Policjant na "chorobowym"
Przeciętny policjant spędza na zwolnieniach
lekarskich... ponad miesiąc w roku - pisze "Gazeta Wyborcza". To
normalny skandal, kombinatorstwo i cwaniactwo - denerwuje się
inspektor Władysław Kędziak, szef bełchatowskiej policji. Wielu
policjantów idzie na zwolnienie tylko dlatego, że za 'chorowanie'
dostaje, zgodnie z ustawą, pełną pensję. Nawet dodatków służbowych
nie mogę odebrać takiemu cwaniakowi, choć wiem, że zwolnienie
kupił od lekarza - żali się na łamach dziennika.
30.06.2004 | aktual.: 30.06.2004 07:17
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", w bełchatowskiej komendzie pracuje 226 policjantów. 107 z nich chorowało w 2003 r. Na zwolnieniach byli w sumie 4746 dni. Średnio - 44 dni robocze każdy. Doliczając dni wolne - co drugi bełchatowski policjant miał w ubiegłym roku blisko dwa miesiące wolnego. Nie licząc miesięcznego urlopu - podaje gazeta.
Komenda miejska w Piotrkowie Trybunalskim. Na etatach 350 policjantów. W 2003 roku byli na zwolnieniach lekarskich 7317 dni roboczych. Przeciętnie każdy policjant chorował 21 dni. Wliczając dni wolne, nie było go w ubiegłym roku w pracy ponad miesiąc - pisze "Gazeta Wyborcza". Według niej, nie lepiej jest w Łodzi. W kwietniu szefowie łódzkiej policji dostali raport o absencji chorobowej funkcjonariuszy. Z powodu zwolnień niektóre jednostki były niemal sparaliżowane - pisze dziennik.
Prywatny pracodawca może poprosić ZUS o sprawdzenie zasadności wypisania przez lekarza zwolnienia. Ja nie - mówi "Gazecie Wyborczej" komendant Kędziak z Bełchatowa. Jeden z lekarzy wystawił moim policjantom zwolnienia na ponad 1000 dni. Gdy choruje u mnie pracownik cywilny, to idzie na urlop, bo nie chce stracić 20 proc. pensji - dodaje inspektor Wojciech Włodarczyk, komendant policji w Piotrkowie Trybunalskim. (PAP)