Wojciech Kaczmarczyk dla WP: ataki na obcokrajowców to zjawisko marginalne. Polska jest bezpiecznym krajem
- Skala tych zjawisk nie sprawia, że powinny zostać podjęte jakieś nadzwyczajne środki. Państwo polskie działa, a nasz kraj jest bezpieczny dla obcokrajowców. Jeżeli występują takie zjawiska to odpowiednio powołane do tego organy reagują. Jeżeli zdarzy się sytuacja, że zawiodą lub będą działały w sposób niewłaściwy, to wówczas będziemy odpowiednio reagowali. Do tej pory nie otrzymałem jednak żadnej skargi, by w tego typu incydentach państwo zachowało się w sposób niewłaściwy. Mówię tu zarówno o atakach na obcokrajowców, jak i np. atakach na siedziby organizacji LGTB. Są to czyny haniebne, ale chciałbym podkreślić, że jednak marginalne, a państwo działa i nie jest bezczynne w takich przypadkach - zapewnia w rozmowie z Wirtualną Polską Pełnomocnik ds. Społeczeństwa Obywatelskiego i Równego Traktowania - Wojciech Kaczmarczyk.
WP: Po zlikwidowaniu przez rząd Rady ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej i Ksenofobii teraz to Pełnomocnik Rządu ds. Równego Traktowania ma przejąć jej obowiązki. Jest pan na to gotowy?
- To, że mam przejąć obowiązki po Radzie ds. Przeciwdziałaniu Dyskryminacji Rasowej i Ksenofobii, jest pewnym nieporozumieniem. Podstawowym zadaniem Rady było koordynowanie prac rządu w zakresie wspomnianych już zagadnień. Tak sformułowane kompetencje Rady pokrywały się z obowiązkami Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania. Biorąc pod uwagę, że Rada od dłuższego czasu nie działała, a jej dorobek był iluzoryczny, premier Beata Szydło uznała, że nie ma sensu dublowania stanowisk i postanowiła zlikwidować ten organ. Dlatego trudno mówić o tym, że przejmuję obowiązki po Radzie, skoro już wcześniej je miałem i wykonuję.
WP: Osoby, które działały przy Radzie przyznają, że w ostatnim czasie straciła ona na znaczeniu, ale nie zgadzają się z zarzutami, że nie było widać owoców jej pracy. Tłumaczą, że Rada miała charakter konsultacyjny i opiniowała zadania, które powinien podejmować rząd.
- Nie zgadzam się z taką opinią. Zadaniem Rady było koordynowanie polityki rządu w obszarze walki z dyskryminacją rasową i ksenofobią. Pamiętajmy jednak, że składała się ona z przedstawicieli wszystkich resortów w randze sekretarzy i podsekretarzy stanu. W związku z tym był to organ bardzo wysoko postawiony w strukturze instytucji rządowych. Tymczasem dorobek Rady w latach 2013-2016 to głównie spotkania i zajmowanie stanowisk w incydentalnych kwestiach. Rada w tym czasie powołała trzy zespoły robocze – ds. poprawy monitoringu przestępstw z nienawiści, ds. utworzenia repozytorium raportów i danych statystycznych oraz ds. stworzenia definicji terminów związanych z mową nienawiści. Zespoły rozpoczęły prace, jednak nie zakończyły się żadnymi raportami czy rekomendacjami dla rządu w zakresie zamiany polityki lub legislacji. Nie było żadnych efektów tych działań, ani propozycji zmian systemowych. Można więc powiedzieć, że Rada w takim kształcie wyczerpała swoje możliwości działania i dlatego została rozwiązana.
WP: Czy wpływ na decyzję o rozwiązaniu Rady miało szukanie oszczędności? Rocznie działalność tego organu kosztowała podatnika 45 tysięcy złotych. Nie były to więc duże pieniądze w skali państwowych wydatków.
- Jeżeli chodzi o oszczędności to myślę, że takie intencje przyświecają premier Beacie Szydło przy likwidacji innych rad, które są znacznie bardziej kosztowne. W tym przypadku chodziło przede wszystkim o niedublowanie kompetencji.
WP: Głównym zadaniem Rady były konsultacje rządu z organizacjami pozarządowymi. Czy po likwidacji tego organu zamierza pan kontynuować spotkania z tymi podmiotami?
- 23 maja zamierzam zorganizować pierwszą, z wielu planowanych, debatę z zakresu równego traktowania. Będzie ona podsumowaniem 5 lat funkcjonowania ustawy równościowej. Będziemy debatować m.in. nad tym w jaki sposób implementuje ona przepisy obowiązujących Polskę dyrektyw i konwencji międzynarodowych.
WP: Czy organizacje pozarządowe, które działały przy rozwiązanej Radzie, zostały zaproszone?
- Formuła debaty jest otwarta. Chciałbym jednak podkreślić, że przedstawiciele organizacji pozarządowych będą reprezentowali znacznie szerszy krąg podmiotów pozarządowych, niż dotychczas.
WP: Jak ważna w pańskiej działalności jest tematyka nienawiści na tle rasowym i religijnym? Pytam, gdyż statystyki policji pokazują, że w Polsce mamy do czynienia z coraz większym problemem w tej materii.
- Temu zjawisku oczywiście trzeba się przyglądać. Każdy atak na przedstawiciela innej narodowości czy rasy jest czynem haniebnym, który należy zdecydowanie potępić. Jednocześnie skala tego typu zjawisk w Polsce nie sprawia, że należałoby je postrzegać jako istotne zagrożenie. Nasz kraj nie jest wrogi przybyszom z innych krajów, imigrantom czy chociażby studentom Erasmusa, o których ostatnio wiele mówiono w mediach.
WP: W przypadku studentów Erasmusa nie chodzi już tylko o media. W ich sprawie interweniowała przecież ambasada Turcji, a w czwartek doszło do ich spotkania z Rzecznikiem Praw Obywatelskich - Adamem Bodnarem. To pokazuje jednak pewną wagę oraz niepokojącą skalę tego zjawiska.
- Oczywiście przyjmuję do wiadomości, że dochodzi do takich incydentów i przyglądam się sprawie. Śledzimy w jaki sposób organy państwa - policja oraz prokuratura - reagują na te zdarzenia. Jeżeli chodzi o stanowisko rządu, to jest ono jednoznaczne. Z naszej strony nie ma mowy o pobłażaniu dla jakichkolwiek form przemocy w stosunku do kogokolwiek - zarówno Polaków, jak i obcokrajowców. Polska szczyci się tym, że ma w swojej tradycji dziedzictwo jagiellońskiej tolerancji oraz wielokulturowości. Chcemy być takim krajem również w świadomości współczesnych pokoleń, dlatego uczulamy odpowiednie organy, by prawo było ściśle przestrzegane, a ludzie, którzy dopuszczają się aktów agresji, nie czuli się bezkarni.
WP: Przyznał pan, że przyglądacie się tym zjawiskom, a ja chciałbym spytać o konkrety - jakie działania zostały podjęte, by nie dochodziło do takich incydentów?
- Chcę podkreślić, że chodzi jednak o pojedyncze incydenty. Skala tych zjawisk nie sprawia, że powinny zostać podjęte jakieś nadzwyczajne środki. Państwo polskie działa, a nasz kraj jest bezpieczny dla obcokrajowców. Jeżeli występują takie zjawiska to odpowiednio powołane do tego organy reagują. Jeżeli zdarzy się sytuacja, że zawiodą lub będą działały w sposób niewłaściwy, to wówczas będziemy odpowiednio reagowali. Do tej pory nie otrzymałem jednak żadnej skargi, by w tego typu incydentach państwo zachowało się w sposób niewłaściwy. Mówię tu zarówno o atakach na obcokrajowców, jak i np. atakach na siedziby organizacji LGTB. Są to czyny haniebne, ale chciałbym podkreślić, że jednak marginalne, a państwo działa i nie jest bezczynne w takich przypadkach.
WP: Wspomniał pan, że nie otrzymał takich sygnałów, tymczasem 11 lutego br. Stowarzyszenie "Otwarta Rzeczpospolita" wystosowało do pana list z prośbą o interwencję ws. szykanowania ludzi działających na rzecz obrony praw człowieka. W odpowiedzi napisał pan, że nie ma narzędzi do działań i przyznał, że może jedynie apelować o zachowanie kultury i powściągliwości. Bogdan Białek ze Stowarzyszenia im. Jana Karskiego stwierdził w rozmowie ze mną, że była to bezczelnie rozbrajająca szczerość.
- Jeżeli pan Białek czuł się zniesmaczony moim stanowiskiem, to mógł się skontaktować ze mną i przekazać swoje uwagi. Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że po tych zdarzeniach reagowałem i zrobiłem wszystko, co było w moich kompetencjach. Nagłośniłem w mediach tę sprawę oraz poprosiłem komendanta głównego policji o raport. Wynikało z niego, że wszystkie czynności, które były wykonywane, toczyły się właściwym trybem i zgodnie z procedurą. W związku z tym ciężko mi zrozumieć oburzenie niektórych ludzi. Wydaje mi się, że jest to próba stwarzania w przestrzeni medialnej poczucia zagrożenia z pojedynczych incydentów. Ja natomiast stoję na stanowisku, że nie należy również przesadzać z eskalowaniem atmosfery zagrożenia.
WP: Pod pana adresem formułowano również zarzuty, że jest osobą kompletnie nieznaną jeśli chodzi o środowisko działające na rzecz równego traktowania.
- Opinie tego typu odbieram bardzo spokojnie. Mam ponad 20-letnie doświadczenie pracy w organizacjach pozarządowych. Tworzyłem zarówno programy edukacyjne, jak i sam szkoliłem NGO. Pisałem, realizowałem oraz oceniałem projekty w różnych obszarach. Myślę, że mam dostatecznie dobre przygotowanie do tego, aby skutecznie działać jako Pełnomocnik ds. Społeczeństwa Obywatelskiego i Równego Traktowania.
WP: Jednym z pańskich priorytetów jest przygotowanie Narodowego Programu Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Chciałem spytać co on zakłada i na jaki etapie są prace?
- Ma to być system instrumentów wsparcia dla zorganizowanego społeczeństwa obywatelskiego. Widzimy pięć obszarów działań w tym zakresie. Zakładają one stworzenie bardziej efektywnego systemu dialogu obywatelskiego, likwidację barier legislacyjnych, które utrudniają działalność organizacji pozarządowych, zreformowanie systemu finansowania NGO przez państwo oraz powstanie programów rozwoju wolontariatu i rozwoju edukacji obywatelskiej. Zespoły ekspertów rozpoczęły już pracę, a gotowy projekt Narodowego Programu Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego chcielibyśmy zaprezentować Radzie Ministrów w przyszłym roku. Jeżeli zostanie zaakceptowany, to wówczas wypracowane przez nas rozwiązania będą stopniowo wprowadzane w życie.
WP: Czy pracujecie już nad Krajowym Programem Działania na Rzecz Równego Traktowania? Obecny kończy się wraz z 2016 rokiem.
- Rzeczywiście program kończy się w tym roku i już niebawem dokonamy oceny jego efektów. Zamierzamy skonsultować się ze środowiskami zajmującymi się tym zagadnieniem, ale osobiście uważam, że kontynuowanie tego programu jest dobrym pomysłem. Chciałbym, by debata zaplanowana na 23 maja, była właśnie początkiem wspólnej dyskusji nad tym jakie działania należy podjąć w przyszłości.