Rozluźnili katowickie ulice... węzłami
"Stojące miasta", sfrustrowani kierowcy, wszyscy spóźnieni. To niemal codzienność, jeżeli chodzi o największe miasta w naszym kraju. Katowice od lat próbują walczyć z zakorkowanymi drogami. Inwestują grube miliony, a przedstawiciele władz miasta mają poczucie, że idą w dobrym kierunku.
"Wiślanka" (Droga Krajowa nr 81) - popularna droga łącząca Katowice ze Skoczowem (skąd dostać można się do Ustronia czy Wisły). Jeszcze kilka lat temu przejechać nią w Katowicach i nie stanąć graniczyło z cudem. Wszyscy o tym wiedzieli, ale alternatywy nie było. Jedynym rozwiązaniem były zmiany. Zmiany w systemie komunikacyjnym. I tak powstał plan, który przerodził się w projekt, aż do realizacji. Dwa węzły, dwa zupełnie inne skrzyżowania, które miały zdziałać cuda.
Postawiono na rozbudowę Drogi Krajowej Nr 81 od węzła autostrady A4 z Drogą Krajową Nr 86 do budowanego węzła z ul. Armii Krajowej oraz rozbudowę DK81 na odcinku ul. Kościuszki z budową węzła Armii Krajowej.
Inwestycja ta miała posłużyć kierowcom korzystającym ze wspomnianej "Wiślanki" i udogodnić podróżowanie na trasie do i z Katowic z takich ośrodków, jak Żory, Mikołów czy Tychy.
"Przyczyni się do rozbudowy nowoczesnej infrastruktury drogowej, likwidacji 'wąskich gardeł' i uzupełnienia brakujących elementów funkcjonującej infrastruktury drogowej oraz ograniczenia kosztów środowiskowych związanych z transportem" - można przeczytać w dokumencie na temat inwestycji.
- Inwestycja ta była kluczowym projektem, dzięki któremu m.in. lokalny transport zyskał możliwość rozwoju - mówi nam Dawid Kamiński, radny Rady Miasta Katowice oraz wiceprzewodniczący Komisji Rozwoju Miasta i Komisji Klimatu.
W Katowicach już od lat walczą z tym, żeby miasto - kolokwialnie mówiąc - nie stało. To było bardzo popularne określenie wszystkich, którzy próbowali poruszać się nie tylko drogami ścisłego centrum miasta wojewódzkiego w newralgicznych godzinach, ale i tymi dojazdowymi, o czym wspomnieliśmy na początku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdecydowano się zatem mocno popracować nad rozbudową głównych dróg i skrzyżowań. Czy z perspektywy czasu udało się spełnić założone cele? - Inwestycja ta nie spowodowała nagłego usunięcia wszystkich problemów komunikacyjnych na południu Katowic, ale jako mieszkaniec dzielnicy Kostuchna doskonale pamiętam korki sprzed inwestycji i mogę je śmiało porównać do obecnej sytuacji, która jest dużo lepsza niż kilka lat temu - ocenia radny Kamiński.
- Dzięki dwupoziomowej inwestycji udrożniono ruch w stronę miast sąsiadujących z Katowicami, a dzięki stworzeniu ronda turbinowego pomiędzy dwoma dużymi dzielnicami - Piotrowicami a Ligotą - udrożniono tzw. wąskie gardło na południu miasta - dodał.
Realizacja projektu sprawiła, że południowa część Katowic przestała być postrzegana jako nieprzejezdna, ale... W mieście nikt nie zamierza spocząć na laurach. Wręcz przeciwnie - trzeba bowiem dynamicznie reagować na to, co dzieje się w tym rejonie.
- Wciąż wiele pracy przed nami. To kluczowa i ważna inwestycja, ale w związku z tym, że południowe dzielnice Katowic intensywnie się zmieniają, musimy wciąż myśleć o rozwoju lokalnego transportu, takiego jak tramwaj czy koleje - wyjaśnia radny Kamiński i przyznaje, że przed Katowicami kolejne duże zmiany transportowe.
Dodajmy, że ogromny wkład w realizację wspomnianej inwestycji miała dotacja z Unii Europejskiej. Cały projekt (mowa o etapie IV) pochłonął niemal 99,2 mln zł. Dofinansowanie wyniosło prawie 71,8 mln zł.
Zadowolenia z tych funduszy nie krył prezydent Katowic Marcin Krupa. - Cieszę się, że mogliśmy z tych środków skorzystać; myślę, że spożytkowaliśmy je naprawdę godnie i słusznie - mówił Krupa w obecności premiera Mateusza Morawieckiego, cytowany przez TVP Katowice. - To bardzo ważny element całości funkcjonowania systemu dróg w naszym mieście - dodał w nawiązaniu do wyżej wymienionych projektów.
W Katowicach nie mają najmniejszych wątpliwości, że to największa inwestycja drogowa zaraz po budowie tunelu pod Rondem im. gen. Jerzego Ziętka, czyli pod najpopularniejszym i uważanym za jedno z najtrudniejszych skrzyżowań na całym Śląsku. Tuż obok popularnego "Spodka".