Rekonstrukcja rządu. Nieoficjalne głosy z Pałacu Prezydenckiego: Bodnar "dał ciała"
- Największym przegranym rekonstrukcji jest minister Adam Bodnar. Jako jedynemu premier Donald Tusk nie podziękował za pracę w rządzie. Najwięcej zyskał Marcin Kierwiński jako nowy szef MSWiA. Z kolei Radosław Sikorski został wciągnięty przez Tuska w partyjne gry - mówi nam anonimowo osoba z otoczenia prezydenta Polski Andrzeja Dudy. Jak też słyszymy, zmiana w Ministerstwie Sprawiedliwości na Waldemara Żurka "zasługuje na szansę".
Nie 22 lipca w rocznicę manifestu PKWN, ale dzień później - 23 lipca - premier Donald Tusk ogłosił rekonstrukcję rządu. Szef rządu podczas specjalnej konferencji prasowej w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zaprezentował strukturalne i personalne zmiany. Rząd został "odchudzony" z 26 do 21 ministrów.
- Mam nadzieję, że zgodnie z ustaleniami z prezydentem w czwartek odbędzie się zaprzysiężenie nowych ministrów - powiedział premier Donald Tusk. Dodał, że "w piątek odbędzie się pierwsze posiedzenie rządu w nowym składzie".
Szef rządu przekonywał, że są takie momenty w historii każdego kraju, iż "trzeba ogarnąć się po zdarzeniach, które wstrząsają scenami politycznymi, stanąć twardo na ziemi, powstrzymać emocje i na nowo z impetem i wiarą we własne siły ruszyć do roboty". - Temu często towarzyszą konieczne zmiany także personalne - argumentował Tusk.
W nieoficjalnych rozmowach współpracownicy prezydenta Andrzeja Dudy oceniają rekonstrukcję rządu z jednej strony jako próbę pójścia do przodu, a z drugiej - gaszenie pożaru wywołane przegranymi wyborami prezydenckimi i słabymi notowaniami rządu.
- Tusk chce odciąć się od tego, co się do tej pory nie udało. Tylko że jest to już druga rekonstrukcja tego rządu. Skoro tamta nic nie wniosła, szanse, że obecna się powiedzie, są niewielkie - mówi nam anonimowo osoba z otoczenia prezydenta Polski Andrzeja Dudy.
Przypomnijmy, że w maju 2024 r. do gabinetu Donalda Tuska dołączyły cztery nowe osoby - Tomasz Siemoniak, Hanna Wróblewska, Jakub Jaworowski i Krzysztof Paszyk. Zastąpili oni dotychczasowych członków rządu, którzy uzyskali mandat europoselski w Brukseli. Z tej czwórki, po rekonstrukcji pozostał jedynie Siemoniak, który nie jest już szefem MSWiA, ale będzie nadal koordynował służby specjalne.
Według naszego rozmówcy z Pałacu Prezydenckiego Tusk rekonstrukcją nie chciał osłabić szefa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza.
- Zmiany ministrów wśród ludowców miały temu służyć. Tusk nie chciał naruszyć status quo PSL i to się udało. Lider PO nie zapomniał, że rządził razem z Kosiniakiem-Kamyszem kilkanaście lat temu. Odwołany minister rolnictwa Czesław Siekierski i minister rozwoju Krzysztof Paszyk nie byli kojarzeni z szefem PSL. Siekierski w ogóle, Paszyk trochę bardziej. Miłosz Motyka jako nowy minister energii i Stefan Krajewski jako minister rolnictwa to ludzie Kosiniaka. Decyzje personalne Tuska to przygotowanie Władka na kongres ludowców na jesieni, żeby nadal dowodził PSL - mówi nasze prezydenckie źródło.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rekonstrukcja rządu budzi w PiS "popłoch"? Fogiel zakpił z Brejzy
Jak dodaje, drugi pożar, który udało się ugasić Tuskowi, to "pożar Hołowni".
- Po tych wszystkich publicznych "nawalankach" za spotkanie marszałka Sejmu na kolacji u Bielana z Kaczyńskim, jednak się dogadali. Polska 2050 utrzymała to, co było w pierwotnej umowie koalicyjnej i dostała, co chciała. Wyszedł z dużej chmury mały deszcz. Wszyscy sobie zacierali ręce na polityczną śmierć Hołowni. Ale dla jedności koalicji Tusk postanowił grać dalej z nim w drużynie. Hołownia ustał na ringu i wytrzymał ciosy - mówi nam osoba z otoczenia Andrzeja Dudy.
Jak zauważa, Tusk podziękował wszystkim odchodzącym ministrom, wymieniając ich imienia i nazwiska, tylko nie podziękował Adamowi Bodnarowi.
- To nie przypadek. Moim zdaniem Bodnar się skompromitował. Gdyby nie on, to rekonstrukcji by nie było, a na pewno nie tak głębokiej. W naszej ocenie był najgorszym ministrem tego rządu. I dzisiaj za to zapłacił. Bodnar "dał ciała po całości". Nie dokończył żadnego tematu, nic specjalnie nie zrobił, nie był efektywny. Ciągle gadał, nasyłał politycznie prokuraturę. Stracił w oczach zaplecza Platformy Obywatelskiej. Miał być "twardym gościem do zarzynania PiS-u". Nie mam wątpliwości, że jak Prawo i Sprawiedliwość wróci do władzy, Bodnar będzie pierwszym, którego "oklepią". Był najgorszym ministrem tego rządu - uważa nasz informator.
Drugi rozmówca z Pałacu Prezydenckiego wypowiada się w podobnym tonie. - To tragikomiczny serial, który trwał tygodniami. Nic nie słyszymy o programie, tylko o personaliach. Znamienne, że ani słowa nie było o ministrze Bodnarze, który doprowadził wymiar sprawiedliwości do ruiny - podkreśla osoba z otoczenia Pałacu Prezydenckiego.
Jak dodaje, pozostaje pytanie - ilu pozostanie wiceministrów i jak finalnie zakończy się ta rekonstrukcja liczbowo, bo znając premiera Donalda Tuska to i w tej sprawie coś się jeszcze może zmienić.
Co ciekawe, nowy szef resortu sprawiedliwości Waldemar Żurek wielokrotnie publicznie krytykował prezydenta Andrzeja Dudę. M.in. jako sędzia podczas Marszu Tysiąca Tóg zwrócił się do prezydenta, by "stał się samodzielnym politykiem". Z kolei prezydent miał też wiele krytycznych uwag pod adresem środowiska związanym z sędzią Żurkiem. Czy może to wpłynąć na powołanie nowego ministra sprawiedliwości przez głowę państwa?
- To jest autorska rekonstrukcja rządu Donalda Tuska i on ponosi odpowiedzialność za nominacje w rządzie. Prezydent nie będzie robił problemów z powołaniem nowych ministrów. Inna sprawa, że bardzo krytycznie oceniał dokonania Adama Bodnara. I każda zmiana na tym stanowisku zasługuje na szansę - mówi nam osoba z otoczenia Pałacu Prezydenckiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sikorski na wicepremiera? W Sejmie zdradzili, co myślą
Adam Bodnar skomentował decyzję premiera w mediach społecznościowych. "Zmiana, która właśnie zachodzi, odbywa się w bardzo trudnym momencie dla polskiego państwa" - napisał. Jak podkreślał, w ciągu 8 lat rządów PiS nastąpił bezprecedensowy proces destrukcji standardów demokratycznych i rządów prawa. "Koalicja 15 października krok po kroku naprawia wymiar sprawiedliwości, działa na rzecz odpowiedzialności za nadużycia władzy, odzyskuje zaufanie na arenie międzynarodowej" - czytamy we wpisie Bodnara.
Ze swoją funkcją pożegnał się również minister sportu Sławomir Nitras, którego zastąpił Jakub Rutnicki. Według naszego rozmówcy z Pałacu Prezydenckiego to prosta konsekwencja przegranych wyborów prezydenckich przez Rafała Trzaskowskiego.
- Odwołany minister sportu dowodził kampanią prezydencką i poniósł porażkę. Tak jak w sporcie. Publika docenia wygranych, o przegranych mało kto pamięta. Przy okazji odwołania Nitrasa, Tusk wziął sobie na agendę rozprawienie się z Trzaskowskim. Na mój nos, to początek końca prezydenta Warszawy w Platformie Obywatelskiej i jego środowiska - mówi nasz informator.
Duże poruszenie wywołały również nominacje dla Radosława Sikorskiego, który będzie łączył funkcje szefa MSZ i wicepremiera, a także Andrzeja Domańskiego, który będzie i ministrem finansów, i ministrem gospodarki. Także powrót na stanowisko szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego nie pozostał bez echa.
- Sikorski wicepremierem? To mocne wciągnięcie przez Tuska szefa MSZ w partyjną grę. Sikorski do tej pory jej unikał. Pokazywał się trochę w rządzie, ale bardziej był na zewnątrz. Był trochę ekspertem, a trochę komentatorem. Tusk teraz wciągnął go "na twardo". To wewnętrzna rozgrywka Platformy. I sygnał dla Sikorskiego. Tusk chce go wykorzystać bardziej w partii i rządzie i nie będzie miał takiego komfortu, jak wcześniej. Premier mówi: pamiętaj, że po drugiej stronie jest Karol Nawrocki i z perspektywy wicepremiera musisz się z nim politycznie boksować - mówi nasz informator z Pałacu Prezydenckiego.
- Andrzej Domański? Myślę, że chciał dużo więcej, a dostał realnie, nadprzeciętnie mało do zapowiedzi i do sugestii, które się wcześniej pojawiały. Miał być wicepremierem, miał mieć superresort gospodarczy. A ma trochę większe kompetencje, ale nie jest zastępcą Tuska. Nie chcę mówić, że w tej rozgrywce przegrał, ale nie wyszedł jakoś super wzmocniony - ocenia rozmówca WP.
- Natomiast powołanie Kierwińskiego na szefa MSWiA oceniam jako powrót do twardego jądra Platformy Obywatelskiej. Polityk stał się dzisiaj najbardziej zaufanym człowiekiem Tuska. Zrezygnował z Parlamentu Europejskiego, wziął na siebie całą kompromitację rządu za powódź. Jest "wypróbowany w bojach". Dostał MSWiA po to, by dociskać PiS-owców. Dzięki tej nominacji wpływy Kierwińskiego się rozszerzyły. Jakbym miał wskazać kogoś, kto "zarobił" najwięcej na rekonstrukcji, to właśnie on - puentuje osoba z otoczenia Andrzeja Dudy.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski