Śmierć Polaków w Macedonii
Najpewniej w czwartek przybędzie do Polski specjalny samolot ze zwłokami dwóch polskich żołnierzy, którzy we wtorek wieczorem zginęli w tragicznym wypadku w Macedonii - poinformował w środę ambasador RP w Skopje.
05.03.2003 | aktual.: 05.03.2003 08:15
Ambasador Andrzej Dobrzyński potwierdził, że chodzi o dwóch podoficerów I Pułku Specjalnego w Lublińcu. W samochodzie, który wjechał na minę, byli także jeszcze dwaj inni polscy żołnierze i tłumaczka. Żołnierze odnieśli tylko obrażenia i po opatrzeniu w ambulatorium powrócili już do jednostki. W bardzo ciężkim stanie znajduje się natomiast polska tłumaczka Polimena Filipowska. Według wstępnych ustaleń ma złamaną nogę i rękę, problemy z kręgosłupem. Kiedy trafiła na salę operacyjną była nadal nieprzytomna.
Polscy dyplomaci ze Skopje są w stałym kontakcie z naszym batalionem i jego dowództwem oraz dowództwem wojskowym NATO. Próbowano m.in. ustalić skąd wzięła się mina, która eksplodowała pod samochodem wojskowym z patrolem polskich żołnierzy. Ambasador Dobrzyński powiedział, że na pograniczu Macedonii z Kosowem problem rozminowywania terenów jest wciąż aktualny. W tym rejonie w 2001 roku toczyły się bowiem zacięte starcia między albańskimi separatystami i macedońskimi siłami rządowymi. Jest jednak mało prawdopodobne, aby mina, która eksplodowała we wtorek, przeleżała w ziemi blisko dwa lata.
Rejon, w którym doszło do wypadku, jest rejonem operacyjnym przydzielonym polskiej jednostce sił pokojowych. Stacjonuje tu 25 polskich żołnierzy. Znajduje się tu sporo min z okresu walk z albańskimi rebeliantami. Nie można również wykluczyć, że mina została podłożona niedawno, zwłaszcza, że część rebeliantów z tak zwanej Albańskiej Armii Narodowej od dłuższego czasu zapowiada wiosenną ofensywę.
W Macedonii stacjonuje około 300 żołnierzy z państw NATO. Ich zadaniem jest monitorowanie układu pokojowego, który w 2001 roku zakończył konflikt między siłami rządowymi i albańskimi rebeliantami. (ck)