TVP Kultura nie mogła bardziej pomóc filmowi "Kler"
Podziwiam i jestem pełen uznania dla tych, którzy zdecydowali o wycięciu z relacji TVP Kultura słów, które wypowiedział Smarzowski po odebraniu nagrody za „Kler”. Szanuję tych, którzy w ostatniej chwili zrezygnowali z przyznania nagrody Klakiera dla najbardziej oklaskiwanego filmu podczas festiwalu w Gdyni.
23.09.2018 | aktual.: 23.09.2018 17:44
Trzeba mieć nie lada odwagę, by sprzeciwić się rozsądkowi, rozumowi i całemu światu mediów tylko po to, by być wiernym nowej rzeczywistości, którą się buduje.
Nie wierzę, że ci, którzy podjęli takie decyzje, nie wiedzieli, że będą oskarżani o cenzurę. Musieli to wiedzieć, a mimo to zdecydowali się na taki ruch. Nie wierzę, że nie zdawali sobie sprawy, że po takiej decyzji wycięty fragment na różnych portalach obejrzy znacznie więcej widzów, niż zdołała je zgromadzić podczas transmisji (tej opóźnionej) TVP Kultura. Musieli to wiedzieć, a jednak zdołali odważyć się na taki ruch.
Podziwiam ich, bo wokół nas coraz mniej ludzi, którzy tak bardzo mocno wierzą w sens tego, co robią, nawet jeśli to działanie całym rzeszom się nie podoba. Trzeba wierzyć bezgranicznie w idee, które się głosi lub którym się sprzyja. W idee, które bronią własnych przekonań. Tych, które zakładają, że o Kościele nie mówi się inaczej niż tylko z podziwem. Tych, które nie dopuszczają innej dyskusji o kapłanach niż tylko z uwielbieniem i pokorą. Jak i tych, które w swoim mniemaniu świątynie uważają tylko za miejsce duchowych uniesień.
Podziwiam ich, że są w stanie posunąć się do cenzury, stojąc na straży instytucji kultury, jaką jest TVP Kultura, która z założenia cenzurę odrzucać powinna. A przecież sztuka ma boleć, ma zabierać głos, ma zmuszać do myślenia i dyskusji.
Sztuka nie ma być od tego, by głaskać, by przytulać, upiększać i umacniać w swoich przekonaniach. Od tego może być rozrywka, której wokół nas nie brakuje. Od tego mają być komercyjne przedsięwzięcia, które wdzierają się do naszego życia z każdego kąta. Brakuje za to sztuki niepokornej, tej, która burzy nasze dobre samopoczucie. Brakuje głosów, które idą pod prąd. Wbrew wszystkim i wszystkiemu.
I tak oto nowocześni cenzorzy chcą chronić to, co dla nich bliskie. Mając w poważaniu, że istnieje cały świat internetu, że ust dziś zamknąć się nie da. Zapominając, że świat artystów jest tak skonstruowany, że im bardziej czegoś się im zabroni, tym głośniej będą o tym mówić. Bo to znak, że trafili w czuły punkt. Jaką trzeba mieć odwagę, by wiedząc, że będzie się narażonym na kpiny, wmawiać innym, że nie da się zmierzyć długości i poziomu oklasków, skoro w innym medium publicznym na inne potrzeby nawet ręcznie liczono demonstrantów.
Chyba że to nie odwaga, a jedynie dziecięca naiwność, która wierzy, że jeśli zamyka się oczy, to jest się niewidzialnym. Chyba że to nie odwaga, a naiwność, że nie dając raz dojść do głosu artyście, zapanuje się nad tym, co myślą ludzie. Chyba że to nie odwaga, a zwykła głupota, która zakłada, że wyciszając Samrzowskiego, ludzie nie pójdą do kina. Bo że pójdą to pewne. Sam pójdę. Chcę się przekonać, co tak bardzo boli tych, którzy boją się, żeby inni się o tym dowiedzieli.