Telefony komórkowe nowym celem hakerów
Pierwszy w historii wirus zaatakował telefony komórkowe. Szkodnik ukrywa się pod nazwą rzeczywiście istniejącego programu Caribe Security Manager - twierdzą eksperci z firmy Kaspersky Lab. "Po ściągnięciu go za pomocą telefonu komórkowego instaluje się w aparacie i aktywuje przy każdym jego włączeniu. Jest tak sprytny, że wyszukuje najbliżej zlokalizowany inny telefon i przesyła się do niego. Dotyczy to aparatów działających pod kontrolą systemu operacyjnego Symbian, posiadających funkcję Bluetooth. Robak uaktywni się tylko wtedy, gdy abonent mu to umożliwi" - twierdzi Robert Kapuściński, dyrektor ds. technicznych firmy Kaspersky Lab - pisze "Metropol".
Telefon, który odbierze zawirusowany plik, wyświetla następujący komunikat: "Receive message via Bluetooth from" i dalej identyfikator aparatu, z którego sam się wysłał. Jeżeli użytkownik zezwoli na odebranie wirusa, ten zapyta, czy uruchomić plik. Zdaniem specjalistów z Kaspersky Lab, wystarczy odpowiedzieć "nie", by uchronić się przed zainstalowaniem robaka. Wirus może atakować m.in. telefony Nokia 3650, 7650 oraz N-Gage. Specjaliści zapewniają, że poza rozprzestrzenianiem się robak nie wykonuje żadnych dodatkowych operacji. Mimo to jego obecność może spowodować zakłócenia w pracy zainfekowanego telefonu - podaje dziennik.
"Nasi klienci nie zgłaszali nam do tej pory tego typu problemów" - mówi Jacek Kalinowski z sieci Idea. Jego zdaniem, najbezpieczniejsze jest ściąganie gier czy innych plików z autoryzowanych stron internetowych. Wtedy operator bierze odpowiedzialność za ewentualne usterki spowodowane zainfekowaniem telefonu i naprawia je w ramach gwarancji. W innym wypadku abonent musi sam pokryć koszty naprawy. Zdaniem ekspertów, twórca wirusa chciał udowodnić, że telefony komórkowe nie są zabezpieczone przed hakerami - informuje gazeta. (PAP)