SpołeczeństwoTrumna w kolorze czerwonego Ferrari. "Spełniam wszystkie zachcianki klientów"

Trumna w kolorze czerwonego Ferrari. "Spełniam wszystkie zachcianki klientów"

Dzieci śmiały się z niego, że na pewno śpi w trumnie jak wampir albo, że mieszka na cmentarzu, ale niewiele sobie z tego robił. – Byłem dumny – mówi nam Wiktor Koperski, który dziś jest współwłaścicielem rodzinnego przedsiębiorstwa pogrzebowego Koperski i Wspólnicy, prowadzonego od 3 pokoleń, od 1937 roku.

Trumna w kolorze czerwonego Ferrari. "Spełniam wszystkie zachcianki klientów"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne firmy Koperski
Nina Harbuz

30.10.2017 | aktual.: 30.10.2017 17:00

Jest taki kawał: w co się bawią dzieci przedsiębiorcy pogrzebowego? W chowanego.

Wiktor Koperski jako dziecko najchętniej bawił się w pogrzeby, w piaskownicy. Z bratem i kolegami zakopywali małą dębową, pokrytą czarną, błyszczącą politurą trumienkę, zrobioną przez dziadka Władysława w 1937 roku. Chowali do niej kamyki, sztućce. Potem odkopywali i zaczynali zabawę od nowa. Niektóre dzieci śmiały się z niego, że na pewno śpi w trumnie jak wampir albo, że mieszka na cmentarzu, ale niewiele sobie z tego robił. – Byłem dumny – mówi Wiktor, który dziś jest współwłaścicielem rodzinnego przedsiębiorstwa pogrzebowego Koperski i Wspólnicy, prowadzonego od 3 pokoleń.

Obraz
Obraz;
Źródło zdjęć: © Archiwum własne Firma KoperskiŹródło zdjęć: © Archiwum prywatne firma Koperski

Z dzieciństwa pamięta zapach trocin, wśród których się bawił, berka między trumnami w zakładzie tuż za domem i czarne kombinezony pracowników. Mało praktyczne, ale odpowiadające kolorowi żałoby. Sam dostał kiedyś taki kombinezon od ojca. Podwinął rękawy i nogawki i paradował w nim między pracownikami, zajadając kanapki z paprykarzem szczecińskim.

Pierwszych klientów obsłużył kiedy miał 5 lat. Trochę przez przypadek, bo na chwilę został sam w zakładzie, kiedy rodzice poszli po zakupy do pobliskiego sklepu. Weszła kobieta i mężczyzna, smutni, ale spokojni. Chcieli zamówić przewóz osoby zmarłej. Przyjął zlecenie, poprosił o numer telefonu, a kiedy wyszli, rozpłakał się ze strachu, że nie wrócą, bo źle ich obsłużył. Wrócili.

Obraz
© Archiwum prywatne firmy Koperski

Wiktor Koperski w wieku 5 lat

Pierwszą w życiu trumnę zbił w wakacje między podstawówką, a gimnazjum, w 2004 roku. Była ciężka, dębowa. Trochę krzywo mu wyszło, trzeba było poprawiać, ojciec nie był zadowolony, ale i tak zapłacił mu za pracę. 5 złotych za godzinę. Pracował codziennie od czterech do ośmiu godzin, więc uzbierał na zakup wymarzonej oficjalnej piłki Mistrzostw Europy, które akurat rozgrywały się w Portugalii.

Strach przed śmiercią? Raz go poczuł, kiedy miał 5 lat i znalazł nieżyjącego dziadka. Szedł do niego z obiadem, na talerzu parowały kopytka. Dziadek leżał na łóżku, spał, ale się nie ruszał. Wiktor pobiegł do niani, powiedzieć, że chyba stało się coś złego. To był pierwszy zmarły jakiego zobaczył w życiu. Potem, przez kilka godzin oglądał ciało dziadka, wystawione w trumnie, w dużym pokoju. Wokół kręcili się bliscy i sąsiedzi, żegnali z umarłym. Wiktorowi wydało się to naturalne. Smutno mu było, że już więcej nie zobaczy się z dziadkiem i nie dostanie od niego cukierków, po które wysyłał do sklepu, mimo zakazu rodziców, pracowników zakładu pogrzebowego. Jedyne co się zmieniło od tego momentu, to zaczął zadawać rodzicom więcej pytań. Dlaczego ludzie umierają? Dlaczego płaczą? Dlaczego trumnę niesie się na ramionach? Co się dzieje z człowiekiem po śmierci?

Obraz
© Archiwum prywatne firmy Koperski i Wspólnicy

Wiktor Koperski w wieku 7 lat

W gimnazjum, liceum i na studiach, to on odpowiadał na pytania ciekawskich. Dementował plotki, jakoby zmarłym łamano kości, żeby wyprostować zastygłe ciało nieboszczyka. Prostował też miejską legendę, o tym, że członka jego rodziny żywcem zakopano w trumnie na cmentarzu. – Pytali mnie też ciągle o to, czy śpimy w trumnach, czy w naszym domu straszy, czy się boimy, czy dobrze sypiamy?

Obraz
© Archiwum prywatne/ Wiktor Koperski | On cloud 9

Wiktor Koperski dziś. Foto: On Cloud Nine

W liceum zbuntował się przeciwko rodzinnemu biznesowi. – Nie chciałem dorosnąć, to była ucieczka przed odpowiedzialnością i obowiązkami, a nie trudnym tematem, który oswoiłem – tłumaczy Wiktor. Zajął się muzyką. Przez kilka lat grał w zespołach na gitarze elektrycznej i instrumentach klawiszowych. Kiedy urodził się jego pierwszy syn Władysław, noszący imię na cześć pradziadka, założyciela firmy, wrócił do rodzinnego przedsiębiorstwa. – Znalazłem swoje miejsce w firmie i sens tej pracy. Najważniejsze jest bycie blisko ludzi w jednym z najtrudniejszych momentów w ich życiu – dodaje Wiktor.

Obraz
© Archiwum prywatne firmy Koperski | pion fotografia

Spełnia wszystkie zachcianki i prośby klientów. – Kiedyś pewna kobieta zamówiła trumnę dla zmarłego męża w kolorze czerwonego Ferrari, bo to była ulubiona barwa i marka zmarłego – opowiada. – Na pogrzeb górników zamówiono od nas całe czarne trumny, w kolorze węgla. A najdziwniejsze zamówienie realizuję teraz. Kolega, który projektuje łodzie i jest estetą, zamówił u mnie realizację projektu jego własnej trumny, nad którym sam będzie czuwał, bo boi się, że rodzina wybierze coś, co by mu się zupełnie nie spodobało. Dodam, że to mężczyzna po 30-tce i na nic nie choruje. Po prostu chce mieć wpływ na ten ostatni wybór w swoim życiu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (74)