Już kilka tygodni temu "Rz" opisała pierwszą odsłonę rybnickiej afery. Ustaliła, że dwaj ordynatorzy szpitala w Rybniku - Joachim Hansel i Andrzej Baranowski - wydawali opinie lekarskie, dzięki którym kilkunastu gangsterów uniknęło kary. Od służby wojskowej wykręciło się, dzięki pomocy nieuczciwych lekarzy, kilkuset poborowych i żołnierzy służby zasadniczej. Nowe dokumenty pokazują - według dziennika - że w tym procederze brał też udział Bolesław Kniażycki.
Z informacji "Rz" wynika, że w czasie swojej kariery ci lekarze - jako biegli sądowi - wydawali po kilkaset opinii sądowo-lekarskich w wielu sprawach. Nie ma jednak możliwości zmiany orzeczonych w nich wyroków.
W redakcyjnym komentarzu Bronisław Wildstein pyta, czy można wierzyć, że informacje na temat sytuacji w rybnickim szpitalu nie docierały do środowiska lekarskiego? Co najmniej wątpliwości może też budzić funkcjonowanie sądu. Przez tyle lat akceptował on współpracę z biegłymi, których działalność trudno aby nie wzbudzała podejrzeń. Tymczasem sąd, uznający, że ekspertyza zanadto kłóci się ze zdrowym rozsądkiem, odsyła ją do... tych samych psychiatrów. Znowu nie wiadomo, czy bardziej należy zdumiewać się dezynwolturą sądu, czy jego niekompetencją - pisze autor komentarza w "Rz".