Rosyjsko-amerykański język wzajemnych oskarżeń
Do stosunków między Rosją i Stanami Zjednoczonymi wraca charakterystyczny dla czasów zimnej wojny język wzajemnych oskarżeń - alarmują media i obserwatorzy.
W ubiegłą sobotę Rosja zaprotestowała przeciwko lotowi amerykańskiego samolotu szpiegowskiego U-2 przy granicy rosyjsko- gruzińskiej, w niedzielę przedstawiciele Waszyngtonu żądali wyjaśnień w sprawie sprzedaży Irakowi broni przez rosyjskie firmy. Oba zarzuty zbiegły się w czasie, choć sobotni lot U-2 był już trzecim w tym roku, zaś zarzuty o nielegalne dostawy broni do Iraku stawiane są od kilku miesięcy.
Po kilku dniach od weekendowej wymiany not sytuacja przekształciła się już w otwartą wojnę na słowa. W środę minister spraw zagranicznych Igor Iwanow oskarżał "niektóre kręgi Waszyngtonu" o chęć wciągnięcia Moskwy do bliżej niesprecyzowanej "wojny informacyjnej", zaś minister obrony Siergiej Iwanow niedwuznacznie zarzucał USA szpiegowanie Rosji.
Szef resortu obrony odrzucił amerykańską argumentację, według której samoloty szpiegowskie mają szukać pozycji terrorystów al-Qaedy, mówiąc, że dla U-2 są "dobrze widoczne duże fabryki, przedsiębiorstwa, wyrzutnie rakiet, systemy obrony przeciwlotniczej i inne obiekty wojskowe".
W tym samym czasie amerykański ambasador w Moskwie Alexander Vershbow występując w radiu "Echo Moskwy", zagroził trzem firmom uwikłanym - według Waszyngtonu - w handel z Irakiem amerykańskimi sankcjami.
Oznaczałoby to poważny konflikt z Rosją, gdyż ta "stanowczo zaprzecza" jakoby ktokolwiek w kraju nielegalnie sprzedawał broń Saddamowi.
Język używany przez dyplomacje obu krajów w ciągu ostatnich dni kontrastuje z dotychczasową retoryką "partnerstwa strategicznego" między Moskwą i Waszyngtonem, zapoczątkowaną w czasie wizyty prezydenta George'a W. Busha w Moskwie w maju ubiegłego roku, i odbiega nawet od pierwszych stonowanych reakcji rosyjskich na rozpoczętą wojnę w Iraku.
Towarzyszy temu demonstracyjne odłożenie przez rosyjski parlament ratyfikacji majowego układu o ograniczeniu potencjałów jądrowych oraz codzienne oświadczenia, bądź wypowiedzi przedstawicieli Rosji, którzy w niemal identyczny sposób, raz po raz potępiają trwającą ósmy dzień amerykańsko-brytyjską operację w Iraku.
Według wicedyrektora moskiewskiej fundacji "Carnegie" Dmitrija Trienina, przy okazji wojny z Irakiem kończy się w stosunkach amerykańsko-rosyjskich "miodowy miesiąc" i wychodzi na jaw dotychczasowa powierzchowność kontaktów między oboma krajami.
"Stosunki między Rosją i USA w czasie 15 miesięcy +nowej ery+ oparte były głównie na ciepłych stosunkach między oboma prezydentami. Na niższych szczeblach one nigdy nie były zbyt bliskie i zbyt dobre" - twierdzi analityk.
We wtorek przed negatywnymi dla Rosji skutkami sporu z USA przestrzegał dziennik "Niezawisimaja Gazieta".
"Loty U-2, wzywanie ambasadorów i wymiany not rzeczywiście przypominają symptomy zimnej wojny. I jeżeli rzeczywiście zimna wojna zostanie wznowiona, to w sposób nieunikniony zakończy się ona sankcjami i innymi formami nacisku na Rosję ze strony USA i ich historycznych sojuszników" - ocenia gazeta. (iza)