Służący księcia Karola zrezygnował
Rezygnacja wysokiego rangą służącego brytyjskiego następcy tronu, księcia Walii Karola, to jedna z pierwszych konsekwencji opublikowania w Wielkiej Brytanii raportu o skandalach na książęcym dworze. O odejściu Michaela Fawcetta poinformowano oficjalnie w czwartek.
13.03.2003 | aktual.: 13.03.2003 15:48
Raport zakończył wewnętrzne śledztwo prowadzone na Dworze św. Jakuba przez osobistego sekretarza następcy tronu, sir Michaela Peata. Dotyczyło ono m.in. potajemnej wyprzedaży cennych przedmiotów, które rodzina królewska dostaje jako prezenty. Media donosiły, że zaufany służący Fawcett miał się tym zajmować w zamian za sowity procent.
W śledztwie stwierdzono, że Fawcett co prawda otrzymał za swoje nieoficjalne usługi liczne upominki, ale Michael Peat nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości finansowych.
W swym raporcie Peat skrytykował za to sposób, w jaki parę lat temu wyciszono sprawę pewnego służącego, który poskarżył się, że padł ofiarą gwałtu na książęcym dworze. Zdaniem Peata prawdziwe okazały się doniesienia, że po skardze George'a Smitha książę Walii powiedział: "George musi odejść". Nie poinformowano policji, a pokojowcowi przyznano hojną odprawę.
Do wszczęcia śledztwa doszło po niespodziewanym zakończeniu w zeszłym roku procesu kamerdynera zmarłej księżnej Diany Paula Burrella. Był on oskarżony o kradzież wielu pamiątek po popularnej księżnej; uniewinniono go po interwencji królowej Elżbiety II, która "przypomniała sobie", że kamerdyner zwierzył się jej kiedyś, że tymczasowo przechowuje pamiątki. W ten sposób upadł główny zarzut.
Brytyjska prasa brukowa pełna była w ostatnich miesiącach wynurzeń dawnych królewskich służących, gotowych za pokaźne honorarium podzielić się z opinią publiczną swoimi wrażeniami z czasów pracy u Windsorów. Poważne dzienniki nie kryły oburzenia sposobem, w jaki rodzina panująca radzi sobie z kryzysem.
Fala skandali i krytyki skłoniła Windsorów do przeprowadzenia zakrojonego na szeroką skalę dochodzenia. Media były jednak bardzo rozczarowane, gdy okazało się, że będzie za nie odpowiadał sir Michael, wcześniej wieloletni zaufany urzędnik dworu królowej Elżbiety. Prasa zgodnie orzekła, że nie gwarantuje on bezstronności śledztwa. (iza)