ŚwiatRóża w silnej ręce

Róża w silnej ręce

Prezydent Gruzji to postać kontrowersyjna. Jedni nazywają go demokratą, inni krytykują za autorytarny styl rządzenia.

Najpierw współpracownik Eduarda Szewardnadzego, później jego zaciekły przeciwnik. Walczący z korupcją, ale i o korupcję obwiniany. Prawdziwy demokrata, a może po prostu zręczny polityk i konformista? Kim naprawdę jest Micheil Saakaszwili?

Z rządu do opozycji

Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, bo też zagmatwana jest biografia prezydenta Gruzji. Jego kariera polityczna rozwijała się błyskawicznie od 1995 roku, kiedy to powrócił do kraju po studiach prawniczych na nowojorskim Uniwersytecie Columbia i praktyce w firmie adwokackiej. Za namową przyjaciela, późniejszego premiera Zuraba Żwanii, wstąpił do popierającego Szewardnadzego Związku Obywatelskiego, a po trzech latach był już przewodniczącym klubu poselskiego Związku. Musiał cieszyć się dużym zaufaniem dawnego ministra spraw zagranicznych Związku Radzieckiego, skoro ten w 2000 roku mianował 33-letniego polityka ministrem sprawiedliwości. Nie wiedział wówczas, że mianuje swojego głównego przyszłego oponenta. Jedenaście miesięcy później wybuchła w Gruzji afera korupcyjna, której cień padł także na Saakaszwilego. Napięcie spotęgował fakt, że w tajemniczych okolicznościach zginął opozycyjny dziennikarz, krytykujący poczynania prezydenta Szewardnadzego. W tej sytuacji minister sprawiedliwości podał się do
dymisji, powołując się na względy moralne. Wystąpił ze Związku Obywatelskiego i założył własną partię, o nazwie Zjednoczony Ruch Narodowy.

Od tego momentu zaczął się nowy etap w karierze młodego polityka. Niedawny współpracownik prezydenta w 2002 roku wygrał wybory samorządowe w stolicy Gruzji, startując z listy bloku o nazwie „Tbilisi bez Szewardnadzego”. W ten sposób został przewodniczącym rady miasta, w którym mieszka jedna trzecia Gruzinów i przez szereg decyzji (na przykład podnoszenie pensji czy remonty dróg) zdobywał sobie wśród nich popularność.

Rewolucja róż

Pretekst do przejęcia władzy nadarzył się już wkrótce, gdy rząd sfałszował wybory parlamentarne z 2003 roku. Wprawdzie podobne fałszerstwa miały już miejsce w latach 1999 i 2000, ale tym razem nadarzyła się znakomita okazja, by zmusić Szewardnadzego do ustąpienia. Saakaszwili, wraz z Zurabem Żwanią i Nino Burdżanadze, rozpoczął tzw. rewolucję róż. Odbyła się ona bez rozlewu krwi, a jej nazwa pochodzi od róż, które przynieśli demonstranci do parlamentu, uniemożliwiając przeprowadzenie inauguracyjnej sesji. W styczniu 2004 roku Saakaszwili został wybrany na prezydenta, uzyskując poparcie prawie 97 proc. głosujących! Również nowe wybory parlamentarne z marca 2004 roku zakończyły się zwycięstwem partii Saakaszwilego. Jeden z najmłodszych prezydentów, władający siedmioma językami, od początku swojej pierwszej kadencji przyjął kurs prozachodni. Deklaruje, że jego celem jest członkostwo Gruzji w NATO. To jeden z głównych powodów, dla których Rosja chce odsunąć Saakaszwilego od władzy. W 2005 roku Gruzja została
włączona w Nową Politykę Sąsiedztwa Unii Europejskiej, dzięki której uzyskała kilkudziesięciomilionowe, bezzwrotne pożyczki. Głównym partnerem strategicznym Gruzji zostały Stany Zjednoczone, które szkolą i finansują gruzińską armię. Nie do końca jasne powiązania Saakaszwilego z politykami amerykańskimi, między innymi z ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Gruzji Richardem Milesem i byłym sekretarzem stanu Jamesem Bakerem, stały się jednak źródłem wielu spekulacji. Przeciwnicy prezydenta twierdzą też, że rewolucja róż została zaplanowana i sfinansowana przez amerykańskiego miliardera George’a Sorosa. Prezydent po raz drugi

Saakaszwili niewątpliwie jest politykiem o dużej intuicji i zdolnościach dyplomatycznych. Te ostatnie wykorzystał, powtarzając w maju 2004 roku „rewolucję róż” w Adżarii – prowincji zbuntowanej przeciw centralnym władzom. Jej przywódca, popierający Szewardnadzego, Asłan Abaszydze, został zmuszony do ustąpienia i opuścił kraj.

To, co udało się w Adżarii, nie powiodło się jednak w Abchazji i Południowej Osetii. Zdecydowało o tym przede wszystkim sąsiedztwo Rosji, która wspiera i dozbraja tamtejszych separatystów. Z drugiej strony krytycy Saakaszwilego podkreślają, że angażowanie do pertraktacji zachodnich mediatorów jeszcze bardziej zaogniało konflikt. Zbrojna próba przywrócenia „konstytucyjnego porządku” w Osetii Południowej stała się pretekstem do rozpoczęcia wojny przez Rosję.

Przeciwnicy zarzucają też Saakaszwilemu dążenie do wprowadzenia rządów autorytarnych, obwiniają go za powszechną korupcję i spadek poziomu życia Gruzinów. Fala protestów z listopada 2007 roku została rozpędzona przy użyciu siły. Prezydent oskarżył wówczas rosyjskie służby specjalne o podżeganie gruzińskiej opozycji do demonstracji. Po zakończeniu, trwającego dziewięć dni, stanu wyjątkowego, Saakaszwili ustąpił z urzędu prezydenta, by ubiegać się o reelekcję w przedterminowych wyborach. Okazało się, że ciągle cieszy się dużym poparciem – w styczniu br. głosowało na niego 52,7 proc. wyborców. Obecna wojna może przyczynić się do ugruntowania jego pozycji lub – przeciwnie – odebrać mu sporą część obecnych zwolenników. Wszystko zależy od tego, w jakim kierunku rozwinie się konflikt. •

Szymon Babuchowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)