Maharadża przygarnął dzieci z Polski. Polski rząd ma problem z przyjęciem dzieci z Aleppo
Polacy mają więcej serca i empatii niż polski rząd. To jeden z wielu krytycznych komentarzy, które rozniosły się m.in. po Twitterze i Facebooku w odpowiedzi na odmowę przyjęcia syryjskich sierot przez polski rząd. Jeden z internautów przypomniał nawet historię maharadży Nawanagaru, który w latach 1942-1946 pomógł polskim dzieciom ewakuowanym z ZSRR.
Maharadża a sprawa polska
Maharadża po raz pierwszy usłyszał o Polsce w latach 20. Mieszkał wtedy wraz ze stryjem w Szwajcarii, gdzie poznał Ignacego Jana Paderewskiego. Rozmowy z wybitnym kompozytorem i pianistą oraz politykiem zrobiły na księciu ogromne wrażenie. Jam sahib Digvijaysinhji, bo o nim mowa, jako jeden z dwóch hinduskich delegatów w gabinecie wojennym Wielkiej Brytanii poznał także innego wybitnego Polaka generała Władysława Sikorskiego. Wiedza na temat Polski zdobyta w czasie rozmów z Paderewskim i Sikorskim sprawiła, że maharadża nie wahał się ani przez moment, kiedy nadarzyła się okazja, żeby pomóc rodakom znajomych.
Polish Children Camp w Indiach
W czasie II wojny światowej, konkretnie 24 grudnia 1941 Józef Stalin wydał zgodę, aby z ZSRR wyjechały osierocone polskie dzieci. W Aszchabadzie (w czasach wojny część Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, obecnie stolica i największe miasto Turkmenistanu), przy granicy z Iranem zorganizowano polski sierociniec, do którego trafiały dzieci z całego Związku Radzieckiego.
W 1942 dzięki działaniom Delegatury Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie w obecnym stanie Gudźarat, w Balachadi koło Jamnagaru (Indie), czyli niedaleko letniej rezydencji maharadży, powstał Polish Children Camp. Osiedle to mogło pomieścić około tysiąca osób, ale od początku było przeznaczone dla polskich dzieci w wieku 2-15 lat, którym udało się wydostać z terenu ZSRR razem z armią Andersa. Składało się z 60 parterowych, krytych czerwoną dachówką baraków. Nauczycielkami starszych dzieci były kobiety, które ocalały z sowieckich łagrów. Na terenie obozu powiewała polska flaga.
Maharadża Jam sahib Digvijaysinhji nie tylko sam finansował pobyt polskich dzieci w Indiach, ale też nakłonił Izbę Książąt Indyjskich, by ta przyjęła na siebie zobowiązanie utrzymania pięciuset polskich dzieci do końca II wojny światowej. Tak też się stało. W Delhi został powołany Komitet Pomocy Dzieciom Polskim. Funkcjonował on dzięki składkom od osób prywatnych oraz kwotom indywidualnym wpłacanym przez kilkudziesięciu maharadżów. Otworzono także rachunek bankowy pod nazwą „The Polish Children's Account”, na którym zdeponowano wyjściową dotację w wysokości 50 tysięcy rupii. Znaczną sumę w wysokości 8.5 tys. rupii zebrał Indyjski Czerwony Krzyż. W skład wspomnianego Komitetu wchodzili między innymi: katolicki arcybiskup Bombaju Thomas Roberts, przedstawiciele Izby Książąt Indyjskich, przedstawiciel rządu indyjskiego w randze wiceministra kpt. Archibald Webb, a ze strony polskiej konsul Eugeniusz Banasiński.
Ojciec maharadża
Przez cały okres funkcjonowanie osiedla, czyli do 1946 roku maharadża wspierał je finansowo. A przebywającym w nim dzieciom z Polski, które często odwiedzał, mówił podobno: "Nie uważajcie się za sieroty. Jesteście teraz Nawanagaryjczykami, ja jestem Bapu, ojciec wszystkich mieszkańców Nawanagaru, w tym również i wasz".
Warto dodać, że w Warszawie upamiętniono maharadżę, który przed laty uratował życie wielu sierotom z Polski. Na Ochocie znajduje się Skwer Dobrego Maharadży (Digvijaysinhji) oraz pomnik ku jego czci.
Rzecznik i minister się tłumaczą
Głos w sprawie syryjskich dzieci, które chciał sprowadzić do Sopotu prezydent Jacek Karnowski, zabrał w sobotę rzecznik rządu Rafał Bochenek. Na specjalnie zwołanej konferencji powiedział: "Główną nieprawdziwą informacją jest to, że rząd polski odmówił przyjęcia dzieci z Aleppo; jest to informacja nieprawdziwa, rząd polski nie podjął żadnej decyzji w tej sprawie, żadna decyzja w tej sprawie nie zapadła, a pismo które zostało wystosowane (przez MSWiA) w odpowiedzi na pismo pana prezydenta Sopotu Karnowskiego było pismem, które wskazywało na obiektywne trudności związane z przeprowadzeniem tego typu działań".
Sprawa dzieci z Aleppo budzi emocje
Wielu dziennikarzy, ale też zwykli ludzie są oburzeni powściągliwością polskich władz w sprawie dzieci z Syrii. O czym świadczą liczne tweety, których najwięcej pojawiło się w sobotę.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Z kolei opozycja domaga się dyskusji na temat najmłodszych uchodźców z Syrii w czasie najbliższego posiedzenia Sejmu, które rozpocznie się 8 lutego.