PolskaTajne interesy w gabinecie Piechy

Tajne interesy w gabinecie Piechy

Wiceminister Bolesław Piecha za plecami ministra Religi próbował wprowadzić na polski rynek przetwórstwa osocza francuski koncern LFB – dowiedziała się "Gazeta Polska". Gry lobbingowe w Ministerstwie Zdrowia doprowadziły do zablokowania programu samowystarczalności Polski w leczeniu krwią i lekami z krwi. Polska straci setki milionów złotych rocznie. Tarcia w resorcie spowodowały, że upadł program, nie ma pieniędzy ani na przetwórstwo osocza, ani na leki.

04.12.2007 | aktual.: 04.12.2007 11:05

Program samowystarczalności w leczeniu krwią i produkowanymi z niej lekami, jeden ze sztandarowych programów byłego ministra zdrowia Zbigniewa Religi, miał uwolnić Polskę od trwającego przez 13 lat układu o charakterze korupcyjnym, dotyczącym przetwarzania polskiego osocza. Powodował on miliardowe straty.

– Gdyby program zaczął być realizowany, LFB miałby niewielkie szanse, by wygrać konkurs na przetwórstwo polskiego osocza, bo koncern nie ma w Polsce zarejestrowanego ani jednego produktu z osocza – mówi jeden z urzędników ministerialnych. Zastrzega anonimowość: – Kierownictwo resortu się zmieniło, ale nadal są tu ludzie, którzy mieli wpływ na decyzję o utrąceniu programu.

Piecha, Milewski i spółka

Okazało się, że nie ma pieniędzy w ministerialnym budżecie ani na realizację programu, ani na przetworzenie osocza na leki. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, ze 100 mln złotych, które miały być według początkowych założeń przeznaczone na Narodowy Program Leczenia Hemofilii, bieżące frakcjonowanie osocza i zakup interwencyjny leków, ostatecznie znaleziono w resortowym budżecie zaledwie 21 mln. To kropla w morzu. Tak przynajmniej było do ostatniego posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia w ubiegłym tygodniu.

Ale gotówka i tak trafi do obcych koncernów. Osoby zajmujące się w resorcie budżetem dobrze o tym wiedzą, bo minister zdrowia nie ma wyjścia – musi zakupić gotowe leki za granicą, ponieważ do ich zapewnienia chorym jest zobowiązany ustawą i zaleceniami WHO. A to wydatek łącznie nawet kilkuset milionów złotych rocznie.

Na to tylko czekają dysponujący nadwyżkami leków obcy producenci. A polskie osocze trzeba będzie sprzedać zachodnim koncernom lub wylać, bo się przeterminuje, a nie ma go gdzie składować. Projekt samowystarczalności, w tym budowy w Polsce przetwórni osocza, znów oddali się w nieokreśloną przyszłość. Kolejny raz zadziałała „niewidzialna ręka” lobbystów.

Ponieważ nie znaleziono pieniędzy na realizację programu samowystarczalności, minister zdrowia nie mógł go zatwierdzić, tym samym nie zajmie się nim nowy premier i Rada Ministrów. A dla programu swoje poparcie już wcześniej wyraził minister gospodarki. Wszystko wskazuje, że jak w przypadku spółki Biofarm International w 1993 r. i potem LFO – jakieś „tajemnicze siły” w resorcie chcą ochronić układ o charakterze korupcyjnym, ewidentnie niekorzystny dla budżetu państwa i chorych. Może liczą, że nowe kierownictwo, nieznające jeszcze specyfiki tematu, da się omamić rzekomo korzystnymi, podsuniętymi mu rozwiązaniami?

Gra toczy się o wart setki milionów złotych rocznie rynek krwi w Polsce, dlatego działania lobbystów zachodnich koncernów, które obawiają się utraty niezwykle dochodowego źródła corocznego zysku, są bezwzględne i będą toczyły się „do krwi ostatniej”.

1 marca br. na biurko wiceministra Piechy trafiło pismo grupy, na którą składały się: francuski koncern LFB (Laboratoire Francais du Fractionnement et des Biotechnologies), Biomed Warszawa i Polski Holding Farmaceutyczny, kierowany wówczas przez Jerzego Milewskiego. W piśmie powoływano się na wcześniejsze ustalenia z wiceministrem Piechą – jego rozmowy pozagabinetowe z prezesem LFB, które odbyły się 11 stycznia. Pismo, które trafiło do Piechy, to list intencyjny w sprawie budowy zakładu frakcjonowania osocza. Piecha nadał sprawie bieg. Przesłał je do dyrektora departamentu prawnego Władysława Puzonia. Sprawa wyszła jednak na jaw, dowiedział się o niej minister Religa, który tę inicjatywę ostatecznie wstrzymał. Mimo to jeszcze w sierpniu grupa domagała się od Piechy, aby odpowiedział na pismo.

Prezes Wytwórni Surowic i Szczepionek Biomed Warszawa, Andrzej Słotwiński, który podpisał pismo z 1 marca do wiceministra Piechy w tej sprawie, zadeklarował, że chętnie porozmawia z „GP” na temat frakcjonowania osocza w Polsce.

Zastanawiające, dlaczego pismo wpłynęło do Piechy, do którego kompetencji nie należał nadzór nad publiczną służbą krwi, ten bowiem podlegał wiceministrowi Jarosławowi Pinkasowi? I dlaczego za plecami ministra Religi Piecha przyrzekł coś, do czego nie miał prawa? Były wiceminister Jarosław Pinkas nie chciał rozmawiać z „GP” na ten temat. Batalia trwała od lipca

Założenia programu „Samowystarczalność RP w zakresie krwi, jej składników i produktów krwiopochodnych” w latach 2008–2012 były opracowane i znane kierownictwu Ministerstwa Zdrowia już w lipcu tego roku. Główną ideą programu było doprowadzenie do sytuacji, w której w 2013 r. w Polsce pobierano by tyle osocza, że stalibyśmy się krajem samowystarczalnym w zakresie zaopatrzenia w leki produkowane z własnego osocza. Takie są od wielu lat zalecenia Rady Europy i WHO. Chodzi m.in. o bezpieczeństwo wirusowe, a polskie osocze jest jednym z bardziej bezpiecznych pod tym względem.

Uzdrowienie sytuacji na rynku krwi i osocza to skomplikowane zadanie. Prowadzona wiele lat przez Instytut Hematologii i Transfuzjologii polityka przetwarzania osocza i zaopatrzenia chorych w otrzymywane z niego leki nie tylko nie zapewniła samowystarczalności Polski w tym zakresie, ale doprowadziła do zapaści honorowego krwiodawstwa. Zawierane przez IHiT umowy ze szwajcarskim przetwórcą na przerób naszego osocza spowodowały miliardowe straty dla budżetu i ciągły brak leków na rynku. Taka sytuacja o wyraźnym charakterze korupcyjnym trwała od 1993 aż do 2006 r. Sprawą zajęła się prokuratura, ABW i CBA. Jednocześnie Instytut torpedował każdą inicjatywę budowy fabryki przetwarzania osocza, a tylko jej powstanie w Polsce, z udziałem skarbu państwa, jest dla kraju opłacalne. Wówczas państwo będzie partycypowało w zyskach sprzedawanych nadwyżek produkcyjnych, co obniży koszt leków na rynku krajowym.

Powiązani z lobbystami zachodnich koncernów polscy urzędnicy wytaczają jednak najrozmaitsze argumenty, byle tylko storpedować budowę fabryki albo przeforsować interesy konkretnych koncernów, jak to było w przypadku LFB.

Stracą chorzy i podatnicy

Wyjście z wieloletniej zapaści na rynku krwi wymaga różnorodnych działań. W programie samowystarczalności opracowano zasady promocji honorowego krwiodawstwa, przewidziano zakup nowych ambulansów do poboru krwi, zwiększenie standardów obrotu krwią w szpitalach (by nie marnowała się, jak jest obecnie) i powołanie Narodowego Frakcjonatora, który zająłby się przetwarzaniem polskiego osocza. Jak się dowiedzieliśmy w Narodowym Centrum Krwi, gdzie opracowano program samowystarczalności, autorzy celowo nie określili w nim, kto miałby być Narodowym Frakcjonatorem i na jakich zasadach będzie wyłoniony. Decyzje te pozostawili politykom, którzy wówczas będą przy władzy. Program samowystarczalności budził zastrzeżenia departamentu prawnego Ministerstwa Zdrowia. Zakwestionował on pomysł utworzenia Narodowego Frakcjonatora. Ale odstąpił od tego, gdy przedstawiono mu ekspertyzę, która rozwiewała wątpliwości.

Potem okazało się, że resortowy departament budżetu nie umieścił wydatków na realizację programu w budżecie i zasugerował, by wpisać do programu, że będzie realizowany w miarę posiadanych środków. A że środków brakuje... Tymczasem na poprzedni program, opracowany przez Instytut Hematologii i Transfuzjologii, obowiązujący do 2008 r., potrzeba 100 mln zł rocznie – na przetworzenie polskiego osocza za granicą. Zaś nowy program Narodowego Centrum Krwi przewidywał w ciągu sześciu lat (2008–2012) łączne wydatki około 240 mln zł (40 mln zł rocznie), w tym 114 mln zł w pierwszych dwóch latach na przetworzenie polskiego osocza za granicą, do czasu gdy zajmie się tym Narodowy Frakcjonator.

Wszystko wskazuje na to, że idea uzdrowienia rynku krwi upadnie na starcie. Przegrają jak zwykle podatnicy, ale przede wszystkim chorzy. Chyba że nowa minister zdrowia ukróci gry lobbystów i urzędników.

Leszek Misiak

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)