Tupolew nie informował wieży
Niemiecka federalna komisja do badania katastrof lotniczych BFU nie potwierdziła doniesień, że pilot rosyjskiego Tupolewa - półtorej minuty przed kolizją z Boeingiem - zawiadomił wieżę kontrolną w Zurychu o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Podobne stanowisko zajęli szwajcarscy kontrolerzy, zajmujący się sprawą.
W Niemczech trwa analiza zawartości czarnych skrzynek z rozbitych samolotów. Jest to jednak znacznie utrudnione, ponieważ taśmy z nagraniami parametrów lotu oraz rozmów w kokpicie zostały poważnie uszkodzone. Przed wyciągnięciem ostatecznych wniosków, nagrania należy zrekonstruować, co jest czasochłonne.
Wyniki analizy pomogą w ustaleniu przyczyn katastrofy, w której zginęło 71 osób. Samoloty - rosyjski Tupolew oraz transportowy Boeing - zderzyły się w powietrzu w nocy z poniedziałku na wtorek, nad Ueberlingen nad Jeziorem Bodeńskim.
Według dotychczasowych ustaleń, szwajcarski kontroler na lotnisku Kloten w Zurychu zbyt późno miał nakazać Tupolewowi zejście na niższy pułap. Drugi z pracujących tej nocy kontrolerów zrobił sobie wtedy przerwę, choć zabraniał mu tego regulamin. Dyżur miały wtedy pełnić dwie osoby, gdyż tej nocy wyłączony był aparat ostrzegający kontrolerów o niebezpiecznych sytuacjach w podlegającym im obszarze powietrznym.
O zagrożeniu zasygnalizował rosyjskiemu pilotowi aparat antykolizyjny. Taki aparat włączył się również na pokładzie Boeinga i awaryjnie sam obniżył lot. Oba samoloty równocześnie zeszły 200 metrów niżej i wtedy nastąpiło zderzenie.
Szwajcarskie władze wszczęły śledztwo przeciwko dyżurującym wtedy kontrolerom ruchu pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci. Ponadto ujawniono, że pod koniec czerwca szwajcarski nadzór lotniczy zakwestionował system radarowy firmy Skyguide, która w Szwajcarii zajmuje się kontrolą przestrzeni powietrznej.(ck)