Ustawa nie chroni sygnalistów? Eksperci o "problemie kulturowym"
Eksperci alarmują, że ustawa o ochronie sygnalistów nie spełnia oczekiwań. Zgłoszenia traktowane są przez pracodawców jako atak, a problem kulturowy hamuje skuteczność nowych przepisów.
Co musisz wiedzieć?
- Ustawa o ochronie sygnalistów obowiązuje od 25 września 2024 r., ale jej efekty są ograniczone przez postawy pracodawców.
- Do Rzecznika Praw Obywatelskich wpłynęło 412 spraw, z czego tylko 144 spełniły ustawowe kryteria sygnalisty.
- Najwięcej zgłoszeń dotyczy naruszeń prawa pracy, choć ustawa nie obejmuje tego obszaru.
Pierwszy rok funkcjonowania ustawy o ochronie sygnalistów pokazał, że polskie firmy wciąż mają trudności z wdrożeniem skutecznych procedur. Jak podkreślają eksperci w rozmowie z PAP, wielu pracodawców ograniczyło się do formalnego spełnienia wymogów, nie inwestując w budowanie zaufania i komunikację z pracownikami.
- Przygotowano dokumenty, uruchomiono kanały zgłaszania i uznano temat za zamknięty. Jednak samo wdrożenie procedury bez aktywnej komunikacji, bez szkoleń, bez skupienia się na budowaniu zaufania wśród pracowników, to zdecydowanie za mało - wskazała dr Monika Wieczorek, radca prawny.
Nocny alarm nad Danią. Drony zbliżyły się do maszyn NATO
Dlaczego pracodawcy nie ufają sygnalistom?
Eksperci zwracają uwagę, że zgłoszenia sygnalistów są często odbierane jako zagrożenie dla organizacji, a nie szansa na poprawę jej funkcjonowania.
- Nie ma lawiny zgłoszeń od sygnalistów, ale one się pojawiają. Problem jest jednak taki, że pracodawcy zamiast przyjąć, że zgłoszenie może im pomóc w zorientowaniu się w problemach i poradzeniu sobie z nimi, odbierają to jako pewien atak na organizację. I to jest problem kulturowy - stwierdziła Wieczorek.
Dodatkowo, wiele zgłoszeń trafiających do RPO pochodzi od osób, które nie spełniają ustawowej definicji sygnalisty, co utrudnia skuteczne rozpatrywanie spraw.
Dyskryminacja i mobbing
W praktyce najwięcej zgłoszeń dotyczy dyskryminacji i mobbingu, mimo że ustawa nie obejmuje prawa pracy. Firmy mogą jednak dobrowolnie rozszerzyć katalog zgłoszeń o naruszenia wewnętrznych regulacji czy standardów etycznych.
- To, że najwięcej zgłoszeń dotyczy dyskryminacji lub mobbingu oznacza nie tylko, że istnieje duża społeczna potrzeba w tym zakresie, ale także, że ci pracodawcy, którzy nie włączyli tych kwestii do wewnętrznych procedur, nie poradzili sobie z komunikacją wewnątrz firmy. Pracodawcy powinni także zrozumieć, że umożliwienie sygnalizowania nieprawidłowości to przywilej poznania problemów, które się w organizacji pojawiają - podkreśliła Wieczorek.
Jak zmienić postrzeganie sygnalistów w Polsce?
Psycholożka biznesu Inga Kowalewska z Uniwersytetu SWPS zauważa, że kluczowym problemem pozostaje społeczny odbiór sygnalistów.
- Ustawa o ochronie sygnalistów na pewno jeszcze nie działa tak, jak byśmy tego oczekiwali, szczególnie porównując efekty zagranicznych aktów prawnych, które doprowadziły do wielu informacji od sygnalistów. U nas to się jeszcze nie dzieje, ale idziemy w dobrym kierunku - oceniła.
Jej zdaniem, wciąż pokutuje negatywne skojarzenie z donosicielstwem z czasów PRL, a osoby zgłaszające nieprawidłowości są postrzegane jako nielojalne wobec grupy.
Kowalewska podkreśla, że potrzebna jest szeroka kampania społeczna, która pokaże pozytywne skutki działania sygnalistów.
- Ważne jest pokazywanie, że sygnalista zgłaszając naruszenia nie kieruje się prywatnym interesem, tylko robi to dla dobra ogólnego, robi coś dla nas wszystkich. To są ludzie, którzy mają odwagę podejmować interwencje ryzykując czasami własnym bezpieczeństwem - zaznaczyła Kowalewska.
Przywołując przykład tzw. "łowców skór" z łódzkiego pogotowia, ekspertka wskazuje, że szybka reakcja sygnalisty mogłaby zapobiec tragediom. - W tej sprawie na samym początku chodziło tylko o łapówki od branży pogrzebowej, które przepływały do pracowników pogotowia. Może gdyby na samym początku pojawił sygnalista, tyle osób by nie zginęło - powiedziała Kowalewska.
Sygnaliści często nie mają możliwości przekonania się, czy ich działania przyniosły pozytywny efekt.
- Sygnalista nigdy nie dowie się, czy kogoś uratował, czy nie. Czy to, że zgłosił jednego pijanego kierowcę, nie spowodowało, że do śmiertelnego wypadku nie doszło. Po prostu będzie wściekły kierowca, będzie wściekła rodzina kierowcy, będą wściekli koledzy kierowcy. I być może sygnalista straci pracę, bo zarzuci mu się, że jest nielojalny w stosunku do środowiska. Sami pracodawcy powinni więc robić wszystko, by mieć wiedzę o nieprawidłowościach w ich strukturze - podkreśliła ekspertka.
Ustawa przewiduje ochronę nie tylko dla sygnalistów, ale także dla osób im pomagających oraz powiązanych. Działania odwetowe mogą obejmować m.in. brak awansu, podwyżki czy nawet zwolnienie z pracy. Eksperci podkreślają, że zmiana postaw społecznych i pracodawców jest kluczowa dla skuteczności przepisów.