która jest "produktem wieloletnich układów koalicyjnych przyznających ultraortodoksyjnym partiom szeroką władzę nad zarządzaniem sprawami religijnymi w kraju".
Kobiety Ściany Płaczu to organizacja skupiająca żydówki różnych nurtów religijnych, która od 23 lat walczy o uznanie prawa kobiet to wspólnych modlitw, czytania Tory i noszenia tałesów pod Ścianą Płaczu.
Kwestia prawa kobiet do modlenia się w grupach, na głos i w modlitewnych szalach w tym najświętszym dla żydów miejscu trafiła do izraelskiego Sądu Najwyższego w 2002 roku. W pierwszym wyroku SN opowiedział się po stronie kobiet. Na sądową decyzję szybko zareagowały ultraortodoksyjne partie w Knesecie, proponując wprowadzenie siedmiu lat kary więzienia dla kobiet, które modlą się pod Ścianą w nietradycyjny sposób. Choć ustawa nie przeszła, SN zrewidował swoją poprzednią decyzję i podtrzymał rządowy zakaz noszenia tałesu i czytania Tory przez kobiety, bo według sądu stanowiłoby to zagrożenie dla porządku publicznego.
Hoffman została zwolniona z aresztu za kaucją i po podpisaniu zobowiązania do nieodwiedzania Ściany Płaczu przez kolejnych 30 dni. W artykule w internetowym "Huffington Post", opublikowanym po swoim zwolnieniu, Hoffman skrytykowała instytucje państwowe za uleganie naciskom ultraortodoksów.
- Ultraorotdoksyjni rabini mogą być urażeni praktykami Kobiet Ściany Płaczu. I mają do tego pełne prawo. Ale sytuacja jest przerażająca i niebezpieczna, jeśli świecki Kneset, świeckie sądy i świecka policja ulegają obawom i żądaniom ultraortodoksów i narzucają je w strefie publicznej - napisała Hoffman.