Przechowalnia SLD na poczcie
Dyrekcja Okręgu Poczty w Łodzi i podległe jej jednostki stały się przechowalnią działaczy SLD oraz ich znajomych. Jeśli brakuje posad, tworzy się dobrze płatne, nowe miejsca pracy. Szeregowi pracownicy określają ich mianem spadochroniarzy.
12.02.2005 | aktual.: 12.02.2005 14:29
Zbigniew Bor, członek SLD, po przegranych przez lewicę wyborach samorządowych w listopadzie 2002 roku, stracił posadę w Urzędzie Miasta Łodzi, gdzie był zastępcą dyrektora wydziału administracyjnego. Miał odejść z dniem 1 lutego, ale już w styczniu zachorował.
We wrześniu 2003 r. znalazł nową posadę: został przyjęty na zastępcę dyrektora do spraw logistyki Rejonowego Urzędu Pocztowego Łódź Południe.
- Twierdził, że sobie poradzi, bo pracował w administracji - mówi Jarosław Piotrowski, szef "Solidarności" RUP Łódź-Południe. - Zapytałem, co wie o poczcie, ale nic nie odpowiedział.
W listopadzie 2003 r. nowym dyrektorem generalnym Poczty Polskiej został Tadeusz Bartkowiak, zwalniając fotel pierwszego pocztowca w Łodzi. W grudniu na zwolnione miejsce powołano Bora. Dyrektor twierdzi, że na jego korzyść przemawiają świetne wyniki finansowe, które osiąga poczta w ostatnim okresie. Wcześniej Łódź była ponoć na szarym końcu.
Podobną karierę pocztową zrobił Piotr Napiórkowski, członek SLD, emerytowany oficer Urzędu Ochrony Państwa i pełnomocnik byłego prezydenta Łodzi Krzysztofa Panasa. Musiał odejść ze stanowiska dyrektora wydziału zarządzania kryzysowego urzędu miasta po przejęciu władzy przez ekipę Jerzego Kropiwnickiego. Już w październiku 2003 roku trafił do RUP Północ, zostając kierownikiem zabezpieczenia. - Potrzebowali takiego fachowca jak ja - odpowiada Napiórkowski. W ubiegłym roku awansował do dyrekcji okręgu, gdzie kieruje działem zarządzania bezpieczeństwem.
Brat ministra
Jeszcze za czasów dyrektora Tadeusza Bartkowiaka stworzono w dyrekcji okręgu poczty stanowisko głównego specjalisty do spraw strategiczno-wdrożeniowych.
- Specjalnie dla kolegi posła Kaniewskiego - mówi proszący o anonimowość pocztowiec. - Specjalista wsławił się tylko oglądaniem stron "XXX" w Internecie. Dostał za to naganę, bo zasypał serwer wirusami. Po kolejnej wpadce oddelegowano go do RUP Południe, a potem do Koluszek, wreszcie sam się zwolnił z pracy.
Następnym głównym specjalistą został Stanisław Woźniakowski, który w lipcu 2004 roku stracił posadę dyrektora generalnego Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego. Przyczyną jego odejścia była różnica zdań z nowym wojewodą Stefanem Krajewskim, oczyszczającym urząd z osób związanych ze swoim poprzednikiem Krzysztofem Makowskim.
- Nie tylko w tym przypadku były naciski z góry, żeby pomóc - przyznaje bliski znajomy Leszka Millera. Stanisław Woźniakowski jest bratem Józefa Woźniakowskiego, byłego wiceministra skarbu w rządzie premiera Millera.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że stanowisko wicedyrektora do spraw sprzedaży w Urzędzie Przewozu Poczty w Łodzi przygotowano specjalnie dla Dagmary Śmigielskiej (dawniej Baruy), byłego rzecznika prasowego prezydenta Łodzi Tadeusza Matusiaka (SLD), który jest obecnie wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji.
Dagmara Śmigielska pracowała wcześniej w Bartimpeksie Aleksandra Gudzowatego, była pełnomocnikiem prezydenta Krzysztofa Jagiełły ds. Festiwalu Dialogu Czterech Kultur, a jeszcze wcześniej szefem wydziału promocji w magistracie.
- Bor dostał polecenie, że ma zorganizować stanowisko, co najmniej w randze wicedyrektora i zrobił to w dwa dni - dowiedzieliśmy się od jednego z pocztowców.
Stanowisko powstało na początku ubiegłego roku. Poczta odmawia informacji, kiedy została zatrudniona Śmigielska. Ona sama twierdzi, że firma zyskała na tym, bo jej praca przynosi zysk firmie.
Nie studia, lecz chęć szczera
Najwięcej kontrowersji wśród pocztowców wzbudziło powierzenie obowiązków zastępcy dyrektora do spraw sprzedaży w Rejonowym Urzędzie Poczty Łódź-Południe Annie Dąbrowskiej. W chwili obejmowania stanowiska mogła się pochwalić maturą, choć w rubryce wymagań kwalifikacyjnych zostało wpisane wykształcenie wyższe ekonomiczne lub prawnicze.
- Nie ja ustalam, kto zostanie zatrudniony w terenie, tylko dyrektorzy rejonów - twierdzi Bor. - Nie mam zamiaru tłumaczyć się ze swoich decyzji, były uzgadniane z dyrekcją okręgu - mówi Zbigniew Stańczyk, dyrektor RUP Łódź-Południe.
Jarosław Piotrowski, szef "Solidarności" RUP Łódź-Południe, zaprotestował przeciwko nominacji. Dowiedział się, że umowa została zawarta na czas określony (6 miesięcy) i nie może zostać rozwiązana. Gdy upłynął termin, dyrektor ogłosił, że Dąbrowska uzyskała licencjat i ma wyższe wykształcenie zawodowe.
"Decyzja ta (przyjęcia Dąbrowskiej - przyp. red.) podjęta była w związku z występującą potrzebą zatrudnienia osoby spoza organizacji, która w sposób obiektywny bez żadnych więzi emocjonalnej zdolna byłaby uruchomić kierunkowe działania nakreślone przez pracodawcę" - wyjaśnił w piśmie do związków dyrektor Bor.
Anna Dąbrowska jest synową Jerzego Dąbrowskiego, byłego sekretarza Rady Wojewódzkiej SLD. Na poczcie pracuje także jej mąż, który dostał posadę w Zakładzie Transportu Samochodowego przy ul. Obywatelskiej, podlegającego dyrekcji generalnej Poczty Polskiej. W tym samym miejscu, choć piętro wyżej znajduje się RUP Południe.
Jerzy Dąbrowski i Zbigniew Bor przyjaźnili się przez lata. Dopiero ostatnio ich stosunki się ochłodziły. - Dąbrowski pojechał do centrali w Warszawie załatwić posadę dla żony - mówi pocztowiec proszący o zachowanie anonimowości. - Bor się wściekł, że spotkanie odbyło się bez jego wiedzy i nie zgodził się na taki ruch.
Może dlatego dyrektor Bor powiedział: "Z kręgów sojuszu kierowane są wobec mnie zarzuty, że nie przyjmuję ludzi SLD"?
Z naszych informacji wynika, że na pocztowe posady ochotę mieli także były prezydent Krzysztof Jagiełło, były marszałek Mieczysław Teodorczyk i Leszek Konieczny, radny sejmiku samorządowego.
Dobra posada
Płace pocztowców na etatach dyrektorskich i specjalistów są bardzo atrakcyjne. Z naszych informacji wynika, że pensja dyrektora okręgu wraz z dodatkiem wynosi około 10 tys. zł miesięcznie brutto, a jego zastępcy zarabiają 8 - 8,5 tys. zł. Do tego dochodzi premia kwartalna, zwykle 30-50 procent podstawy uposażenia.
Dyrektorzy Rejonowych Urzędów Pocztowych odbierają miesięcznie 7- 8 tys. zł, ich zastępcy 6 - 7 tys., a specjaliści 4 - 5 tys. zł. Także im należy się premia kwartalna.
Pracownicy dyrektora Bora i podległych mu szefów rejonów mają pretensje, że nowo przyjmowani pracownicy mają wyższe uposażenie niż pocztowcy z kilkuletnim stażem.
- Do archiwum przyjęto krewną Bora, która otrzymała 1500 złotych miesięcznie, tyle samo, ile pracownice z dziesięcioletnim stażem - mówi Jarosław Piotrowski.
Od innego pracownika poczty dowiedzieliśmy się, że na liście zatrudnionych w ubiegłym roku byli także szwagier dyrektora okręgu, kolega jego syna, a także wielu znajomych. - Z polecenia dyrektora zatrudniono około trzydziestu osób na niższych stanowiskach - twierdzi pracownik poczty.
- Dyrekcja przyjmowała pracowników z pominięciem komisji rekrutacyjnej - twierdzi Paweł Jędrzejewski, przewodniczący "Solidarności" w RUP Północ i Dyrekcji Okręgu Poczty w Łodzi.
Zbigniew Bor w rozmowie z "Dziennikiem" unikał odpowiedzi na te zarzuty.
Łup partyjny
Z posad w Poczcie Polskiej osoby związane z Sojuszem Lewicy Demokratycznej wyparły kierownictwo z kręgu Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Państwowe przedsiębiorstwo, mające monopolistyczną pozycję na rynku, jest traktowane jako łup partyjny.
- Poczta Polska z rozdania należy do SLD - twierdzi bliski znajomy Leszka Millera. - Posady obstawiane są nie tylko w Łodzi.
W Warszawie prezesem firmy Post Media Leasing, spółki córki Poczty Polskiej, został Jerzy Machejek, główny doradca premiera Millera i jeden z jego najbliższych współpracowników. Według informacji przekazywanych przez rzecznika poczty, Machejek na prezesa PML zgłosił się sam. Jego kandydatura była tak dobra, że dotychczasowego prezesa przesunięto na stanowisko wiceprezesa.
Machejek ma duże zasługi dla prominentnych działaczy lewicy, bowiem napisał wywiady rzeki z Aleksandrem Kwaśniewskim i Leszkiem Millerem. Nim trafił do rządu, doradzał Wojewódzkiemu Funduszowi Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, opanowanego wówczas przez osoby związane z SLD.
Marcin Anaszewicz, rzecznik prasowy Poczty Polskiej. - Nie posiadamy żadnych informacji [...], że pracodawcy PP kierują się jakąkolwiek przynależnością do organizacji partyjnych lub społecznych kandydatów do pracy w PP.
Mariusz Goss