ROP czyli gospodarka PRL w nowym wydaniu
Gospodarka w Polsce Ludowej bazowała na systemie scentralizowanym, czyli na tzw. planowaniu centralnym. W czasach słusznie już minionych dominowała rozrośnięta biurokracja i przekonanie, że tylko władza państwowa jest w stanie zarządzać gospodarką. Tymczasem historia nie zostawiła na tym systemie suchej nitki. Gospodarka planowana była nieefektywna, nierokująca, a także w sposób skuteczny blokowała lub wręcz eliminowała sektor prywatny. Czy wraz z wprowadzeniem w naszym kraju systemu Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta (ROP), Ministerstwo Klimatu i Środowiska planuje nam powtórkę z czasów PRL? Oczywiście obawa ta jest nieco na wyrost, jednak należy bacznie przyglądać się planom ministerstwa w implementacji przepisów unijnych w tym zakresie.
ROP czyli co?
Rozszerzona Odpowiedzialność Producenta to pewna koncepcja środowiskowa, poparta stosownymi regulacjami prawnymi, zgodnie z którą "zaśmiecający płaci". Oznacza to, że podmioty wprowadzające na rynek produkty w opakowaniach, odpowiadają za nie w całym cyklu życia, łącznie z zagospodarowaniem odpadów. Jest to niejako rozszerzenie istniejącej już od ponad 23 lat odpowiedzialności przedsiębiorców za wprowadzane przez nich produkty w opakowaniach. Do tej pory odpowiedzialność ta ograniczała się jedynie do osiągania wymaganych poziomów recyklingu mi.n. poprzez wspieranie selektywnej zbiórki odpadów.
Podczas marcowych obrad Podkomisji stałej ds. monitorowania gospodarki odpadami, poznaliśmy założenia planu Ministerstwa Klimatu i Środowiska dotyczące polskiego kształtu ROP. Szykuje się nam scentralizowany system, którego nadzorcą i jedynym operatorem jest Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. To on będzie przygotowywał i wdrażał w życie plan centralny polegający na ustalaniu skali opłat pobieranych od przedsiębiorców, typowaniu strumieni redystrybucji tych środków oraz decydowaniu o wysokości dofinansowania poszczególnych strumieni.
- Nasuwa się pytanie, czy aby na pewno plany ministerstwa są zbieżne z zapowiedziami premiera Donalda Tuska, który deklarował, że stawia na przedsiębiorczość i deregulacje. To właśnie z tych powodów premier zaprosił do współpracy Rafała Brzoskę, znanego przedsiębiorcę, twórcę InPostu, który ma być pomostem łączącym władzę ustawodawczą z głosem przedsiębiorców. Nie chodzi tutaj o sympatie lub antypatie do tej czy innej partii politycznej, a jedynie o podejście rządzących do sektora prywatnego, bez którego konkurencyjność i rozwój naszego kraju nie miałyby racji bytu - mówi Tomasz Siewierski, prezes zarządu BOO Organizacji Odzysku Opakowań.
ROP wg MKiŚ
Według koncepcji MKiŚ, jedynym operatorem zarządzającym systemem będzie NFOŚiGW, który ma zastąpić organizacje odzysku opakowań. Przedsiębiorcy zgodnie z zaraportowaną masą opakowań wprowadzonych do obrotu, będą obciążani stosowaną opłatą, którą trzeba będzie uiścić we właściwym Urzędzie Marszałkowskim. Zgromadzone w urzędach środki będą z kolei przekazywane do NFOŚiGW. To tam będą zapadać decyzje o sposobie podziału tych środków, przy zachowaniu zasady, że ich adresatem są gminy, które będą otrzymywały rekompensaty za koszty utrzymania systemu, instalacje przetwarzania odpadów oraz instalacje recyklingu odpadów, ale tylko te o negatywnej wartości rynkowej. Część pieniędzy będzie przeznaczona na edukacje ekologiczną. Według MKiŚ taki model ustabilizuje sytuację odpadową w kraju i wyeliminuje wszelkie anomalie. Propozycja przypomina system fiskalno-redystrybucyjny obowiązujący na Chorwacji i na Węgrzech, który jest niewydolny a osiągany poziom recyklingu kształtuje się na poziomie 46%. W innych systemach, opartych na organizacjach odpowiedzialności producenta, czyli sektorze prywatnym, jest to 70-80%.
MKiŚ vs zdrowy rozsądek - Nie możemy odnosić się konkretnie do poszczególnych założeń MKiŚ w sprawie ROP, gdyż nie ma nawet projektu ustawy. W 2024 r. Komisja Europejska objęła nasz kraj postanowieniem naruszeniowym za opóźnienia w implementacji przepisów. Nie mamy czasu na wymyślanie koła na nowo. Już po pierwszym projekcie ministerstwa myślałem, że nie można zrobić tego gorzej, ale myliłem się – mówi Tomasz Siewierski.
Obiekcje dotyczące założeń ministerstwa odnoszą się m.in. do roli przedsiębiorców w nowym systemie. Ma to być odpowiedzialność producenta, tymczasem będzie to odpowiedzialność państwowa, bo to państwo przejmie od producenta obowiązki zagospodarowania tych odpadów i osiągnięcia wymaganych poziomów recyklingu. To państwo będzie decydować o kształcie gospodarki, o obiegu środków finansowych, wspieraniu lub nie istniejących luk inwestycyjnych w zakresie recyklingu. Państwo będzie jedynym decydentem w zakresie ustalania stawek, jakie przedsiębiorcy będą płacić wg. tzw. kosztu netto. Gdzie jest odpowiedzialność producenta, skoro nie może on decydować o niczym? W obecnym systemie, który ma charakter rynkowy, przedsiębiorca może np. wybrać organizację, która w jego imieniu wypełni jego obowiązki środowiskowe. Dzięki zdrowej rynkowej konkurencji, przedsiębiorca może wybrać najlepsze dla siebie rozwiązanie.
- Co z założeniami samego ROPu, wskazanymi w dyrektywie 2008/98/UE czy w rozporządzeniu PPWR? - pyta Tomasz Siewierski. – Mam wrażenie, że ustawodawca zgubił sens wprowadzenia ROP. W zaproponowanym schemacie nie dostrzegam narzędzi ekomodulacji ani zachęt przedsiębiorców do kontynuowania często rozpoczętej już drogi ekoprojektowania. Przedsiębiorca ma po prostu płacić i wierzyć, że koszt netto wyliczony przez NFOŚiGW jest racjonalny i adekwatny do faktycznych kosztów a wymagane poziomy recyklingu będą osiągnięte. W obecnie obowiązującym systemie za ewentualne niewykonanie obowiązku recyklingu odpowiada organizacja odzysku opakowań, która w imieniu przedsiębiorcy wzięła na siebie jego realizację. Doświadczenie życiowe podpowiada mi, że w nowym systemie zapłaci przedsiębiorca, czyli de facto konsument. Opłata, o której mówi ustawodawca, nosi znamię ryzyka i nieprzewidywalności, gdyż można zmienić ją zwykłą decyzją administracyjną wg. woli politycznej. Przedsiębiorca musi mieć zapewnioną stabilność, którą w tym systemie dają mu organizacje odzysku opakowań.
Kolejnym ważnym punktem zapalnym jest to w jaki sposób w rządowym scenariuszu potraktowano instalacje recyklingu odpadów. Mowa tu o podmiotach, które nie generują negatywnej wartości rynkowej. W nowym systemie nie będą mogły one liczyć na żadne wsparcie branży. Obecnie dużą część ich dochodów generowały dopłaty organizacji odzysku opakowań z tytułu wystawionych dokumentów potwierdzających recykling (DPR). Dopłaty te w większości przeznaczane były na rozwój istniejących instalacji przetwórczych, które zwiększały moce przerobowe podmiotów, co przekładało się na osiągane poziomy recyklingu. W nowym systemie nie będzie dopłat, duża część inwestycji zostanie zawieszona lub zatrzyma się na etapie projektowym i decyzji środowiskowych.
Z zaproponowanych zmian cieszą się jedynie samorządy, które widzą w nich możliwość pozyskiwania większych środków, a w kategorii planów politycznych, większą przychylność wyborców. Samorządy jasno deklarują, że pozyskane środki sprawią, że koszty ponoszone przez mieszkańców z tytułu gospodarowania odpadami zostaną zmniejszone.
- Tylko czy na pewno jest to realna zmiana czy tylko sztuczka niezbyt sprawnego iluzjonisty? – pyta Tomasz Siewierski. – Zakładając, że każdy mieszkaniec jest też konsumentem, to zmiana ta jest pozorna. Może jako mieszkaniec zapłacę mniej za śmieci, ale jako konsument zapłacę więcej w sklepie, a kiedy spełni się scenariusz większości ekspertów branżowych i Polska w nowym systemie będzie miała problem z osiągnięciem wymaganych poziomów recyklingu, zapłacę też i za to.
A może lepiej skorygować to co jest?
MKiŚ swoim pomysłem na ROP próbuje wyważyć otwarte drzwi a rozwiązanie może być tak naprawdę dość proste. Może warto byłoby w nowym systemie postawić na coś, co pomimo swoich wad i ułomności, działa? Usprawnić to narzędzie a nie wyrzucać? Mowa tu o organizacjach odzysku opakowań, które już kilka lat temu miały otrzymać nowy przydomek – organizacje odpowiedzialności producenta. To one od niemal 25 lat współtworzą dzisiejszą gospodarkę odpadową. To one wraz z wejściem w życie ustawy opakowaniowej z 2001 r. edukowały przedsiębiorców w zakresie ich obowiązków środowiskowych. Ale organizacje nie wzięły się znikąd. Zostały one powołane przez ustawodawcę a ich działanie reguluje rozdział 5 Ustawy z dnia 13 czerwca 2013 roku o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi z późn. zm. Podmioty te realizują w imieniu przedsiębiorców ustawowy obowiązek recyklingu odpadów opakowaniowych, prowadzą publiczne kampanie edukacyjne, wypełniają obowiązki sprawozdawcze w ich imieniu oraz oferują fachową pomoc w wypełnianiu obowiązków środowiskowych.
- Zatrzymajmy się na chwilę przy edukacji ekologicznej. Od strony ministerstwa nie padła żadna deklaracja dotycząca kontynuacji prowadzenia publicznych kampanii edukacyjnych. W obecnym systemie jest to transparentne i mierzalne, bowiem zgodnie z ustawą organizacje przeznaczają co najmniej 5% swoich przychodów właśnie na ten cel. Obawiam się, że edukacja ekologiczna zejdzie na psy. Od czasu do czasu pojawi się w TV jakiś spot edukacyjny, może jakaś część pieniędzy trafi w postaci grantów na jakieś bliżej nieokreślone cele. Szkoda, bo w moim odczuciu wszystkie organizacje zrobiły przez ten czas dużo dobrego, prowadząc edukację u podstaw – podkreśla Tomasz Siewierski.
Może w myśl zasady "nie wyrzucaj" warto nie skreślać organizacji odzysku, ale dać im narzędzia do weryfikacji podmiotów przetwarzających odpady, gdyż obecnie organizacje nie mają żadnych możliwości, aby eliminować z rynku nieuczciwych recyklerów i zbieraczy? Może warto informować organizacje o ewentualnych nieścisłościach czy patologiach występujących na rynku, które wychodzą na jaw podczas kontroli i audytów okresowych, aby miały one świadomość ich istnienia? Może by tak posłuchać głosu rozsądku, szanowne Ministerstwo Klimatu i Środowiska?