- W ostatnich tygodniach nastąpiło kilka wydarzeń niedobrych dla Rosji. Putinowi zaczyna palić się grunt pod nogami - ocenił w programie "Newsroom WP" były ambasador RP w Ukrainie Bartosz Cichocki. Według niego, jest ryzyko, że do piątkowego szczytu na Alasce w ogóle nie dojdzie lub spotkanie zakończy się na niczym.
- Dostrzegam takie ryzyko, że do tego szczytu w ogóle może nie dojść, albo że zakończy się na niczym (…). Drugi wariant jest taki, że ten szczyt rozpocznie jakiś proces. Być może uda się ograniczyć intensywność konfliktu - mówił gość WP. W jego ocenie najmniej prawdopodobny jest scenariusz, w którym spotkanie Trumpa i Putina zakończy wojnę. Jak mówił "pozycje ukraińska i rosyjska są od siebie bardzo dalekie, a obecna sytuacja na froncie nie wyłania jednoznacznej przewagi którejś ze stron".
- Nieobecność prezydenta Zełenskiego (na Alasce - red.) właściwie zwalnia go z odpowiedzialności; on nie będzie zobowiązany ustaleniami prezydenta Trumpa i prezydenta Putina - podkreślił Cichocki. Według niego prezydent Ukrainy "popełniłby polityczne samobójstwo", godząc się na zawieszenie broni czy ustępstwa terytorialne względem Rosji.
Gość WP wskazał, że "w ostatnich tygodniach nastąpiło kilka wydarzeń niedobrych dla Rosji". Pierwszym jest porozumienie między Armenią, Azerbejdżanem i Stanami Zjednoczonymi. Cichocki przypomniał, że kraje te to obecnie "główny korytarz między Iranem a Rosją i nagle w ten strategiczny punkt mają wejść Amerykanie".
Ponadto USA zgodziły się znieść ograniczenia eksportu m.in. niektórych półprzewodników do Chin, a także prowadzą rozmowy z Indiami ws. rosyjskiej ropy naftowej.
- Jeśli to się uda, to prezydent Putin znajdzie się w jeszcze trudniejszej sytuacji, niż jest. Dzisiaj widzimy już, że Putinowi zaczyna palić się grunt pod nogami - podkreślił Cichocki, dodając, że sytuacja gospodarcza Rosji pogarsza się z kwartału na kwartał.