Słowacy boją się BSE
Spożycie wołowiny na Słowacji spadło w
ostatnich tygodniach o ponad połowę. We wtorek laboratorium
w Bratysławie ostatecznie potwierdziło trzeci przypadek krowy
chorej na tę chorobę w Słowacji.
Weterynarze przypominają, iż choroba nie atakuje mięśni i mięso krowy nadaje się do spożycia. Innego zdania są Słowacy. Sprzedaż wołowiny spadła ostatnio o ponad 50%, a w środkowej Słowacji, gdzie odkryto trzy chore krowy, spadła prawie do zera. Rośnie sprzedaż drobiu i ryb, ale także ich cena.
Słowacy nie mogą zapomnieć, iż mięso pierwszej chorej na BSE krowy trafiło na sklepowe półki. Lekarka weterynarii dopuściła je do sprzedaży, nie czekając na wyniki testów. Została dyscyplinarnie zwolniona z pracy. Toczy się wobec niej dochodzenie o zaniedbanie obowiązków służbowych.
Słowaccy weterynarze dotychczas bezskutecznie starają się ustalić źródło zachorowań na BSE krów z ich kraju. We wszystkich przypadkach chodziło o krowy ponad 6-letnie, które nie były karmione mączką mięsno-kostną.
Prawdopodobną przyczyną zakażenia było sprowadzane z Niemiec i Holandii w połowie lat 90. mleko w proszku, którym dokarmiano cielęta i jałówki. Mogło ono zawierać tłuszcz zwierzęcy - twierdzą media.(mon)