Gliwice. Pierwsze chwile po wkroczeniu Armii Czerwonej oczami niemieckiego lekarza, unikatowe wydawnictwo Muzeum w Gliwicach
Dziennik niemieckiego lekarza, pisany w 1945 r. w okresie walk o Gliwice, zajęcie miasta przez Armię Czerwoną, a potem przejęcie go przez polską administrację wydało Muzeum w Gliwicach.
07.02.2021 18:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
pierwszorzędne źródło wiedzy o historii Gliwic – przekonuje dr Sebastian Rosenbaum, który opracował materiał, znaleziony 60 lat po wojnie.
W niemieckich przed wojną Gliwicach po ewakuacji szpitala miejskiego 22 stycznia 1945 roku na miejscu pozostało tylko kilku lekarzy, w tym Wolfgang Roensberg (1910–1993). Na marginesie wyczerpującej pracy w gorących dniach walk o miasto oraz w późniejszych tygodniach pisał on list do żony - Rosemarie, zaczął też prowadzić dziennik. Powstały krótkie, acz przejmujące świadectwa czasu, gdy wojna uderzyła w miasto i gdy kończyło się Gleiwitz, a zaczynały się Gliwice.
Gliwice. Prawdziwa historia w dziennikach niemieckiego lekarza
Tekst dziennika został znaleziony po ponad sześćdziesięciu latach na strychu, w klasztorze sióstr boromeuszek przy ulicy Zygmunta Starego w Gliwicach. "To świadectwo niemieckiego mieszkańca miasta Gleiwitz. Liczącego, że karty wojny odwrócą się i wszystko wróci do stanu sprzed styczniowej klęski, sprzed zajęcia miasta przez Iwana. Przygnębionego, gdy sowieccy oficerowie opowiadają mu o Jałcie, a Gliwice przejmuje polska administracja. Roensberg nie był nazistą, nie należał do partii hitlerowskiej, widać, że za nią nie przepadał, a jej działaczy oceniał krytycznie. Ale był Niemcem i jego optyka jest przeciwstawna perspektywie polskiej" – napisał we wstępie publikacji dr Sebastian Rosenbaum.
Recenzent dr Bogusław Tracz zwraca uwagę, że przetłumaczenie i opracowanie mocno nadgryzionego zębem czasu i pisanego "lekarskim" pismem dziennika było trudnym zadaniem. - Na uznanie zasługuje również pomysł opublikowania, oprócz tłumaczenia, tekstu w języku niemieckim, co w przypadku źródeł historycznych – a takowym i to niebagatelnym bez wątpienia jest ów dziennik – jest zabiegiem nie tylko słusznym, ale wręcz pożądanym. Dociekliwy czytelnik, znający niemiecki będzie mógł ponadto skonfrontować pracę tłumacza i redaktora z faksymile oryginału - podkreślił.