PolskaPrezydent Lech Kaczyński był inwigilowany?

Prezydent Lech Kaczyński był inwigilowany?

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zaprzeczyła, by inwigilowała prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Według informacji zamieszczonych we wtorek na portalu niezależna.pl prezydent został zarejestrowany w tajnym katalogu ABW, co oznacza, że mógł być podsłuchiwany.

Prezydent Lech Kaczyński był inwigilowany?
Źródło zdjęć: © AFP

30.08.2011 | aktual.: 30.08.2011 16:53

"Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego po raz kolejny informuje, że nie inwigilowała śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, co potwierdziła Prokuratura Okręgowa w Warszawie" - napisała w specjalnym oświadczeniu rzeczniczka Agencji Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska.

Jak dodała, dokumenty, na które powołuje się dziennikarka portalu, a które mają być dowodem na inwigilowanie, "jest fragmentem katalogu Centrum Antyterrorystycznego". "W bazach Centrum znajduje się katalog najważniejszych osób w państwie, podlegających ochronie w ramach systemu antyterrorystycznego RP. Podobne rekordy mają Prezes Rady Ministrów, ministrowie i inni wysocy urzędnicy państwowi" - czytamy w oświadczeniu ABW.

Według portalu, zapowiadającego publikację "Gazety Polskiej", z tajnych dokumentów ABW wynika, że dane prezydenta Lecha Kaczyńskiego wprowadzono 25 października 2008 r. do tajnej Bazy Wiedzy Operacyjnej Centrum Antyterrorystycznego ABW. Zdaniem gazety oznaczało to, że od tego momentu wobec prezydenta mogły być stosowane wszelkie rodzaje inwigilacji, w tym podsłuch.

Według informatorów "GP" do rejestracji dołączone zostały załączniki, które wskazywały, że chodziło o L. Kaczyńskiego - m.in. poufne dane dotyczące prezydenta, raport gruziński, dane na temat jego brata Jarosława Kaczyńskiego i dane z prezydenckiego telefonu z łącznością niejawną.

Gazeta, powołując się na swoich informatorów, sugeruje też, że specjalistyczny sprzęt do podsłuchów został zamontowany w saloniku vip-owskim Tu-154 M, który rozbił się pod Smoleńskiem. To "zabezpieczenie" - jak dodają cytowane przez nią osoby - może być powodem opieszałości rządu i prokuratury wojskowej przy sprowadzeniu szczątków wraku.

Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa proszony przez PAP o odniesienie się do sugestii dot. opieszałości w sprowadzeniu tupolewa, przypomniał, że prokuratura działa w tym zakresie zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego i wielokrotnie występowała do strony rosyjskiej o przekazanie wraku, jak również o dopuszczenie polskich ekspertów do jego zbadania. Zaznaczył, że przepisy międzynarodowe nie określają terminów realizacji wniosków o pomoc prawną.

Sprawę poruszono została tez podczas wtorkowego posiedzenia sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Posłowie PiS wnioskowali, by komisja zajęła się tą sprawa na swoim kolejnym posiedzeniu, wzywając na nie szefa ABW Krzysztofa Bondaryka.

- W czasie dyskusji, po przeanalizowaniu artykułu uznaliśmy jednak, że dotyczy on tzw. incydentu gruzińskiego, czyli sprawy, którą komisja wielokrotnie się już zajmowała - powiedział Janusz Krasoń, który pełni obecnie obowiązki przewodniczącego komisji.

Jak dodał, być może komisja zwróci się jednak do szefa Agencji o wyjaśnienia.

To nie pierwsze sugestie o inwigilacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W lutym br. PiS złożyło w Prokuraturze Generalnej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez ABW. Chodziło o śledztwo prowadzone przez warszawską prokuraturę okręgową, a dotyczące ujawnienia raportu ABW ws. incydentu w Gruzji w 2008 r. "Rzeczpospolita" napisała wówczas, że w trakcie tego śledztwa "sprawdzano billingi urzędników z kancelarii prezydenta" i "sięgnięto do zapisów połączeń Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki". Do wszystkich danych - według "Rz" - dostęp miała ABW.

Posłowie PiS mówili wówczas, że jest to sprawa "na skalę amerykańskiej afery Watergate". 3 lutego warszawska prokuratura zapewniła, że nie było wystąpień o billingi Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki, przyznając zarazem, że występowano o billingi urzędników prezydenckich: Piotra Kownackiego (oskarżonego pod koniec 2010 r. o ujawnienie mediom tajnego raportu ABW) i Małgorzaty Bochenek, planowano też przesłuchanie Lecha Kaczyńskiego jako świadka. Następnego dnia rzeczniczka ABW oświadczyła, że Agencja nie prowadziła żadnych czynności wobec Marii i Lecha Kaczyńskich. W wydanym wtedy komunikacie Koniecpolska-Wróblewska podkreśliła, że każdorazowe ujawnienie informacji niejawnych w mediach jest analizowane przez ABW.

Ostatecznie sprawą zajęła się Prokuratura Okręgowa w Płocku, która w marcu odmówiła wszczęcia śledztwa uznając, że nie doszło do inwigilacji L. Kaczyńskiego. Zażalenie na tę decyzję złożyła córka pary prezydenckiej Marta Kaczyńska. Zażalenie zostało skierowane do Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów, który podtrzymał postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa w sprawie rzekomej inwigilacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego w postępowaniu dotyczącym ujawnienia raportu ABW nt. incydentu w Gruzji w 2008 r.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (172)