Sąd zdecydował ws. Ewy Tylman. Mocne słowa jej ojca
Sąd apelacyjny orzekł, że proces w sprawie śmierci Ewy Tylman ma ruszyć od nowa. W pierwszej instancji Adam Z. został uniewinniony. – To połowiczny sukces – mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Tylman.
23.01.2020 14:18
Ojciec Ewy Tylman z niepokojem czekał na decyzję sądu apelacyjnego. Gdy w pierwszej instancji usłyszał, że sąd uniewinnił Adama Z., zaczął krzyczeć: - Co siedzisz i nic nie mówisz? Wstawaj! Masz ostatnią szansę powiedzieć, co się stało z moją córką.
- Ten pierwszy wyrok to była porażka całego wymiaru sprawiedliwości i moje nieszczęście. Nic mi córki nie wróci, ale ten, kto za to odpowiada, musi ponieść karę. Nie odpuszczę tego. Dzisiaj jest połowiczny sukces. Proces zacznie się od nowa i wiem, że Adam Z. pójdzie w końcu siedzieć. Kara go spotka. Niestety trzeba na to czekać, a powinien zostać skazany już w pierwszej instancji. Wszystko tyle trwa, a mi już nie starcza zdrowia – mówi zdenerwowany Andrzej Tylman.
I dodał: - Tylko Adam Z. wie, co się stało z moją córką. Niech przerwie to swoje milczenie i powie mi, co zrobił z moją córką. Tylko na to czekam. Czas, by powiedział prawdę.
Sąd apelacyjny uchylił wyrok pierwszej instancji. Proces Adama Z. ruszy od nowa. - Sąd Okręgowy wydał niewłaściwy wyrok - mówił sędzia Marek Kordowiecki. - Oskarżony w swoich pierwotnych wyjaśnieniach zeznał, że Ewa Tylman uciekała przed nim. Doszło między nimi do konfliktu. W ocenie sądu nie ulega wątpliwości, że ta wersja jest wiarygodna. Zdaniem sądu pewne jest że Adam Z. widział, że Ewa Tylman znalazła się w wodzie - mówił sędzia.
Jednocześnie zaznaczył, że nie ma dowodu na to iż Adam Z. dopuścił się zabójstwa. - To co zebrała prokuratura nie udowadnia mu winy, ale co najmniej powinien odpowiadać za nieudzielenie jej pomocy – mówił sędzia Kordowiecki.
Wydając wyrok w pierwszej instancji sąd w Poznaniu tłumaczył, że Adam Z. nie miał czasu ani sposobności, by w czasie 5 minut i 8 sekund dokonać zabójstwa Ewy Tylman. To czas, na jaki Adam Z. znika z monitoringu. Wcześniej nagrania pokazują, że idzie z Ewą Tylman ulicami Poznania. Gdy kamery znów go "widzą", jest już sam. W ciągu tych kilku minut – według oskarżającej mężczyznę prokuratury – miało dojść do zbrodni.
Ewa Tylman - co się stało nad Wartą?
Sprawa jej śmierci toczy się od listopada 2015 r. 26-letnia Ewa Tylman wracała nocą z imprezy w centrum Poznania. Towarzyszył jej kolega Adam Z. Oboje byli pijani. Po raz ostatni kamery monitoringu nagrały ich w okolicy mostu św. Rocha nad Wartą. Do domu wrócił tylko Adam. Twierdził, że nie pamięta, co stało się z koleżanką.
Ciało Ewy Tylman udało się odnaleźć dopiero osiem miesięcy później. Przypadkowy przechodzień zauważył w rzece zwłoki kobiety. Prokuratura oskarżyła Adama Z. o zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym. Po trwającym dwa lata procesie sędzia orzekła, że prokuratura nie zgromadziła żadnych dowodów na winę Adama Z. Wytykała, że mężczyzna nie miał żadnego motywu, by zrobić kobiecie krzywdę.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl