Serbska prasa o zamachu na Djindjicia
Zamachu, który pozbawił życia premiera Serbii Zorana Djindjicia, dokonało kilka osób, a co najmniej trzy - pisze czwartkowa prasa belgradzka. Mordercy "ubrani na niebiesko" zbiegli z miejsca zdarzenia trzema samochodami - dwoma BMW i jednym mercedesem - twierdzą zgodnie wszystkie stołeczne dzienniki. Policja, która poważnie zwiększyła patrole w stolicy i w jej okolicach, poszukuje tych właśnie samochodów.
13.03.2003 | aktual.: 13.03.2003 09:45
Zoran Djindjić został zamordowany strzałami strzelca wyborowego, a ten - lub ci - znajdował się w budynku odległym o dwieście metrów od parkingu rządu serbskiego.
"Glas" cytuje anonimowego lekarza pogotowia, który widział premiera po przewiezieniu do szpitala i twierdzi, że rany postrzałowe była "ogromne", z czego wyciąga się wniosek, że zamachowcy użyli kul dużego kalibru.
Dziennik "Nacional" informuje, że drugi zamachowiec mógł strzelać do Djindjicia z opuszczonego budynku, zniszczonego podczas bombardowań NATO, który znajduje się tuż obok gmachu rządu.
Według informacji zgromadzonych przez korespondenta AFP, strzały mogły paść ze wspomnianego opuszczonego budynku, który należał kiedyś do armii.
_ "Wraz z przyjacielem znajdowaliśmy się przed opuszczonym budynkiem, gdy zauważyłem dwa samochody wjeżdżające na parking. Wiedzieliśmy, że był w nich Djindjić, bowiem zobaczyliśmy kule, którymi się posługiwał od kiedy uszkodził sobie nogę"_ - powiedział świadek, który nie zgodził się na ujawnienie nazwiska.
_ "Wkrótce potem usłyszałem dwa strzały i odniosłem wrażenie, że pochodziły z opuszczonego budynku"_ - twierdzi świadek.
Większość dzienników, powołując się na źródła nieoficjalne, pisze, że zamachowcy byli ludźmi w wieku od 20 do 30 lat. Prasa pisze też, że ranny został ochroniarz Djindjicia, chociaż żadne źródła oficjalne nie potwierdzają tego. (mp)