Zabawa w głuchy telefon
Albo będziemy mniejszym, ale jednak partnerem, albo trójkąt PiS-Samoobrona-LPR zmieni się w Trójkąt Bermudzki. Z Ryszardem Czarneckim, europosłem Samoobrony rozmawia Joanna Tańska
06.03.2006 11:23
- Ledwo zaczął obowiązywać pakt stabilizacyjny pomiędzy PiS a Samoobroną i LPR, a już Andrzej Lepper narzeka, że źle się w nim dzieje.
– Andrzej Lepper mówi prawdę. Mamy sytuację, w której Samoobrona jest potrzebna PiS, by Lech Kaczyński wygrał z Donaldem Tuskiem, by powstał rząd Kazimierza Marcinkiewicza, by Marek Jurek został marszałkiem Sejmu, by uchwalić budżet i inne ważne dla PiS ustawy. Okazuje się jednak, że nie jesteśmy potrzebni, jeśli chodzi o ustalanie wspólnego harmonogramu przyjmowania projektów ustaw (w tym naszych). To sytuacja kuriozalna. Jeżeli nasi partnerzy z PiS widzą w Samoobronie tylko 56 szabel w Sejmie, to się przeliczą. Albo będziemy mniejszym, ale jednak partnerem, albo trójkąt PiS-Samoobrona-LPR zmieni się w Trójkąt Bermudzki.
- Co możecie zrobić?
– Nie chodzi o to, by grozić, ale ugrupowanie, któremu brakuje 73 głosów do większości, musi się starać o to, by na trwałe pozyskiwać sojuszników. Nasza cena jest konkretna – to nie są stanowiska, ale zależy nam, by IV RP rodziła się także w oparciu o nasz program i projekty ustaw, które opracowujemy. Nie wyobrażam sobie, byśmy byli tylko maszynką do głosowania, podczas gdy druga strona bawi się w głuchy telefon, zabiega o nasze poparcie, ale nie daje nic w zamian.
- To jakie zaproponowane przez was ustawy zostały uchwalone w ramach współpracy z PiS?
– Np. projekt ustawy dotyczący dopłat do paliwa rolniczego. Musiał Andrzej Lepper uderzyć w stół, aby natychmiast wprowadzono ten projekt do porządku obrad. Czekaliśmy na to przez trzy miesiące.
- Czyli udało się wam wywalczyć dopiero wprowadzenie projektu ustawy do porządku obrad. Biorąc pod uwagę, że Sejm pracuje od pięciu miesięcy, to niewiele.
– To pierwszy krok. Koalicja PiS-Samoobrona-Liga jest jak dwukierunkowa ulica – z jednej strony płynie nasze poparcie dla rządu, z drugiej strony musi płynąć poparcie dla projektów ustawodawczych Samoobrony. Jeżeli koledzy z PiS myślą, że to droga jednokierunkowa, to ich samochód będzie miał kraksę.
- Wicepremier Zyta Gilowska stwierdziła, że na temat waszych propozycji, np. podatku alimentacyjnego, podniesienia kwoty wolnej od podatku czy zasiłku dla osób pozostających bez pracy nie ze swojej winy, nawet nie będzie się wypowiadać. Posłowie PiS też wyrażają się o projektach Samoobrony z lekceważeniem.
– To jest rząd PiS, a nie PiS i Samoobrony. Nie mam więc pretensji, że premier Marcinkiewicz nie jest heroldem naszych propozycji, natomiast domagamy się, aby były one poważnie analizowane i abyśmy wspólnie znajdowali to, co jest w nich możliwe do realizacji. Nasz stosunek do rządu Marcinkiewicza i paktu stabilizacyjnego będzie zależał od tego, w jakim stopniu nasze propozycje programowe będą przyjmowane. Nie może też być tak jak do tej pory, że rząd przywłaszcza sobie nasze pomysły. Nasz projekt ustawy o paliwie rolniczym leży w Sejmie od grudnia, a w tym czasie rząd przygotowuje własny. Kolegom z PiS przypominam przykazanie: nie kradnij. Prawa autorskie przecież obowiązują, choć bardzo nas cieszy, że korzystają z naszych propozycji. Będziemy więc się domagać, by uczciwie mówiono, które inicjatywy są nasze. - Czy możliwa jest sytuacja, że Jarosław Kaczyński powie Samoobronie: ja wasze projekty popieram, ale premier jest niezależny, skoro ich nie popiera, to wasz problem?
– Nie można udawać, że ten rząd jest niezależny od parlamentu. My na niego głosowaliśmy w Sejmie. To nie tak przecież, że prezes Jarosław Kaczyński jest z Marsa, a premier Marcinkiewicz z Wenus. Obaj są z planety PiS.
- Czy to prawda, że przy podpisywaniu paktu stabilizacyjnego ustaliliście, że na życzenie Jarosława Kaczyńskiego zgodzicie się odwołać premiera Marcinkiewicza?
– Nie chcę komentować sytuacji wewnętrznej PiS. Wiemy, że nie ma tam sielanki, ale to nie nasza sprawa. My współpracujemy z prezesem PiS, a to do PiS należy prawo wyłaniania premiera. Powtarzam, że my nie chcemy stanowisk: wicewojewodów, wiceministrów, prezesów agencji, ale domagamy się poparcia dla naszych projektów.
- I nie chcecie już stanowiska np. ministra rolnictwa dla posła Janusza Maksymiuka?
– To na razie nie wchodzi w grę. Nie interesuje nas wchodzenie do rządu tylnymi drzwiami. Narzeczeństwo musiałoby się zmienić w małżeństwo. Gdybyśmy zawiązali koalicję rządową, to powinniśmy otrzymać resorty pracy i polityki społecznej, rolnictwa i rozwoju wsi i ochrony środowiska. Druga co do wielkości partia koalicyjna musiałaby też mieć wicepremiera. Naszym kandydatem jest Andrzej Lepper.
- Jarosław Kaczyński nie chce być tym politykiem, który wprowadzi was na salony rządowe.
– Może nie chce, ale będzie musiał. Być może już w przyszłym roku. Jarosław Kaczyński jest pragmatycznym politykiem i wie, że w polityce nigdy nie mówi się nigdy.
- Mówi pan, że chodzi wam o priorytety, a nie o posady. Tymczasem z terenu płyną do centrali listy z nazwiskami 30-40 kandydatów na stanowiska w agencjach rolnych i spółkach skarbu państwa. Takie listy przedstawiły m.in. Lubelskie i Lubuskie.
– Andrzej Lepper wyjaśnił to jednoznacznie. My się do agencji nie pchamy, natomiast jeśli PiS czuje, że ma braki kadrowe i przedstawi nam konkretne propozycje, to my PiS pomożemy. Jeśli Jarosław Kaczyński przyjdzie do Samoobrony i poprosi: pomożecie?, to my mu odkrzykniemy: pomożemy!
- Ale na razie nie przyszedł.
– Piłka jest po stronie PiS i Jarosława Kaczyńskiego.
- Mówi się, że macie zastąpić ludzi z PSL.
– To są decyzje, które musi podjąć PiS. Jeśli uważają, że na każde stanowisko mają fachowców, to proszę bardzo. Pytanie tylko, czy tak jest rzeczywiście. - Dlaczego Samoobrona przyjmuje ze spokojem zaniedbania w resorcie rolnictwa? Minister nie wywalczył blokady celnej dla owoców miękkich np. z Chin i zagapił się w kwestii wypłaty rekompensat dla rolników, przez co zamiast w marcu zaczną się one najwcześniej w listopadzie, nie zniesiono też blokady naszych produktów na rynku rosyjskim, co przynosi naszym producentom straty ok. 28 mln dol. miesięcznie.
– Trzymamy kciuki za rząd. Nie tylko w obszarze rolnictwa. Nie przekreślajmy ministra Krzysztofa Jurgiela, choć rzeczywiście nie wyczerpał wszystkich procedur, jeśli chodzi o negocjacje w zakresie rynku cukru. Poza oficjalnym protestem, listem wysłanym do ministra rolnictwa Austrii, która obecnie przewodzi Radzie Ministrów UE, nie zrobił nic więcej, a mógł zastosować prawo weta. To była sprawa, w której warto było walnąć pięścią w stół. Będziemy pilnować całego rządu, aby realizował składane obietnice. Na razie mamy piękne zapowiedzi w sprawie autostrad, rolników i pensji dla lekarzy. Czekamy, aby było jak w Ewangelii – „I słowo stało się ciałem”.
- W Sejmie kpią sobie z was, że siedzicie cicho, bo PiS ma na was haki, a Centralne Biuro Antykorupcyjne przyjrzy się waszym działaczom ze szczególną troską.
– Bzdura. Samoobrona została już dokładnie prześwietlona. Mówiąc cytatem z Cypriana Kamila Norwida, przez „policje jawne, tajne i dwupłciowe”. Haków na nas nie ma. Zresztą przyszły szef CBA powiedział, kto ma się bać: Kulczyk, Krauze i Gudzowaty. Nie wiem, czy Mariusz Kamiński konsultował swą wypowiedź z Jarosławem Kaczyńskim, ale prezes PiS w piśmie „Forbes” powiedział, że co innego Kulczyk, a co innego Krauze, bo ten ostatni jednak tworzy miejsca pracy. Takich sprzeczności w PiS można znaleźć więcej.
- Podczas gdy Samoobrona chce trzymać kciuki za rząd, LPR planuje trzymać rząd za gardło i przechodzi do miękkiej opozycji. Jaką partią będzie Samoobrona po podpisaniu paktu stabilizacyjnego?
– Jak słucham liderów LPR, to mam wrażenie, że w poniedziałki, środy i piątki popierają rząd Marcinkiewicza, we wtorki, czwartki i soboty są w miękkiej opozycji, a w niedziele w zależności od pogody. LPR walczy o życie, bo oba ugrupowania mają podobny elektorat. Jeśli PiS odbiera komuś wyborców, to właśnie im. Roman Giertych chce po prostu uciec grabarzowi spod łopaty. Dla niego tą łopatą jest nieprzekroczenie 5% w wyborach do sejmiku. Ten boks jest trochę komiczny, bo Roman Giertych i Jarosław Kaczyński to zawodnicy z różnych kategorii wagowych. Ten boks z pewnością będzie trwał, ale Samoobrona może zagwarantować, że w tej koalicji będzie odgrywała rolę stabilizującą. Zresztą zawsze po wyborach są przepływy elektoratu. Pamiętajmy też, że kij ma dwa końce. Jeżeli PiS zacznie tracić, bo ileż można obiecywać, wówczas ten elektorat nie musi przepływać do PO czy SLD, ale może iść do Samoobrony. Mamy nadzieję, że nasz elektorat poszerzymy o wyborców PSL, LPR i SLD.
- Czy Samoobrona poprze pomysł powołania komisji śledczej ds. inwigilacji dziennikarzy?
– Dziennikarze są sojusznikami polityków, a nie ich przeciwnikami, bo razem z politykami mogą tropić korupcję, skandale, nieprawidłowości. Jesteśmy sceptyczni wobec wykorzystywania dziennikarzy do gry politycznej, jak to robi teraz PO. Nie o dziennikarzy Platformie chodzi, ale o to, by dokopać PiS. Jednocześnie nie podoba się nam polowanie na dziennikarzy, a takiej pokusie ulegają niektórzy politycy PiS. - Jarosław Kaczyński ma szansę wygrać z dziennikarzami?
– Jest liderem formacji odwołującej się do wartości chrześcijańskich, dlatego proponowałbym mu...
- Nadstawić drugi policzek?
– No nie, jestem realistą i wiem, że on tego nie zrobi. Myślałem bardziej o znanej od średniowiecza zasadzie treuga Dei – pokoju bożego, czyli zawieszenia broni.
- Macie już swojego człowieka w KRRiTV, teraz domagacie się członków Rady Nadzorczej TVP. Planujecie szturm na telewizję publiczną?
– Chcemy wprowadzić model niemiecki, aby politycy różnych opcji mieli wpływ na rady nadzorcze, programowe mediów publicznych. Rada Nadzorcza TVP odzwierciedlałaby całą paletę ugrupowań, które są w parlamencie. Nie przeszkadzałaby nam obecność przedstawicieli opozycji. Żałuję bardzo, że jeszcze parę miesięcy temu ci, którzy decydowali o mediach, czyli PO i SLD, nie byli tak łaskawi wobec Samoobrony. Mimo to my taką propozycję składamy.
- Ale zdaje pan sobie sprawę, że nie ma ona żadnej szansy na realizację?
– Chcemy, by ład medialny był trwały, by po kolejnej zmianie rządu nie było znowu totalnej czystki.
- Elżbieta Kruk, szefowa KRRiTV, na pytanie, co sądzi o waszych zapowiedziach, że chcecie mieć swoich reprezentantów w Radzie Nadzorczej TVP, stwierdziła, że nie chce upolityczniać rady.
– Elżbieta Kruk, którą osobiście cenię, nie została przecież wybrana z konkursu ani też nie została wylosowana na to stanowisko. To czysto polityczna nominacja. Nie oszukujmy się nawzajem. Nominacje KRRiTV dla członków Rad Nadzorczych TVP będą polityczne. Zgadzam się tylko z przewodniczącą Kruk, że powinno się wybierać fachowców z doświadczeniem medialnym. Nie wierzę i sądzę, że ona sama też nie wierzy w to, że uda się wyłonić grupę bezpartyjnych fachowców całkowicie impregnowanych na wpływy polityczne. Mieliśmy już w przeszłości sytuacje, kiedy ci rzekomo bezpartyjni eksperci okazywali się żołnierzami poszczególnych partii. Lepiej zagrajmy w otwarte karty.
- Macie swojego kandydata do rady nadzorczej wybierającej prezesa TVP?
– Jedną z takich osób może być członkini obecnej rady – Anna Milewska. Jest kompetentna, a jednocześnie pokazała „nos Sherlocka Holmesa”, jeśli chodzi o odkrywanie afer w telewizji. Pewnie dlatego część osób w telewizji za nią nie przepada. Nie ukrywamy, że po naszych złych doświadczeniach z przeszłości teraz chcemy mieć pewien wpływ na telewizję. Samoobrona była sekowana, dyskryminowana, pokazywana w krzywym zwierciadle lub przemilczana. Nie chcemy jednak telewizji upolityczniać, nie chcemy, by telewizja stawała się łupem partii politycznych. - To jak wasz człowiek będzie pilnował, żebyście nie byli sekowani? Będzie oglądał przygotowywane materiały i domagał się poprawienia ewentualnych niedociągnięć?
– Będziemy – jak do tej pory – monitorować np. proporcje pokazywania poszczególnych partii politycznych. Wierzymy, że dziennikarze będą pracować dla widza, a nie załatwiać interesiki polityczno-partyjne.
- Ale konkretnie: co zrobicie, jeśli nie spodoba się wam materiał?
– Będziemy protestować, upominać, sugerować. Wierzymy w siłę naszych argumentów.
- Do tego nie jest wam potrzebny człowiek w radzie nadzorczej.
– Zakładam scenariusz pozytywny. Wierzę, że dziennikarze będą pełnić misję, uprawiając obiektywne dziennikarstwo.
Ryszard Czarnecki – poseł Parlamentu Europejskiego z ramienia Samoobrony, wcześniej prezes ZChN, na Śląsku zakładał regionalne struktury AWS. W rządzie Hanny Suchockiej był wiceministrem kultury, a w gabinecie Jerzego Buzka szefem Komitetu Integracji Europejskiej.