PolskaTajemnice Lecha Wałęsy: wygrywałem w totka zawsze, gdy potrzebowałem

Tajemnice Lecha Wałęsy: wygrywałem w totka zawsze, gdy potrzebowałem

Nie do wiary! Były prezydent Lech Wałęsa (70 l.) oznajmił, że pieniądze, które wygrywał w latach 70. w totolotka, pojawiały się jak na zamówienie! Wystarczyło, że na coś ważnego brakowało i los od razu podpowiadał mu, jak ma obstawiać zakłady. – Mogę powiedzieć, że wygrywałem zawsze, kiedy naprawdę potrzebowałem – stwierdził. Ujawnił przy okazji, że w latach 1970–1972 wygrał w sumie 35 000 zł.

Tajemnice Lecha Wałęsy: wygrywałem w totka zawsze, gdy potrzebowałem
Źródło zdjęć: © newspix.pl | Bogdan Hrywniak

To wtedy była prawdziwa fortuna! Cena czarno-białego telewizora, czyli superluksusowego wówczas towaru, wynosiła na początku dekady 7800 zł. Wałęsa kupił sobie taki w 1971 roku, właśnie za pieniądze wygrane – jak utrzymywał – w totolotka. To był generalnie dobry czas dla Wałęsów. W 1972 r. przeprowadzili się do M3 w nowym bloku (szczyt marzeń ówczesnych Polaków) i zaczęli wyposażać mieszkanie w sprzęty, które wtedy ani nie były tanie, ani łatwo dostępne.

Danuta Wałęsowa (64 l.) tak to podsumowała w swojej książce: "jak nas było stać, systematycznie dokupowaliśmy meble – wersalkę, czy stół. Po prostu dorabialiśmy się. (...) Nie pamiętam, jakiej marki był nasz pierwszy telewizor. Na pewno czarno-biały, bo innych nie było. Radio też z czasem mieliśmy". Wałęsowie mieli też wówczas samochód marki Warszawa. To, co przynosił do domu przyszły prezydent, pozwalało na tankowanie do pełna (o ile na stacji była benzyna) i kupowanie części do auta, które często się psuło.

Rodzina Wałęsów szybko się powiększała, ale i życie stawało się znośniejsze. "Pralkę kupiliśmy dzięki temu, że mąż znów wygrał w totolotka (...). On do dziś gra w totolotka. Jednak Pan Bóg nie daje mu wygrywać, gdyż nie potrzeba mu już tych wygranych. On zawsze powtarza: 'kiedy bardzo potrzebowałem, to wygrywałem'. A teraz nie wygrywa" – pisała Danuta Wałęsa w książce „Marzenia i tajemnice”. **R
Ale nie wszyscy wierzą w niebywałe szczęście Lecha Wałęsy. Historycy wyciągają z archiwów ciekawe notatki, ponoć sporządzone przez funkcjonariuszy SB. Jeden z nich miał wyliczyć, że wynagrodzenie Wałęsy za współpracę z SB jako agent „Bolek” wyniosło 13 100 zł. Jaka była prawda? Były prezydent wciąż różnie opowiada o tamtych czasach. Dziś twierdzi, że wielkie pieniądze, które, na marginesie, stanowiły równowartość sumy dobrych rocznych pensji – same pchały mu się do portfela. Wałęsa jest po prostu w czepku urodzony!

Niemniej – jak sugerują autorzy książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” – Wałęsa miał trochę szczęściu pomagać. Przynajmniej w pierwszej połowie lat 70. Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk zarzucają nobliście, że kontynuował współpracę z SB aż do 1976 r. Dopiero wtedy przestało mu się dobrze powodzić. Wyrzucono go z pracy, a przez działalność w podziemiu nie mógł znaleźć nowej. Doszło do tego, że znajomi kupowali Wałęsom jedzenie.

Lata 70. były więc dla przyszłego noblisty nie tylko okresem zmagań z codziennością. Był to dla niego również czas podejmowania trudnych, być może najważniejszych, wyborów życiowych...

Polecamy w wydaniu internetowym Fakt.pl: Warzecha: To było ludobójstwo

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1775)