Tunezja: lider opozycyjnej partii zastrzelony przed domem
Po zabójstwie opozycyjnego polityka w Tunezji, który został zastrzelony przed swoim domem, demonstranci atakowali biura rządzącej Partii Odrodzenia (Hizb an-Nahda). Protesty wybuchły m.in. w mieście Sidi Bouzid, które jest kolebką arabskiej wiosny. Z kolei w starciach w Tunisie został zabity 46-letni policjant - powiadomiło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.
06.02.2013 | aktual.: 07.02.2013 01:02
48-letni Szokri Belaid, przewodniczący Ruchu Demokratycznych Patriotów, marksistowskiej partii panarabskiej, został trafiony w głowę i w szyję, gdy wybierał się do pracy - poinformował jego brat. Zmarł w drodze do szpitala. Tożsamość sprawcy nie jest znana.
Zaniepokojenie tym aktem przemocy w dawnej kolonii wyraził prezydent Francji Francois Hollande. - To zabójstwo pozostawia Tunezję bez jednego z najodważniejszych i najbardziej wolnych głosów - ocenił. Hollande zaapelował do Tunezyjczyków o "poszanowanie dla ideałów wyznawanych w czasie rewolucji" z 2011 roku.
Ministerstwo podało w komunikacie, że 46-letni policjant zmarł z powodu urazu klatki piersiowej - został zraniony kamieniami rzucanymi podczas operacji rozpraszania manifestantów.
W Tunezji demonstranci plądrowali biura rządzącej partii w pobliżu Sidi Bouzid i w mieście Kafsa. W wielu miastach, m.in. w Sidi Bouzid, Al-Kasrajn i w stolicy Tunisie zebrały się tłumy, żeby zaprotestować po zabójstwie Belaida i przeciwko rządzącej islamistycznej Partii Odrodzenia. W pierwszym z tych miast zebrały się 4 tys. ludzi, którzy podpalali opony i ciskali kamienie w stronę policji. Mieszkaniec miasta mówił agencjom prasowym o "wielkiej wściekłości" tłumu.
Właśnie w Sidi Bouzid podpalił się pod koniec 2010 roku w proteście przeciwko biedzie i bezrobociu młody Tunezyjczyk, co dało impuls społecznej rewolcie.
Opozycja w reakcji na zabójstwo Belaida ogłosiła, że wycofuje 90 swoich członków z konstytuanty, która obecnie pełni funkcję parlamentu i przygotowuje nową, porewolucyjną konstytucję.
Zastrzelony w środę Szokri Belaid uchodził za zaprzysięgłego laickiego krytyka umiarkowanie islamistycznego tunezyjskiego rządu. Zabójstwo zapewne podsyci napięcia w kraju, którego droga od dyktatury do demokracji była stawiana jako przykład dla świata arabskiego - zaznacza agencja AP.
Tunezyjski premier Hamadi Dżebali z Partii Odrodzenia potępił atak jako "morderstwo polityczne" i zamach na rewolucję arabskiej wiosny. Oświadczył, że zabójcom polityka zależało na tym, by "go uciszyć".
W rozmowie z tunezyjskim radiem mówił, że był to "akt kryminalny, akt terroru wymierzony nie tylko w Belaida, ale w całą Tunezję"; apelował o rozsądek, aby nie dopuścić do tego, by w kraju zapanował chaos.
Z kolei w przemówieniu do narodu premier ogłosił, że utworzy rząd bezpartyjnych technokratów. Jak wyjaśnił, decyzję podjął z powodu fiaska trwających od miesięcy negocjacji między partiami koalicji rządowej w sprawie rozdziału najważniejszych tek w rządzie.
W związku z zabójstwem prezydent Tunezji Monsif Marzuki skrócił wizytę we Francji i odwołał planowaną na czwartek wizytę w Egipcie. W czasie przemówienia w Parlamencie Europejskim w Strasburgu Marzuki zapowiedział, że będzie walczył z "wrogami rewolucji".
Rodzina zabitego oskarżyła Partię Odrodzenia o to, że była inspiratorem zabójstwa, ale nie rozwinęła później tego wątku. Ugrupowanie to potępiło natomiast "odrażający czyn mający na celu zdestabilizowanie kraju" i oświadczyło, że zabójcy chcą "rozlewu krwi", ale nie osiągną swego celu.
W dwa lata od rewolucji, która obaliła prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego i zapoczątkowała arabską wiosnę w innych krajach regionu, Tunezyjczycy obarczają nowy rząd winą za brak poprawy warunków życia - w tym wzrost bezrobocia. Głównym partnerem gospodarczym Tunezji jest przeżywająca kryzys strefa euro.
Umiarkowanie islamistyczny rząd doszedł do władzy w następstwie pierwszych po arabskiej wiośnie wyborów w październiku 2011 roku.