Witwicki: Nadszedł czas donoszenia [OPINIA]
Czy turysta powinien zastanawiać nad tym, co jest samowolą budowlaną? Czy na spacerze powinniśmy lustrować kominy okolicznych mieszkańców? Być może to pytanie brzmi jednak inaczej: czy powinniśmy rezygnować z bycia obywatelami? Od odpowiedzi na to pytanie zależy to, w jakim kraju będziemy żyć. Jeśli komuna mentalna ma upaść, to musimy pozbyć się nawyków, które wynieśliśmy z poprzedniego systemu.
- Polska to kraj latających dachów - mówią fachowcy. Tak jest od lat. Eksperci potrafią godzinami przerzucać się anegdotami, np. o samowoli, która stała naprzeciw siedziby nadzoru budowlanego. Przez lata nikt nie zwrócił na nią uwagi. Urzędnicy przechodzili codziennie obok niej, ale nic nie wzbudziło ich podejrzeń. Historia bliźniaczo podobna do tej z plakatami reklamującymi Amber Gold, które wisiały obok Komisji Nadzoru Finansowego.
Budynek z Bukowiny Tatrzańskiej też nikogo nie interesował. Tymczasowa wypożyczalnia nart stanęła bez jakiegokolwiek pozwolenia. Wszystko wskazuje na to, że straszyła od trzech lat. Wiemy już, że turyści robili jej zdjęcia. Czasem się z niej śmiali, a czasem patrzyli ze strachem. Cała Polska usłyszała o niej, gdy wiatr zerwał dach i zabił trzy osoby.
- A ty jesteś z ORMO? – to pytanie dobrze funkcjonowało przez lata. Dziś zapomniano już o Ochotniczych Rezerwach Milicji Obywatelskiej, ale w szczytowym okresie lat 70. XX wieku do tej formacji należało do 400 tysięcy osób. ORMOwcy nosili kaski albo błękitne berety i mogli legitymować obywateli czy udzielać im pouczeń. Nie ma co się dziwić, że dość powszechnie ich nienawidzono. W powszechnym odczuciu współpraca z władzą czy donoszenie jej pociągało za sobą hańbę.
Czasy się zmieniają, ale nawyki mentalne pozostają niezmienne. Poprzedni system nauczył nas pogardy dla donosicieli. Niechęć do współpracy z aparatem władzy mamy wyssaną z mlekiem matki. Bo przecież od zawsze dogadujemy się między sobą i działamy przeciw zaborcy, okupantowi czy innemu oprawcy.
Tylko, że od 30 lat budujemy państwo, w którym sami wybieramy sobie władze. Nawyki, które pozwoliły nam przetrwać trudne chwile w czasach wolności są zgubne. Nie da się budować wspólnoty bez współpracy. Nie da się zbudować silnego państwa, działając w kontrze do instytucji władzy.
Wszystkie te naleciałości historyczne pielęgnują w nas złe nawyki. Na przykład jako naród oswoiliśmy swoją bylejakość. Mamy szereg haseł, które pozwalają nam ją zaakceptować. Wszystkie te teksty w rodzaju: „prowizorka jest najbardziej trwała” sprawiają, że można z humorem podejść do tematu.
Żarty kończą się wtedy, gdy dojdzie do tragedii. Wtedy zatrzymujemy się na moment i narzekamy na wszystko wokół nas. Tylko to otoczenie nie zmieni się, jeśli my nie zmienimy naszego postępowania. Jeśli nie powiadomimy odpowiednich organów o tym, że sąsiad pali w piecu kaloszami, to nasze dzieci będą dalej podczas spaceru wdychać rakotwórcze substancje.
Czy turysta powinien zastanawiać nad tym, co jest samowolą budowlaną? Oczywiście ma lepsze rzeczy do roboty. W góry jedzie po to, by odpoczywać, a nie śledzić wszystkich dokoła. Czy na spacerze powinniśmy lustrować kominy okolicznych mieszkańców? Nie jest przecież ładnie zajmować się życiem sąsiadów.
Być może to pytanie brzmi jednak zupełnie inaczej: czy powinniśmy rezygnować z bycia obywatelami? Czy jesteśmy nimi tylko w określonych okolicznościach, czy cały czas? Od odpowiedzi na to pytanie zależy to, w jakim kraju będziemy żyć. Jeśli komuna mentalna ma upaść, to musimy pozbyć się nawyków, które wynieśliśmy z poprzedniego systemu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.