Prawa rodzicielskie i znęcanie się nad dzieckiem
Marta z podwarszawskich Starych Babic pozostanie ze swymi rodzicami - zdecydował Sąd Rejonowy w Pruszkowie. W maju pruszkowska prokuratura oskarżyła ich o znęcanie się nad dziewczynką połączone z pozbawianiem jej wolności. Grozi za to do 10 lat więzienia.
16.06.2004 | aktual.: 16.06.2004 17:00
O sprawie stało się głośno pod koniec września ubiegłego roku. Policjanci wraz z kuratorem odnaleźli w przybudówce jednego z domów w Starych Babicach 6-letnią dziewczynkę, trzymaną w czymś, co na pierwszy rzut oka przypominało drewnianą klatkę. Dziecko było brudne i zaniedbane. Lekarze stwierdzili ponadto, że jest chore, ma nieuleczalną skazę białkową. Zatrzymano rodziców Marty: 44-letniego Marka i 43-letnią Małgorzatę M.
Już na początku śledztwa prokuratura zwróciła się do sądu o pozbawienie praw rodzicielskich rodziców dziewczynki i umieszczenie jej w ośrodku. "Nam chodziło tylko o Martę. Chcieliśmy zapewnić jej godziwe warunki rozwoju. Żeby nie wróciła sytuacja sprzed roku" - wyjaśniła zastępca pruszkowskiego prokuratora rejonowego Krystyna Perkowska.
Prokuratura skierowała też do sądu wniosek o zastosowanie wobec rodziców dziecka aresztu tymczasowego. Został on rozpatrzony pozytywnie, ale w listopadzie 2003 r., także na wniosek prokuratury, został uchylony. Zebrano bowiem cały materiał dowodowy i nie było obawy mataczenia.
5 maja prokuratura oskarżyła rodziców Marty "o znęcanie się nad dzieckiem połączone z pozbawianiem go wolności". Perkowska powiedziała wówczas, że górna granica kary za znęcanie się nad dzieckiem to 10 lat. Zaznaczyła jednak, że rodzice dziewczynki nie byli dotychczas karani, a prokuraturze "bardziej niż na nękaniu ich karą, zależy na ich zdyscyplinowaniu".
Marta ma rodzeństwo - trzech braci. Gdy sprawa wyszła na jaw, sąsiedzi rodziny M. nie mogli uwierzyć, że rodzice znęcali się nad dziewczynką. Wiele osób próbowało się wstawiać za nimi, tłumacząc, że kochali córkę, ale są biedni i nie stać ich było na jej leczenie. Zwracali też uwagę na to, że pozostałe dzieci były przez nich dobrze traktowane.
Rodzice Marty od początku nie przyznawali się do zarzucanych im czynów. Wyjaśniali, że nie leczyli dziewczynki, bo nie wiedzieli, do kogo mają się zgłosić. Wyjaśniali, że nie trzymali jej w klatce, lecz w obudowanym łóżeczku.