Warszawa. Drzewo wycięte. Obrońcy pokonani
Protest mieszkańców nie ocalił drzewa rosnącego przy ulicy Olszewskiej. Urzędniczy upór okazał się udaną strategią. Po okazałej topoli nie pozostał nawet ślad.
Środowa wycinka, tym razem udana, nie była pierwszym podejściem ludzi z piłami. Kilka dni temu, jak informuje Radio Kolor, doszło do scysji pomiędzy ekipą pielęgnatorów zieleni a mieszkańcami. Ci drudzy starali się powstrzymać działania pilarzy.
Na miejsce wezwani zostali przez mieszkańców policjanci oraz aktywiści miejscy. Funkcjonariusze powstrzymali prace, według informacji rozgłośni nie wszystkie zezwolenia na wycinkę były właściwe.
Kolejne podejście okazało się już skuteczne - w środę w południe drzewo wycięto. To bardzo smutne zdarzenie dla mieszkańców niewielkiej ulicy odchodzącej od Puławskiej. Jak mówią, topola była ostatnim drzewem koło ich domów, dawało cień i miała wpływ na powietrze.
- To jest hańba. Teoretycznie drzewo było w 60 procentach obumarłe według urzędowej opinii, natomiast nie potwierdza tego stan drzewa, które widzimy po walających się gałęziach i pniu. Jak tak można?! Pięknie wyglądało, zdrowiutkie jak ryba - wycięte. A chore drzewa stoją! - mówili rozgłośni.
#
Według opinii dendrologicznej, drzewo w 60 procentach było obumarłe, pień był spróchniały i w każdym momencie mogło runąć na budynek przy Olszewskiej 6 lub na chodnik.
Topole to drzewa, które najczęściej prowokują takie miejskie konflikty. Nawet jak wyglądają zdrowo i masywnie, stanowią poważne niebezpieczeństwo. Rosną szybko, są dorodne, jednak podczas silnych wiatrów mogą gubić duże konary. Uszkadzają samochody i zagrażają przechodniom. Na ogół z usuwaniem takich okazów dendrologicznych nie chcą się pogodzić mieszkańcy.
Czytaj też: Rap dla lekarzy. Śpiewa teściowa z Mokotowa
Zobacz wideo: Będą ograniczenia dotyczące zużycia wody? Minister środowiska odpowiada