Surowo, ale na luzie
Nawet 50 złotych kary musi zapłacić ustecki
urzędnik, który spóźni się na spotkanie kierownictwa ratusza.
Jakby tego było mało naczelnicy, którzy spóźnią się ponad pół
godziny, muszą dobrowolnie wystąpić o zwolnienie ich z pracy...
Pomysł zdyscyplinowania szefów wydziałów, którzy wciąż spóźniali
się na zebrania wyszedł od burmistrza Jacka Graczyka.
Samorządowiec przygotował nawet cennik kar, pod którym podpisali
się wszyscy naczelnicy - pisze "Głos Pomorza".
25.06.2004 | aktual.: 26.06.2004 08:59
Proszę sobie tylko nie myśleć, że w urzędzie panuje jakiś terror - wyjaśnia Graczyk. Cennik kar jest formą zabawy. Pieniądze przeznaczymy na organizację dnia samorządowca. I tak: za spóźnienie od 3 do 5 minut zapłacić trzeba 10 zł, od 6 do 10 min. - 20 zł, od 11 do 15 min. - 30 zł, a od 16 do 30 min. - 50 zł. Najsurowiej traktowani są naczelnicy, którzy spóźnią się ponad pół godziny - zgodnie z cennikiem muszą złożyć podanie o zwolnienie ich z pracy... Oczywiście te same zasady dotyczą również burmistrza, który zagadany przez dziennikarzy spóźnił się na czwartkowe zebranie. Nie miałem wyjścia, musiałem wrzucić do skarbonki 30 zł - mówi burmistrz. Miejski architekt Małgorzata Bugajewska pojemnik na pieniądze zasiliła aż trzykrotnie. Do pomysłu burmistrza podchodzi jednak na luzie. Dzięki tym karom mamy świetny ubaw - mówi. - Oczywiście teraz wszyscy się pilnują, bo nikt nie chce sięgać do swojej kieszeni - cytuje gazeta.
Pal licho z tymi pieniędzmi - mówi inny z naczelników. Najgorsze jest spojrzenie burmistrza, który każdego, kto się spóźnia, zabija wzrokiem. Szef nie znosi niepunktualności, choć sam nie zawsze przychodzi na czas. Co na to Roman Giedrojć, szef Państwowej Inspekcji Pracy? Karanie urzędników w ten sposób, nawet jeśli dobrowolnie na to przystali, jest niezgodne z Kodeksem pracy - tłumaczy. Rozumiem jednak, że pomysł burmistrza jest formą zabawy, dlatego nie będziemy interweniować. No chyba, że poskarży nam się któryś z ukaranych urzędników - cytuje dziennik.