Wyszkowski nie musi przepraszać Wałęsy
Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił
wyrok sądu niższej instancji nakazujący b. sekretarzowi redakcji
"Tygodnika Solidarność" Krzysztofowi Wyszkowskiemu przeproszenie
Lecha Wałęsy za wypowiedź o agenturalnej przeszłości b.
prezydenta. Sprawa będzie rozpatrzona ponownie.
25.10.2006 | aktual.: 25.10.2006 15:52
30 stycznia Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał, że Wyszkowski, zarzucając Wałęsie tajną i płatną współpracę z SB, naruszył jego dobra osobiste. Nakazał mu przeproszenie b. prezydenta i wpłatę 10 tys. zł na cele społeczne. Wyszkowski złożył apelację od tego wyroku.
Chodziło o telewizyjne wypowiedzi Wyszkowskiego z 16 listopada 2005 r. o agenturalnej przeszłości b. prezydenta. W tym samym dniu Wałęsa otrzymał od Instytutu Pamięci Narodowej status pokrzywdzonego. Zapowiedział wówczas, że będzie od tego momentu pozywał do sądu osoby, które nadal będą twierdzić, iż był on agentem służb specjalnych PRL.
Według Sądu Apelacyjnego, sąd niższej instancji "błędnie" założył, że w tej sprawie postępowanie dowodowe nie jest konieczne, uznając, iż wiążące jest dla niego prawomocne orzeczenie Sądu Lustracyjnego z sierpnia 2000 r. Mówiło ono o tym, że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb specjalnych PRL.
Sąd Apelacyjny podkreślił, że sąd niższej instancji miałby prawo do podporządkowania się orzeczeniu Sądu Lustracyjnego tylko w przypadku, gdyby ten ostatni był sądem cywilnym i tak samo rozpatrywał sprawę o naruszenie dóbr osobistych.
Sąd Apelacyjny podkreślił także, że sąd niższej instancji ograniczył prawo Wyszkowskiego do przedstawienia własnych dowodów w sprawie. Świadczy o tym przebieg rozprawy w dniu 23 stycznia 2006 r., w trakcie której Sąd Okręgowy odebrał głos pozwanemu i nie udzielił mu go przed zamknięciem rozprawy - powiedział sędzia Roman Kowalkowski.
Według Sądu Apelacyjnego, umożliwienie Wyszkowskiemu przedstawienia własnych dowodów w procesie, jest tym bardziej konieczne, gdyż - jak argumentował - nie znał ich w 2000 r. Sąd Lustracyjny.
Sąd Apelacyjny podkreślił jednocześnie, że istnienie wyroku sądu lustracyjnego "podwyższa stopień staranności", jaką powinien zachować Wyszkowski przedstawiając nowe dowody, które mogłyby obciążyć Wałęsę jako agenta SB.
Wydaje się, że stawiając zarzuty byłemu prezydentowi RP, osobie o uznanym autorytecie na arenie międzynarodowej, osobie będącej symbolem przemian społecznych, jakie miały miejsce w Polsce po sierpniu 1980 r., pozwany powinien postępować szczególnie starannie i opierać swoje stwierdzenia na sprawdzonych i wiarygodnych dowodach. Pomawianie byłej głowy państwa o negatywne i niegodne cechy narusza przecież w szczególny sposób dobra osobiste osoby, która pełniła tę funkcję - pouczył sędzia.
Komentując wyrok Wyszkowski ocenił, że ponowny proces przed sądem będzie "procesem "III RP jako państwa SB".
Jestem przekonany, że potrafię wykazać przy pomocy absolutnie wiarygodnych świadków, że Lech Wałęsa był w przeszłość tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa i nigdy nie uwolnił się od tej zależności. Do końca i do dzisiaj pozostaje więźniem swojej haniebnej przeszłości - powiedział dziennikarzom Wyszkowski.
Dodał, że zna też nowe dokumenty, które mają świadczyć niezbicie o kolaboracji b. przywódcy "Solidarności" z SB w latach 70., a ponadto nowy proces ujawni, według niego, rolę Wałęsy jako pomocnika postkomunistów w znieprawieniu demokratycznej III RP. Jako prezydent państwa i polityk ochraniał układ esbecki - powiedział Wyszkowski.
Lech Wałęsa skomentował wyrok słowami: Jestem zaskoczony i nie. Jeśli jakiekolwiek są wątpliwości, to jeszcze raz to wyjaśnimy. Ja jestem co do tego całkowicie przekonany, że to udowodnię, bo to są oczywiste sprawy (...) Jestem przekonany, że nie ma żadnych nowych papierów i to wszystko udowodnię. Dodał, że tę sprawę wyjaśni się "jeszcze czyściej", choć dla niego ona jest "czysta". Zapowiedział, że podwyższy kwotę zadośćuczynienia. B. prezydent żądał poprzednio od Wyszkowskiego wpłaty 40 tys. zł na rzecz Szpitala Dziecięcego w Gdańsku-Oliwie.
Wałęsa zdradził dziennikarzom, że wychodząc z sali po ogłoszeniu wyroku powiedział do Wyszkowskiego: "Powalczymy".
Naprawdę tak powiedział? Ja myślałem, że on powiedział do mnie, że zawrzemy szybko ugodę. Dla niego ten proces będzie katastrofą, bo świadek po świadku, dokument po dokumencie, będzie go kompromitował, więc to już będzie walka do jednej bramki. Żal mi tego człowieka, ponieważ on nie ma żadnych szans - ocenił Wyszkowski.