Rumsfelfd się przeliczył?
Minister obrony USA Donald
Rumsfeld raz po raz odrzucał opinie wojskowych z Pentagonu, że na
wojnę w Iraku trzeba wysłać znacznie więcej wojska i broni
pancernej - podaje "New Yorker".
30.03.2003 12:14
Tygodnik pisze, że w trakcie przygotowań do wojny Rumsfeld upierał się przynajmniej sześć razy, że proponowaną przez planistów sztabowych liczebność wojsk lądowych trzeba zmniejszyć - i postawił na swoim. "Myślał, że wie najlepiej. To on podejmował decyzje na każdym etapie" - cytuje "New Yorker" anonimowego wysokiego rangą sztabowca z Pentagonu.
Sztabowiec powiedział też, że Rumsfeld odrzucił opinię dowódcy sił koalicyjnych, generała Tommy'ego Franksa, aby zaczekać z inwazją do czasu, gdy wojska amerykańskie, których Turcja nie przepuściła przez swoje terytorium, dotrą do Iraku inną drogą. Minister nie docenił też siły irackiego oporu.
"Nie dostali żadnych dodatkowych sił i środków. Tak bardzo chciał udowodnić swoją tezę - że Irakijczycy pójdą w rozsypkę" - taką opinię anonimowego byłego oficera wywiadu przytacza autor artykułu, znany dziennikarz amerykański Seymour Hersh.
Rzecznik Pentagonu uchylił się od skomentowania artykułu.
Reuter pisze, że stosunki Rumsfelda z dowództwem sił lądowych nie układają się najlepiej. Minister cieszy się za to zaufaniem amerykańskich sił operacji specjalnych, które w wojnie z Saddamem Husajnem odgrywają ważną rolę.
Hersh przytacza opinię wysokiego oficera sztabowego, że Rumsfeld chciał "tanio wygrać wojnę" i uważał, iż precyzyjne naloty bombowe i rakietowe zapewnią zwycięstwo. W Iraku jest obecnie około 125 tysięcy żołnierzy amerykańskich i brytyjskich. Amerykańskie źródła oficjalne mówiły w czwartek, że do końca kwietnia planuje się skierować tam jeszcze 100 tysięcy żołnierzy USA.(ck)