"Usiłowano Polaków straszyć PiS‑em"
Spodziewałem się umorzenia śledztwa w sprawie rzekomych nielegalnych podsłuchów, decyzja nie mogła być inna - tak były minister sprawiedliwości z PiS Zbigniew Ziobro skomentował w środę umorzenie sprawy. Jego zdaniem cała sprawa służyła "czarnej propagandzie". - Usiłowano Polaków straszyć PiS-em - dodał.
05.08.2009 | aktual.: 05.08.2009 17:20
We wtorek prokuratura w Zielonej Górze ujawniła, że umorzyła tajne śledztwo w sprawie legalności stosowania za rządów PiS w latach 2005-2007 podsłuchów telefonicznych przez policję, CBA i ABW.
- To rzecz bardzo istotna i wymowna, biorąc pod uwagę nieustanną nagonkę na mnie i na PiS oraz tysiące informacji powielanych wielokrotnie przez różne media i środowiska opiniotwórcze. Jak się okazało, służyły one czarnej propagandzie, usiłowano Polaków straszyć PiS-em - powiedział Zbigniew Ziobro. - Decyzja prokuratury nie jest dla mnie zaskoczeniem, spodziewałem się takiej decyzji, bo inna być nie mogła - dodał.
Według Ziobry, "opinii publicznej umknął fakt, że z danych statystycznych podawanych przez media wynika, iż za czasów PiS liczba podsłuchów nie wzrosła, ale zmalała".
Podkreślił, że prokuratura badając sprawę miała dostęp do wszelkich materiałów w sprawie podsłuchów i dogłębnie zbadała sprawę. Dlatego - jak zaznaczył - gdyby ktoś wracał do tej sprawy "naraża się na pozew sądowy".
Umorzone śledztwo dotyczyło przekroczenia uprawnień w latach 2005-2007 przez ówczesnego ministra sprawiedliwości - prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę. Miało ono polegać na polecaniu bez podstawy prawnej szefom ABW i CBA oraz komendantowi głównemu policji i szefowi CBŚ składania wniosków do sądów o podsłuchy. Drugim wątkiem śledztwa było przekroczenie uprawnień przez szefa ABW, poprzez wnioskowanie bez podstawy prawnej do Prokuratora Generalnego i sądu o takie podsłuchy.
Prokuratura podała, że "czynności nie pozwoliły na uzyskanie dowodów wskazujących na to, aby którakolwiek z wymienionych służb państwowych naruszyła prawo i obowiązujące w zakresie stosowania podsłuchów reguły postępowania"."Nie uzyskano żadnych dowodów na złamanie obowiązujących procedur, związanych ze stosowaniem przez poszczególne służby technik operacyjnych, a w tym kontroli operacyjnych oraz procedur związanych z ujawnianiem, przekazywaniem i przechowywaniem informacji niejawnych" - głosi komunikat.
O nielegalnych podsłuchach miał mówić w 2007 r. przed sejmową speckomisją b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek. Według niego, do przedłużania podsłuchów miał służyć kruczek prawny, zgodnie z którym możliwy jest podsłuch bez zgody sądu, trwający do pięciu dni. Przed upływem tego czasu wyłączano na chwilę nasłuch. Następnie włączano go powtórnie.
Gdy premier Donald Tusk mówił wtedy, że ma zaufanie do obecnego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, dodawał, że wcześniej w Agencji "nie działo się najlepiej". Szef ABW za rządów PiS Bogdan Święczkowski replikował wówczas, że "podsłuchy były używane jedynie w uzasadnionych przypadkach, zawsze za zgodą sądu".
W 2008 r. ABW podała, że złożyła siedem zawiadomień do prokuratury w wyniku kontroli wewnętrznej działań Agencji z lat 2006-2007. Nieprawidłowości dotyczyły przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy ABW, ujawniania tajemnicy i poświadczania nieprawdy. Śledztwa w tych sprawach prowadzą warszawskie prokuratury - okręgowa i apelacyjna.