ŚwiatZasuszony mnich sprzed 500 lat

Zasuszony mnich sprzed 500 lat

Zmumifikowane zwłoki tybetańskiego mnicha sprzed 500 lat odnaleziono w trudnodostępnym rejonie górskim na północy Indii - informuje serwis internetowy "Times of Tibet". Mieszkańcy pobliskiej wsi trafili na mnicha już prawie 30 lat temu, ale nie chcieli zakłócać jego spokoju.

09.03.2004 | aktual.: 09.03.2004 15:02

Mumię buddyjskiego mnicha znaleźli indyjscy dziennikarze w prowincji Himachal Pradesz, obejmującej górzysty teren przy granicy północnych Indii z Tybetem. Pochówek zlokalizowano we wsi Ghuen leżącej w trudnodostępnym rejonie Spiti, na wysokości 6000 m n.p.m. O istnieniu grobu i zwłok mnicha mieszkańcy wsi wiedzieli już od 1975 r., kiedy trzęsienie ziemi odsłoniło część komory grobowej. Przez prawie 30 lat informacja o pochówku nie dotarła do indyjskich archeologów z powodu wyjątkowej izolacji granicznego rejonu.

Do grobu, który pochodzi prawdopodobnie sprzed ok. 500 lat, dotarli dziennikarze magazynu "Times of India". Wykonane przez nich zdjęcia analizował ostatnio Victor Mair, amerykański archeolog z Muzeum Archeologii i Antropologii Uniwersytetu Pensylwanii.

Mumia buddyjskiego mnicha Sangha Tenzinga, którego imię znane jest dzięki inskrypcji grobowej, jest doskonale zachowana. Skóra zmarłego zachowała się w całości, na głowie pozostały włosy. "Prawdopodobnie długotrwałe poszczenie w ostatnich miesiącach życia zredukowało jego naturalną tkankę tłuszczową i skurczyło te partie ciała, które mogły ulec rozkładowi" - powiedział Victor Mair. Dodatkowymi czynnikami, które zapewniły tak dobry stan zachowania, jest niewątpliwie niska temperatura panująca na tych terenach przez większość roku oraz wyjątkowo suchy klimat.

Odnaleziony grób oraz odległy o ok. 50 km klasztor Tabo, jeden z najstarszych punktów osadniczych w regionie, leżą na trasie starożytnego szlaku handlowego. Drogą biegnącą najdogodniejszymi dolinami i przełęczami Himalajów transportowano wełnę, przyprawy, cukier, sól i szlachetne kamienie pomiędzy Indiami i Tybetem.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)