Wojna z Irakiem dzieli administrację Busha
Trudniejszy niż niektórzy oczekiwali przebieg wojny z Irakiem na nowo ujawnił spory i podziały wśród republikańskich doradców prezydenta Busha - pisze poniedziałkowy "Washington Post".
31.03.2003 | aktual.: 31.03.2003 12:59
Umiarkowani politycy i członkowie administracji, skupieni wokół sekretarza stanu Colina Powella krytykują konserwatywnych współpracowników Busha, tj. wiceprezydenta Richarda Cheney'a, ministra obrony Donalda Rumsfelda i jego zastępcę Paula Wolfowitza, zarzucając im, że przedstawili Bushowi nadmiernie optymistyczne prognozy przebiegu wojny.
Gazeta cytuje m.in. anonimowego wysokiej rangi przedstawiciela rządu, który miał powiedzieć, że wraz z innymi podobnie myślącymi "zastanawia się, czy prezydent nauczył się czegoś z tych marnych rad, jakie otrzymuje" od wspomnianych prawicowych polityków.
Oskarża się ich, że bezpodstawnie zapowiadali, iż wojna z Irakiem potrwa prawdopodobnie "kilka tygodni", wojska irackie będą się masowo poddawać, a ludność cywilna "będzie witać siły koalicji jak wyzwolicieli" (słowa Cheney'a).
Na podstawie takich przewidywań przygotowano również plan kampanii, zgodnie z którym do zwycięstwa miały wystarczyć wojska ponad dwukrotnie mniejsze niż te, których użyto w wojnie nad Zatoką Perską w 1991 r. Tymczasem celem tamtej operacji było tylko wyparcie wojsk irackich z Kuwejtu, natomiast obecna stawia sobie za zadanie usunięcie reżimu Saddama Husajna.
"Washington Post" sugeruje, że za krytykami Rumsfelda, Cheneya i Wolfowitza wewnątrz obecnej administracji stoją członkowie gabinetu prezydenta Busha seniora, tj. jego sekretarz stanu James Baker oraz były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Brent Scowcroft. Ten ostatni publicznie występował przeciwko obecnej wojnie z Irakiem i od tego czasu ma utrudniony dostęp do prezydenta Busha. (mag)