#UgaśmyPłucaŚwiata. Pożary w Amazonii to nie przypadek, tylko dzieło człowieka. Głównie jednego
Pożary Amazonii nie są dziełem przypadku, lecz ludzkich rąk. I konsekwencją świadomej polityki prowadzonej przez brazylijskiego prezydenta Jaira Bolsonaro. Świat lamentuje nad niszczeniem "płuc Ziemi", ale niewiele jest w stanie zrobić.
24.08.2019 | aktual.: 24.08.2019 15:21
#UgaśmyPłucaŚwiata to akcja WP, podczas której będziemy informować o sytuacji w Amazonii. Szalejące tam pożary lasów to także nasza sprawa, bo ich skutki odczujemy wszyscy. Każdy z nas może też pomóc puszczy - sprawdź, jak to zrobić.
"Dzień ognia" - tak nazywała się akcja podpalania pól i pastwisk, organizowana przez brazylijskich rolników na początku sierpnia. Ponad dwa tygodnie później ogień wciąż płonie, pożerając coraz większe połacie największego lasu deszczowego na świecie.
"Dzień ognia" - o którym pisały lokalne media - nie był początkiem pożarów w Amazonii. Ale akcja wskazuje na główną przyczynę rekordowej i zastraszającej skali pożogi w tym roku. O ile zmieniający się klimat kreuje dogodne warunki do rozprzestrzeniania się pożarów, to eksperci są zgodni, że w zdecydowanej większości z nich ich źródłem był człowiek.
Chodzi przede wszystkim o rolników, którzy po wycięciu połaci lasów za pomocą ognia "oczyszczają" teren pod uprawę soi lub do wypasu bydła. I uważają, że mają do tego pełne prawo - nawet jeśli brazylijskie i światowe "elity" lamentują nad utratą naturalnego bogactwa.
- Ludzie w wielkich miastach chcą, żebyśmy utrzymywali się ze zbierania orzechów brazylijskich. Tylko że za takie pieniądze nie wyślę swojego dziecka na studia - tłumaczył magazynowi "The Rolling Stone" Agemenon Menezes, szef związku rolników w stanie Para.
Jair Bolsonaro - niszczyciel Amazonii
W tym procederze farmerzy mają potężnego sojusznika - prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro. Skrajnie prawicowy polityk, nazywany czasem brazylijskim Trumpem, doszedł do władzy obiecując, że ponownie "otworzy" Amazonię na rozwój gospodarczy. I obietnicy dotrzymał. Odkąd doszedł do władzy, służby pilnujące lasów zostały pozbawione uprawnień, a nielegalna wycinka i wypalanie terenów stało się praktycznie bezkarne.
Ale jak wynika z dokumentów ujawnionych przez portal OpenDemocracy, plany Bolsonaro są znacznie ambitniejsze. Brazylijski prezydent chce mieć pełną kontrolę nad gigantyczną puszczą - uważa bowiem, że zewnętrzny nacisk i lobbing ekologów ogranicza brazylisjką suwerenność. Aby zintegrować Amazonię z resztą kraju i przezwyciężyć międzynarodową presję na konserwację dżungli, planuje m.in. gigantyczne projekty infrastrukturalne: hydroelektrownię, budowę mostu nad Amazonką i przedłużenie autostrady przecinającej Amazonię o kolejne 500 kilometrów.
Rekordowe pożary - do tej pory zanotowano ich prawie 80 tys., co oznacza wzrost o 84 proc. w stosunku do ubiegłego roku - nieco komplikują misję Bolsonaro, bo przyciągnęły uwagę całego świata. Protesty przeciwko wypalaniu lasów przyciągnęły tłumy nie tylko w Brazylii, ale też w niemal wszystkich krajach Ameryki Łacińskiej.
W czwartek w dramatycznym tonie mówił o tym m.in. prezydent Francji Emmanuel Macron.
"Nasz dom się pali. Dosłownie. Amazoński las deszczowy - płuca, które produkują 20 proc. tlenu naszej planety - płonie. To międzynarodowy kryzys" - napisał na Twitterze Macron, wzywając, by temat Amazonii stał się głównym tematem weekendowego szczytu G7 we francuskim Biarritz.
Macron ma rację: kryzys jest międzynarodowy, bo skutki kurczenia się amazońskiej dżungli są globalne. Las jest największym na świecie organizmem pochłaniającym dwutlenek węgla. Jego wycinka dodatkowo przyspieszy zmiany klimatu. Dlatego na Brazylię naciskają też Niemcy i inne kraje Europy, które zagroziły wycofaniem się z negocjowanej przez lata megaumowy handlowej UE z południowoamerykańskim blokiem Mercosur, jeśli nie znajdą się w niej przepisy gwarantujące ochronę Amazonii.
Przeczytaj również: Bezprecedensowe pożary lasów od Amazonii po Arktykę. A to dopiero początek
Bolsonaro jak Neron
Ale władze Brazylii jak dotąd niewiele sobie robią z kryzysu. Bolsonaro lekceważy problem; stwierdził, że nie będzie odwiedzał regionów dotkniętych klęską, bo ma lepsze rzeczy do robienia, o pożary zaś oskarżył organizacje ekologów. Kpi ze swoich krytyków. Najpierw zasugerował dla siebie przydomek "Kapitan Piła Łańcuchowa", a teraz śmieje się, że porównują go do Nerona patrzącego na pożar Rzymu.
Na uwagi Macrona Bolsonaro odpowiedział oskarżając Francuza o działanie dla własnych korzyści. Przy okazji wytknął mu, że w swoim wpisie na Twitterze zamieścił zdjęcie pożarów sprzed kilku lat. Stwierdził też, że Macron zaprezentował kolonialne podejście.
"Sugestie francuskiego prezydenta mówiące o tym, że problemy Amazonii powinny być przedyskutowane na G7 bez obecności krajów regionu przywodzi na myśl podejście kolonialne w XXI w." - napisał na Twitterze Brazylijczyk.
Naukowcy ostrzegają, że polityka Bolsonaro może mieć katastrofalne skutki dla kontynentu i planety. Jak mówi cytowany przez "Rolling Stone" brazylijski klimatolog Carlos Nobre, nawet niewielki wzrost wycinki Amazonii może pociągnąć za sobą reakcję łańcuchową: wylesienie osuszy klimat, co z kolei dodatkowo zwiększy ryzyko pożarów i susz. W rezultacie szacunki wskazują na to, że jeśli wycięte zostanie 20-25 proc. puszczy (jak dotąd wycięto 17 proc.), bezpowrotnie wymrzeć może aż połowa dżungli.
Według naukowca, jedynym sposobem na powstrzymanie wymierania lasów jest presja zewnętrzna. Nie tyle polityczna, co ekonomiczna.
- Rolnicy w Brazylii są bardzo zaniepokojeni tym, że europejscy konsumenci nie będą kupować brazylijskich produktów. To może być najlepszy sposób, aby powstrzymać brazylijski rząd przed amazońskim samobójstwem - powiedział Nobre "Guardianowi".
Przeczytaj również: Pożar w Amazonii. Prezydent Brazylii: "Nie ma środków na walkę z żywiołem"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl