Premier wysyła Dorna na urlop
Wicepremier Ludwik Dorn zwrócił się do
premiera Jarosława Kaczyńskiego o udzielenie mu urlopu do czasu
wyjaśnienia opisanych w mediach "pomówień i insynuacji" pod
adresem jego współpracowników i jego samego. Szef rządu zgodził
się na urlop.
Dorn, do niedawna szef MSWiA, napisał list do premiera, w którym przywołał m.in. artykuł w "Rzeczpospolitej" i wypowiedzi jego następcy w resorcie spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka, podważające - zdaniem wicepremiera - jego dobre imię.
W piśmie tym Dorn, który po dymisji (7 lutego) ze stanowiska ministra spraw wewnętrznych i administracji pozostał w rządzie jako wicepremier, zaznaczył, że jeśli premier "nie byłby skłonny" pozwolić mu na urlop, to prosi o "udzielenie dymisji z funkcji Wiceprezesa Rady Ministrów".
Rzecznik rządu Jan Dziedziczak poinformował, że premier zgodził się, by Dorn poszedł na urlop.
Jako wicepremier Dorn miał stać się "realnym zastępcą" szefa rządu, miał nadzorować kolegium ds. służb specjalnych, zająć się informatyzacją kraju i innymi zleconymi zadaniami m.in. sprawą rurociągu bałtyckiego.
Na konferencji prasowej nowy szef MSWiA Janusz Kaczmarek, pytany o list Dorna, zastrzegł, że nie zna jego treści. Dodał, że nie wszystkie informacje podawane w prasie "są stricte prawdziwe". Nie mam wiedzy, by Dorn działał w sposób nieprawidłowy. Działania ministra Dorna w tej sprawie były prawidłowe - oświadczył.
W liście do premiera Dorn przywołał artykuł w "Rz" pt. "Dymisja z podejrzeniami w tle" z 10 lutego, na temat niejasnych powiązań zastępcy Komendanta Głównego Policji gen. Waldemara Jarczewskiego z Henrykiem Stokłosą, poszukiwanym obecnie listem gończym. "Rz" napisała, że wątek tych relacji miało badać nadzorowane przez Jarczewskiego Centralne Biuro Śledcze.
Według "Rz", "prawdopodobnie w związku z tym śledztwem Jarczewski chciał usunąć ze stanowiska naczelnika CBŚ w Warszawie Jarosława Marca"; Jarczewski miał się skarżyć Dornowi i ówczesnemu Komendantowi Głównemu Policji Markowski Bieńkiowskiemu na Marca. A gdy - jak podaje "Rz" - nie udało się usunąć Marca, Jarczewski "próbował kopać dołki pod samym gen. Bieńkowskim".
"Artykuł w 'Rzeczpospolitej' jest zlepkiem pomówień i insynuacji - tak pod adresem moich współpracowników, jak i moim. Mógłbym go pominąć milczeniem, gdyby nie to, że uwiarygodnił go - a poniekąd pośrednio autoryzował - mój następca Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Janusz Kaczmarek, udzielając wypowiedzi odnoszącej się do jego treści" - napisał Dorn.
Oświadczył w liście do premiera, że Jarczewski nigdy nie przychodził do niego ze skargą na Marca ani na Bieńkowskiego. Zaznaczył też, że nigdy nikt nie poinformował go o "jakichkolwiek podejrzeniach wobec gen. Jarczewskiego".
Podtrzymujemy wszystkie informacje, które są zawarte w tym artykule - oświadczył Maciej Duda, jeden ze współautorów artykułu w "Rz" pt. "Dymisja z podejrzeniami w tle". Nasze ustalenia mówią o hipotezie kulis rezygnacji Ludwika Dorna z funkcji szefa MSWiA. Napisaliśmy, że według naszych informacji, jedną z przyczyn odejścia Ludwika Dorna, a następnie rezygnacji komendanta Marka Bieńkowskiego był konflikt zastępcy Komendanta Głównego Policji z szefem warszawskiego CBŚ. A przyczyną konfliktu były informacje o powiązaniach Waldemara Jarczewskiego, czyli zastępcy Komendanta Głównego Policji z poszukiwanym listem gończym Henrykiem Stokłosą - powiedział Duda.
Były szef MSWiA przywołał także dwa wywiady swego następcy dla tygodnika "Wprost" i "Gazety Wyborczej", z których - w ocenie Dorna - wynika, że w okresie, gdy on kierował resortem, a Bieńkowski - policją, "policjanci nie podejmowali oczekiwanych przez prokuraturę działań w walce z przestępczością aferalną (w tym w szczególności z ujawnianiem przestępstw popełnionych przez tzw. układ warszawski)".
Dorn napisał, że znanych mu jest 5 przypadków, w których dochodziło do "pewnych trudności" we współpracy między policją, a prokuraturą; 2 przypadki podnosił on, a 3 - minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Tymczasem - podkreślił Dorn - z wypowiedzi Kaczmarka wynika, że takie trudności zdarzały się masowo, a odpowiedzialność za nie ponosi policja, zwłaszcza CBŚ oraz on jako minister nadzorujący policję.
Dorn zaznaczył, że gdy prosił Ziobrę o przedstawienie listy kolejnych spraw, w których policja źle współpracuje z prokuraturą odpowiadało mu "zawsze milczenie".
Odnosząc się do zarzutów Kaczmarka dotyczących tzw. układu warszawskiego, Dorn napisał, że "budzą one jego szczególne zdziwienie". Tygodnikowi "Wprost" Kaczmarek powiedział: "Policja bała się wchodzić w niektóre tematy, jak chociażby układ warszawski. Prokuratorzy oczekiwali od policjantów konkretnych działań i nie mogli się ich doczekać. Mam nadzieję, że teraz to się zmieni".
Dorn zaznaczył, że na początku września zeszłego roku polecił Komendantowi Głównemu Policji, by cała policja udzieliła "najdalej idącego wsparcia" warszawskiemu zarządowi CBŚ, kierowanemu przez Marca i to polecenie zostało wykonane. Według Dorna, Marzec był chwalony przez Kaczmarka (ówczesnego Prokuratora Krajowego) i Ziobro, a jesienią zeszłego roku otrzymał jedną z najwyższych nagród pieniężnych w historii policji.
"Stwierdzenia min. Janusza Kaczmarka oznaczają zatem, że na moje polecenie Komendant Główny wspierał i nagradzał funkcjonariusza i komórkę organizacyjną blokującą śledztwa o najwyższym priorytecie" - napisał Dorn do premiera.
Wicepremier zwrócił się do szef rządu o wszczęcie wobec niego i jego współpracowników co najmniej dwóch postępowań wyjaśniających.
Pierwsze miałoby dotyczyć "wiedzy o rzekomych powiązaniach gen. Waldemara Jarczewskiego z Henrykiem Stokłosą" oraz roli Dorna, Bieńkowskiego i Marca w tej sprawie.
Dorn domaga się ustalenia, czy Marzec lub jakikolwiek inny funkcjonariusz wiedzieli o "możliwości powiązań" Jarczewskiego ze Stokłosą oraz czy "o stanie spraw" zostali poinformowani on jako szef MSWiA, Bieńkowski - ówczesny Komendant Główny Policji, Kaczmarek - ówczesny Prokurator Krajowy i Ziobro jako minister sprawiedliwości.
Dorn domaga się postępowania wyjaśniającego dotyczącego zaniechań policji w walce z najpoważniejszymi przestępstwami, w tym szczególnie wyjaśnienia "odmowy przez warszawskie CBŚ wsparcia prokuratury w rozpracowywaniu tzw. układu warszawskiego".
"Powstała sytuacja jest dla mnie pod względem moralnym i politycznym nie do zaakceptowania. Nie mogę w niej podjąć się zadań, które planował mi Pan Premier powierzyć. Nie mogę też - co oczywiste - uczestniczyć w obradach Rady Ministrów" - napisał Dorn, uzasadniając prośbę o urlop.
W liście do premiera, Dorn przypomniał, że gdy ustalał z Jarosławem Kaczyńskim zasady swego odejścia z MSWiA zastrzegł, że nie zaakceptuje takich "rozstrzygnięć, które miałyby zły wpływ na jego dobre imię". W świetle ostatnich wydarzeń Dorn uważa, że warunek ten nie został dotrzymany, choć - jak podkreślił - jest przekonany, że stało się to bez wiedzy i zgody premiera.