Śledztwo ws. zdjęć z wcześniakami ma potrwać do końca roku
Prokuratura Rejonowa Katowice Centrum-Zachód chce do końca roku zamknąć śledztwo i skierować do sądu akt oskarżenia przeciw dwóm pielęgniarkom, które w szpitalu fotografowały się z niespełna kilogramowymi wcześniakami. Będzie to możliwe, jeżeli do tego czasu uda się zgromadzić pełny materiał dowodowy, głównie opinie biegłych.
09.11.2005 | aktual.: 09.11.2005 13:32
O postępach śledztwa, dotyczącego bulwersujących zdjęć wykonanych ponad dwa miesiące temu w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach, poinformował dziennikarzy szef katowickiej prokuratury, Grzegorz Ocieczek.
Jego zdaniem, postępowania nie skomplikuje przesłane do prokuratury pismo jednej z podejrzanych - 31-letniej Beaty K. - w którym zmienia ona swoje wcześniejsze stanowisko i nie przyznaje się do stawianego jej zarzutu narażenia dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Podejrzana wycofała też chęć dobrowolnego poddania się karze. Swe pierwotne przyznanie się do zarzutu tłumaczyła nagonką mediów. Prokurator podkreślił, że Beata K. nie zmieniła treści swoich wcześniejszych wyjaśnień, w których potwierdzała, że incydent, podczas którego pielęgniarka m.in. na chwilę włożyła dziecko do kieszeni fartucha, miał miejsce. Zdjęcia miały być robione "na pamiątkę".
Druga z podejrzanych, 28-letnia Karina T., od początku nie przyznawała się do zarzutu. Tłumaczyła, że sfotografowała się z dziećmi incydentalnie, w czasie ich ważenia, i starała się wówczas maksymalnie uważać.
Ocieczek powiedział, że obecnie kluczowe dla postępowania są opinie biegłych. W najbliższych dniach biegły antropolog ma otrzymać od prokuratury komplet materiałów, głównie bulwersujące zdjęcia zrobione przez pielęgniarki oraz inne fotografie, wykonane przez policyjnego technika i rodziców dziewięciu chłopców, którzy mogą na nich być.
Prokuratura wciąż nie ma pewności, które dzieci są na zdjęciach, choć w przypadku jednego z nich prok. Ocieczek mówi o 99-procentowej pewności. Mateusz, wytypowany na podstawie analizy zdjęć, na których odczytano fragment nazwiska, zmarł kilkanaście dni temu w wyniku wykrwawienia z rany po drenażu jamy otrzewnej. Tożsamość drugiego dziecka z fotografii pozostaje zagadką; prokuratura liczy, że wyjaśni ją antropolog.
Kolejnym, po badaniach antropologicznych, krokiem prokuratury będzie zlecenie ekspertyzy Zakładowi Medycyny Sądowej w Łodzi. Jego pracownicy ocenią, czy na pogorszenie stanu zdrowia i zgon Mateusza oraz stan zdrowia drugiego z dzieci mogło mieć wpływ zachowanie pielęgniarek. Gdyby taki związek został potwierdzony, prokuratura rozważy postawienie kobietom zarzutu nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka.
Obie podejrzane pielęgniarki zostały dyscyplinarnie zwolnione z pracy. Prokuratura nakazała im też powstrzymanie się od wykonywania zawodu; od tego nakazu przysługuje prawo odwołania do sądu, z czego jedna z pielęgniarek prawdopodobnie skorzysta.