Stare obietnice, nowe otwarcie
Obniżka VAT do 22%, zerowy VAT na ubranka dla dzieci, podniesienie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł…
To obietnice PiS z 2015 roku, do realizacji których przez 2,5 roku rządzenia nawet się nie przymierzono. To także powód, dla którego nie bardzo się przywiązuję do obietnic, jakie padły dzisiaj. Choć pewnie te 300 złotych dla każdego ucznia się znajdzie, bo z tego akurat wyborcy mogą zechcieć rząd rozliczyć jeszcze przed wyborami samorządowymi. Pozostałe obietnice - zobaczymy, ale stan realizacji obietnic złożonych do tej pory nie napawa optymizmem.
Ze wszystkich, jakie dzisiaj złożono, najbardziej podoba mi się obietnica minimalnej emerytury dla matek wychowujących co najmniej czworo dzieci, ale i w nią trochę powątpiewam bo rząd nie może się jakoś zabrać za ułatwienie opiekunom osób zależnych dorabiania do głodowych zasiłków, co przecież powinno być łatwiejsze do przeprowadzenia i bardziej znośne dla budżetu. Ale jakoś się nie daje. I trochę przez pryzmat tego, co można byłoby zrobić, żeby realnie wesprzeć najsłabszych, a co jakoś ciągle okazuje się nie do przeprowadzenia, oceniam obietnicę podarowania każdemu dziecku w wieku szkolnych 300 złotych na wyprawkę, nawet jeśli jego rodziców na nią stać.
Jestem raczej zwolenniczką pomocniczości, polegającej na interwencji państwa tylko tam, gdzie jakieś potrzeby nie mogą zostać zaspokojone własnymi siłami rodziny i wolałabym aby państwo dołożyło nawet więcej, ale tylko rodzinom, które sobie same nie dają rady, zamiast fundować wszystkim mniej, ale za to po równo. Ale rozumiem logikę władzy, która jest w sondażowym dołku i najprostszym pomysłem na wyjście z niego wydaje się sypnięcie trochę grosza wszystkim. Politycznie jest to niewątpliwie bardzo skuteczne, co już widać po podszytej bezradnością histerii z jaką zareagowała opozycja.
Krystyna Szumilas: Zabrali 500+ matkom samotnie wychowującym dzieci, teraz obietnicą 300 zł raz w roku chcą przykryć #KonwójWstydu #OddajcieKasę.
Krzysztof Mieszkowski: Samotne matki na granicy ubóstwa nie zostały objęte programem 500+ a teraz Beata Szydło obiecuje program Mama+. Obowiązujący program Mama- kompromituje tę irracjonalną politykę populistów. Zamiast pieniędzy dla samotnych matek monstrualne nagrody dla siebie. PiSowska sprawiedliwość.
Czy trzeba więcej, żeby zrozumieć jak politycznie celny to był strzał, choć przecież mówimy o kwocie 25 zł miesięcznie na dziecko, czyli raczej „na waciki”? A jeśli przy okazji pozwoli się opozycji ośmieszyć takimi histerycznymi reakcjami, to już jest czysty polityczny zysk. Tylko nie nazywajmy go inwestycją.
Bardzo jestem natomiast ciekawa losów obietnicy obniżenia ZUS dla małych firm, bo to jest obietnica z recyklingu. Zapowiedziany dzisiaj niższy ZUS dla przychodów nieprzekraczających 2,5 krotności przeciętnego wynagrodzenia rząd obiecał pierwszy raz ponad rok temu - miał obowiązywać już od stycznia tego roku. A potem się zacięło. Jeszcze w 2017 roku obecna minister Emilewicz przekonywała, że już za momencik…
Jadwiga Emilewicz: Projekt nie upadł. Przed nami dwa posiedzenia Sejmu i chcemy, żeby na ostatnim posiedzeniu ten projekt znalazł się w pierwszym czytaniu. Projekt jest gotowy, jest po konsultacjach z Ministerstwem Zdrowia i Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Jesteśmy gotowi, żeby go implementować.
Cóż, może trzecie podejście do niego okaże się skuteczne, ale - jak już wspomniałam - nie przywiązuję się specjalnie do żadnej z dzisiaj złożonych obietnic, zwłaszcza, że niektóre nigdy nie powinny paść. Nieporozumieniem wydaje mi się premia za szybkie urodzenie drugiego dziecka, zupełnie absurdalne i niczym nieuzasadnione, no i wisienka na populistycznym torcie - zgłoszony przez premiera Gowina pomysł, żeby rodzice w wyborach głosowali także w imieniu swoich dzieci. Choć próby przepchnięcia tej akurat obietnicy bym z góry nie wykluczała, to prosty, by nie powiedzieć prostacki, pomysł na pomnożenie sobie głosów.
Bardzo jestem ciekawa jak dzisiejszy festiwal obietnic przełoży się na poparcie w sondażach, bo przecież PiS został w nich ukarany nie za meritum swoich rządów ale za styl nieodbiegający niczym od stylu poprzedników. Po kilkunastu tygodniach wałkowania pazerności władzy, czas był już najwyższy na otrząśnięcie się i zaproponowanie nowych tematów. No więc są. I opozycja wydaje się być chwilowo wobec nich bezradna.