Pierwszy dzień szkoły. Inny niż wszystkie dotychczasowe. "Będzie dobrze"
Ulewny deszcz, uczniowie wyskakujący w popłochu z samochodów i zakładający maseczki - tak wygląda pierwszy dzień szkoły w XI LO we Wrocławiu. W oddalonych o ponad 100 km Bożejowicach dzieci w ogóle nie poszły do szkoły. Jednak jest nadzieja, że już w środę to się zmieni.
Powrót do szkoły stał się faktem. 1 września już przystanki komunikacji miejskiej we Wrocławiu przypominały o tym, że dzieci po kilku miesiącach przerwy wracają do szkolnych ławek. Ich wakacje wcale nie były dłuższe. To koronawirus sprawił, że od marca musiały się uczyć w trybie zdalnym.
Teraz uczniowie wracają do stacjonarnego trybu nauczania, choć sytuacja nadal daleka jest od normalnej. Paradoksalnie, liczba nowych przypadków koronawirusa nie jest mniejsza niż wiosną. - Trudno znaleźć w tym logikę - mówi mi mama jednej z uczennic XI LO we Wrocławiu. Czasu na rozmowę nie ma jednak zbyt wiele, bo ze względu na pandemię rodzice nie mogą wejść na teren szkoły.
Pierwszy dzień szkoły. Inny niż wszystkie dotychczasowe. "Będzie dobrze"
W XI LO we Wrocławiu, podobnie jak w kilku innych w stolicy Dolnego Śląska, podjęto decyzję, że uczniowie będą zakładać maseczki ochronne podczas lekcji. Będzie tak w tych salach, w których niemożliwe jest zachowanie dwumetrowego dystansu między uczniami.
- Tu nie chodzi o uczniów, oni przechodzą chorobę łagodnie lub bez objawów. Martwimy się przede wszystkim o nauczycieli. Średnia ich wieku w naszej szkole to ponad 50 lat. Musimy o nich dbać. Jeśli oni się rozchorują, to co zrobimy? - tłumaczy Magdalena Wesołowska-Rańda, dyrektor XI LO we Wrocławiu.
Placówka przy ul. Spółdzielczej dobrze się przygotowała na 1 września. Jako że budynek ma trzy różne wejścia, to klasy drugie i trzecie otrzymały instrukcje, którymi mają wchodzić. Wszystko po to, by uniknąć tłoku i zachować dystans.
Obserwuję moment, gdy uczniowie gromadzą się przed szkołą i dochodzę do wniosku, że dla nich pandemii nie ma. - Wszystko będzie dobrze - rzuca jeden z nastolatków. Rozmawiają w grupach, przybijają piątki, podają sobie dłonie. Nie ma, tak propagowanego w czasach COVID-19, witania się łokciami. Gdy trzeba wejść do budynku szkoły, zakładają maseczki. Przy drzwiach czeka też dozownik z płynem do dezynfekcji. Nie dostrzegam, by ktoś go omijał, więc należy pochwalić wrocławską młodzież z XI LO za podejście do tematu.
Powrót do szkoły. Bez paniki wśród rodziców. Wrocław dobrze przygotowany
1 września we Wrocławiu jest deszczowy. Opady są intensywniejsze z każdą minutą. Drugo- i trzecioklasiści mieli nieco więcej szczęścia, bo po godz. 8 niebo było łaskawsze. Apel dla pierwszoroczniaków, planowany na godz. 10 na przyszkolnym boisku, trzeba było przenieść do sali gimnastycznej.
Pogoda sprawia, że wszystko dzieje się w popłochu, bo nikt nie chce moknąć. Na moich oczach jedna z matek próbuje na pożegnanie przytulić córkę, być może z obawy, ale na twarzy dziewczyny rysuje się grymas. Przed oczami mam "Dzień Świra" Marka Koterskiego, bo niewiele brakuje, by młoda uczennica wypowiedziała, parafrazując kultowy tekst, "weź się, mamo".
Dyrekcja XI LO we Wrocławiu przekonuje jednak, że paniki wśród rodziców nie ma i nie było. W ostatnich dniach sierpnia telefony w placówce nie urywały się. Wrocławianie zdają się popierać powrót do szkoły - w końcu nauka zdalna przysparzała w miesiącach wiosennych mnóstwo problemów. Nagle okazywało się, że nie każdy rodzic jest mistrzem matematyki, czy też orłem z języka polskiego i nie potrafi wyjaśnić dziecku wszystkich zagadnień.
- Wrocławska szkoła jest dobrze przygotowana. Ten moment, gdy wiosną nastąpiło odmrożenie i do pracy wróciły przedszkola i pewnym zakresie szkoły, dał nam pewne doświadczenia. Będziemy z nich korzystać. Wrocławscy nauczyciele to odpowiedzialna grupa, mocno zaangażowana. Oni chcą pracować z dziećmi i czekają na to. Przygotowaliśmy nasze placówki najlepiej jak to możliwe, aby były bezpieczne - mówi Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia, który apeluje jednocześnie, by każdy zachowywał się odpowiedzialnie i respektował zasady reżimu sanitarnego.
Pierwszy dzień szkoły. Bożejowice czekają na rozpoczęcie roku szkolnego
To właśnie chęć dmuchania na zimne sprawiła, że w oddalonych o ponad 100 km od Wrocławia Bożejowicach dzieci 1 września nie poszły do szkoły. Chociaż plany były bardzo ambitne, bo w pobliskim kościele miała się odbyć msza święta, a następnie, już w budynku szkoły, spotkania klas I-III i IV-VIII.
"Z uwagi na podejrzenie zarażenia koronawirusem rozpoczęcie roku szkolnego w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Bożejowicach zostaje odwołane" - takiego SMS-a jeszcze w poniedziałkowy wieczór otrzymywali mieszkańcy gminy.
- Prawdopodobnie w środę uczniowie wrócą do szkoły i nie będzie konieczności wprowadzania nauki zdalnej. Oczywiście lekcje będą się odbywać z poszanowaniem reżimu sanitarnego i zaleceń MEN czy sanepidu - mówi Anna Rudzik, dyrektor ZSP w Bożejowicach. Decyzja o odwołaniu rozpoczęcia roku szkolnego miała być podyktowana tym, że jeden z nauczycieli czuł się gorzej. Dlatego dyrektor nie chciała ryzykować i narażać uczniów na niebezpieczeństwo.
Wydarzenia z Bożejowic są jednak najlepszym dowodem na to, że z powodu koronawirusa sytuacja w polskich szkołach może się zmieniać jak w kalejdoskopie. Wystarczy podejrzenie COVID-19 w kadrze nauczycielskiej, a placówki z dnia na dzień, w trybie pilnym, będą musiały reagować. Dlatego rok szkolny 2020/2021 będzie tak trudny i inny niż wszystkie do tej pory.