Prawica w natarciu, Trzaskowski w opałach [OPINIA]
Wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich, które poznaliśmy w niedzielę, zdecydowanie bardziej muszą cieszyć Karola Nawrockiego. Przesądzanie jednak, że wyborcy Mentzena i Brauna z automatu podążą w drugiej turze za kandydatem PiS, jest zbyt dużym uproszczeniem. Ale jedno jest pewne: czekają nas brutalne dwa tygodnie kampanii - pisze Paweł Kapusta, redaktor naczelny Wirtualnej Polski.
Rafał Trzaskowski wygrywa. 30,8 proc. to wynik, który pozwala mówić o przewadze, ale do dominacji jest bardzo daleko. Trzaskowski dotarł do swojej bazy – dużych miast, centrum, umiarkowanej liberalnej klasy średniej. Ale to wszystko już widzieliśmy. Pytanie, które wisi nad drugą turą, brzmi: czy potrafi sięgnąć poza tę bańkę? Bo druga tura nie wygrywa się tymi samymi głosami. I nie wygrywa się energią, którą prezentował na finiszu kampanii.
Po drugiej stronie – liczby, które robią większe wrażenie. Nawrocki, Mentzen i Braun – razem ponad 50 proc. głosów. To oznacza, że ponad połowa wyborców w Polsce oddała głos na kandydatów prawicowych, konserwatywnych, często antyliberalnych w przekazie, momentami wręcz agresywnych w tonie. I choć między Nawrockim a Mentzenem są różnice w estetyce, a między Mentzenem a Braunem – przepaść w języku, to ta suma jest politycznym faktem. W drugiej turze Trzaskowski będzie się mierzył nie tylko z jednym kandydatem, ale z całym nastrojem społecznym, który szuka odwetu na liberalnym porządku.
Śledź wyniki wyborów prezydenckich na żywo w Wirtualnej Polsce! Poniżej znajdziesz interaktywny mechanizm, który pozwoli ci w czasie rzeczywistym sprawdzać główny wynik wyborczy, analizować dane sondażowe według płci, wieku i wykształcenia, a także zobaczyć, jak głosowano w twoim regionie. Nie przegap żadnego szczegółu - wszystko w jednym miejscu, przejrzyście i na bieżąco.
Co uderzające w wyniku Nawrockiego - żyjemy w rzeczywistości, w której żadna realna, duża, głośna afera, z której kandydat nie umie się jasno wytłumaczyć, nie ma później wpływu na wynik wyborów. Nawrocki wił się w kwestii mieszkania "Pana Jerzego", zmieniał wersje, wręcz coraz mocniej pogrążał się wchodząc w większe szczegóły, a koniec końców wynik wyborczy ma wyższy, niż można się było w pierwszej turze spodziewać.
Co może wręcz szokować - wynik Grzegorza Brauna - 6,2 proc. - powinien wstrząsnąć wszystkimi, którzy myślą, że to wszystko to tylko gra w demokrację.
Braun nie prowadził kampanii merytorycznej. Nie mówił o Polsce, tylko o wrogach. Używał języka nienawiści, odwołań do przemocy, aluzji antysemickich, teorii spiskowych. A mimo to – a może właśnie dlatego – zdobył wynik większy niż wszyscy kandydaci z tak zwanego "demokratycznego" bloku. To nie jest tylko ostrzeżenie. To sygnał, że zajadły język obrósł w struktury. Że pogarda znalazła swoich wyborców. I że nie wystarczy milczeć i udawać, że to margines.
Spośród wspomnianych kandydatów "demokratycznego bloku" najbardziej chyba uderza wynik Szymona Hołowni. Człowiek, który kilka lat temu wchodził do polityki z hasłami zmiany, zakończenia wojny polsko-polskiej i duopolu, wszedł w to środowisko i nim przesiąkł, co kończy się dramatycznie słabym wynikiem i pytaniem, które pozostaje na ten moment bez odpowiedzi: co dalej? Bo polityczna przyszłość w jego przypadku nie maluje się kolorowo.
W tym kontekście wynik Trzaskowskiego to sygnał umiarkowanej siły, ale i ostrzeżenie: jeśli nie zdobędzie zaufania tych, którzy dziś zagłosowali z frustracji lub lęku, przegra. Nawrocki ma szansę zbudować wokół siebie szeroki obóz "przeciw" – przeciwko liberalnej Polsce, warszawskości, europejskości. Nie dlatego, że sam porywa. Ale dlatego, że staje się naczyniem, do którego różne grupy mogą wlać swój sprzeciw.
Druga tura to już nie wybór między programami. To wybór między wizjami Polski. Jedna mówi: wróćmy do cywilizowanej rozmowy. Druga: uczyńmy siłę z gniewu.
Paweł Kapusta, redaktor naczelny Wirtualnej Polski