SARS, nie SARS
To raczej nie SARS, a tylko jeden z kolejnych przypadków podejrzenia, jakie zdarzyły się w ostatnich dniach - powiedział o domniemanym przypadku SARS odnotowanym w Gdańsku prof. Józef Knap z Departamentu Przeciwepidemicznego Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
"Oczywiście, w stosunku do tak zaraźliwej choroby jak SARS, zawsze istnieje realne ryzyko przywozu do Polski, ale przypadek w Gdańsku to tylko jeden z kolejnych przypadków, jakie zdarzyły się w ostatnich dniach" - zastrzegł.
Zdaniem prof. Knapa, wszystkie osoby podejrzane o SARS są izolowane, natomiast pasażerowie samolotów otrzymują ulotki (z tekstem polskim i angielskim), które wyjaśniają objawy i sposób postępowania w przypadku SARS. Służby lotniskowe mają za zadanie wychwytywać potencjalnych chorych, zarówno obserwując pasażerów, jak i zadając odpowiednie pytania o to, skąd przyjeżdżają i o stan zdrowia.
"Może to być raczej bakteryjne zapalenie gardła, jednak ze względu na okoliczności podjęto wszelkie środki zapobiegawcze. W szczególności badane są kontakty pacjenta. To okazja, by sprawdzić dopracowanie procedur - zresztą wielokrotnie sprawdzonych przy poprzednich alarmach, jak dotąd na szczęście fałszywych" - tłumaczył prof. Knap.
47-letni mężczyzna, obywatel Polski, przyleciał do Warszawy z Singapuru przez Helsinki. Podczas podróży samolotem (około 20 godzin) nic mu nie dolegało. Dopiero w Gdańsku pojawiły się u niego objawy, które mogłyby wskazywać na SARS (nieżyt górnych dróg oddechowych i gorączka)
. Zgłosił się do lekarza opieki podstawowej, który skierował go do szpitala. Od wtorku przebywa w izolatce gdańskiego szpitala zakaźnego. Jednak jego objawy nie są specyficzne tylko dla SARS.