Stołeczna policja bada sprawę gróźb wobec Rokity
Komenda Stołeczna Policji pod nadzorem
Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prowadzi postępowanie z
zawiadomienia lidera PO Jana Rokity o anonimowych listach z
pogróżkami, które przychodzą na adres jego warszawskiego mieszkania.
Jak powiedziała rzeczniczka prokuratury Renata Mazur, po przesłuchaniu Rokity przez policję jako zawiadamiającego i po analizie akt sprawy, prokuratura zdecydowała, że podstawą prawną postępowania będzie art. 191 par. 1 kodeksu karnego. Przewiduje on do 3 lat więzienia dla tego, kto "stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania".
Nadając taki kierunek postępowania, akta sprawy przesłaliśmy Komendzie Stołecznej Policji - dodała Mazur. Sprawę prowadzi wydział dochodzeniowo-śledczy KSP.
13 października lider PO w TVN24 poinformował o anonimowych listach z pogróżkami. Jak mówił, przychodzą codziennie do jego warszawskiego mieszkania odkąd - jak mówił - bracia Kaczyńscy zaczęli publicznie nawoływać do nienawiści wobec niego. Zaprezentował trzy listy, pisane na maszynie. Zacytował fragment jednego: "Grzecznie prosimy - na razie - o rychłe wyprowadzenie się z tej dzielnicy. Nie potrzebny nam tu taki plugawy osobnik. Długo czekać nie będziemy. Saska Kępa dla Polaków".
To jest efekt działalności Jarosława i Lecha Kaczyńskich. To jest efekt wzywania do nienawiści - stwierdził Rokita. Dodał, że listy otrzymuje od momentu kiedy powiedziano, że jest zbrodniarzem, że to, co robi, jest na granicy mordu. A powiedziały to - mówił lider PO - nie jakieś przypadkowe osoby, tylko prezydent mojego państwa, o którym, w dniu jego wyboru, pomimo, że była to moja porażka polityczna, powiedziałem: "To jest mój prezydent". I powiedział to premier mojego państwa. A wie pan dlaczego? Dlatego, że odmówiłem zdrady Platformy Obywatelskiej, do której mnie próbowali namawiać i zmusić przez wiele miesięcy, żeby rozbić opozycję - oświadczył Rokita.
Rokita powiadomił policję o anonimach w zeszłym tygodniu.