Wybuchły cztery butle z gazem - jedna osoba nie żyje
83-letni mężczyzna zginął w nocy w pożarze w Dąbrowie Górniczej (Śląskie). W jego mieszkaniu doszło do eksplozji czterech butli z gazem. W spalonych pomieszczeniach strażacy znaleźli pięć kolejnych butli, które również groziły wybuchem.
- Część mieszkań uległo zalaniu podczas akcji gaśniczej, jednak ich konstrukcja nie została w żaden sposób naruszona. Wymiany wymaga jedynie fragment ściany nośnej na wysokości spalonego mieszkania, ale nie wpływa to na bezpieczeństwo pozostałych lokali - powiedział powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Dąbrowie Górniczej, Zdzisław Wójcik.
Oględziny wykazały, że część zewnętrznej ściany mieszkania, gdzie doszło do wybuchów, została - prawdopodobnie siłą eksplozji - odepchnięta o ok. 3 cm od pierwotnego położenia. Może to świadczyć o sile wybuchów. Uszkodzenie dotyczy jednak tylko fragmentu ściany. Konstrukcja dachu pozostała nienaruszona.
- Lokatorzy mogą wrócić do swoich mieszkań, rozpocząć ich przewietrzanie i osuszanie - powiedział inspektor. Później określony zostanie dokładny zakres remontu, jaki trzeba przeprowadzić w dotkniętym pożarem budynku.
Jak mówią strażacy, niewiele brakowało, by skutki pożaru i wybuchów były poważniejsze. W spalonych pomieszczeniach ratownicy znaleźli pięć kolejnych butli gazowych, które również groziły wybuchem.
- Były to butle różnej wielkości - od turystycznych, 2-kilogramowych, po 11-kilogramową. Wszystkie były bardzo rozgrzane, istniało ryzyko kolejnych wybuchów - relacjonował oficer dyżurny wojewódzkiego stanowiska kierowania śląskiej straży pożarnej.
Pożar wybuchł przed pierwszą w nocy na ostatnim piętrze trzypiętrowego budynku przy ul. Norwida. Świadkowie usłyszeli odgłosy kilku - prawdopodobnie czterech - następujących po sobie eksplozji. Były tak silne, że z niektórych okien w budynku wypadły szyby.
Biegli ocenią, czy to wybuchy butli zainicjowały pożar, czy też ogień pojawił się już wcześniej, wywołując kolejne eksplozje.
Wezwani na miejsce strażacy ugasili pożar w godzinę. Do płonącego mieszkania musieli wejść przez okna, po drabinach, bo wewnątrz zawaliły się ścianki działowe, blokując stalowe drzwi. W mieszkaniu strażacy znaleźli spalone zwłoki właściciela - Jana S. Mężczyzna był wdowcem, mieszkał samotnie. Wstępne ustalenia wskazują, że mógł używać gazu z butli do ogrzewania mieszkania.
W akcji uczestniczyło 11 zastępów strażackich, w sumie 26 ratowników. Z budynku oraz dwóch sąsiednich klatek ewakuowano wszystkich mieszkańców. Cała akcja, wraz z zabezpieczaniem spalonego mieszkania, trwała cztery godziny. Po tym czasie lokatorzy z sąsiednich klatek mogli wrócić do domu. Decyzja, że do mieszkań mogą wrócić również pozostali lokatorzy, z 10 lokali, zapadła rano, gdy budynek dokładnie obejrzał inspektor nadzoru budowlanego.
Jak powiedział rzecznik dąbrowskiego magistratu, Marcin Bazylak, samorząd już w nocy otoczył ewakuowanych mieszkańców pomocą. Przygotowano dla nich miejsca w pobliskim gimnazjum - skorzystały z nich trzy osoby. Pozostali lokatorzy spędzili noc u rodziny lub znajomych.
Na kolejne noce samorząd przygotował dla potrzebujących miejsca noclegowe oraz posiłki w domu pomocy społecznej. Mogą one być potrzebne, bo uporządkowanie i osuszenie zalanych podczas akcji gaśniczej mieszkań może potrwać kilka dni. Decyzje, czy skorzystać z oferowanych przez miasto noclegów, należą do samych mieszkańców.
Według strażaków, straty spowodowane pożarem wyniosły ok. 250 tys. zł.