Polecieli na Wyspy Kanaryjskie. Bagaże zostały w Polsce. Teraz biuro się tłumaczy
Pasażerowie lotu z Katowic na La Palmę przeżyli niemiłą niespodziankę. Choć dotarli na miejsce, ich bagaże pozostały w Polsce. Biuro podróży tłumaczy sytuację koniecznością "zmniejszenie wagi startowej, co oznaczało pozostawienie części bagaży".
Co musisz wiedzieć?
- 78 walizek nie dotarło na La Palmę z powodu ograniczeń wagowych samolotu.
- Pasażerowie mogli zakupić najpotrzebniejsze rzeczy za 100 euro, co wielu uznało za niewystarczające.
- Bagaże dotarły na miejsce dopiero po dwóch dniach oczekiwania.
Pasażerowie lotu czarterowego z Katowic na La Palmę, organizowanego przez biuro podróży Itaka, doświadczyli nieoczekiwanych problemów. Choć samolot wystartował zgodnie z planem, na miejscu okazało się, że aż 78 walizek nie dotarło na wyspę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Andruszkiewicz uderza w rząd. "Chcą osłabić naszą wiarygodność"
Dlaczego bagaże zostały w Polsce?
Pan Norbert, jeden z pasażerów, opowiedział "Gazecie Wyborczej” o chaosie, jaki zapanował na lotnisku. – Lot okazał się pechowy. W moim przypadku zaginęła jedna walizka, ale są osoby, które zostały kompletnie bez niczego – relacjonował. Przyczyną problemu miały być "czynniki operacyjne”, jak wyjaśniła Danuta Korwin-Małaczyńska z Itaki.
Czy 100 euro to wystarczająca rekompensata?
Biuro podróży zapewniło pasażerom możliwość zakupu najpotrzebniejszych rzeczy za 100 euro. Jednak wielu z nich, jak pan Norbert, uważało tę kwotę za niewystarczającą. - Niektóre osoby zostały dosłownie z niczym – podkreślał.
Pasażerowie musieli czekać na swoje bagaże aż dwa dni. Zgodnie z Konwencją Montrealską, mogą ubiegać się o odszkodowanie do 6 tys. zł, co obejmuje również koszty zakupu rzeczy pierwszej potrzeby.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"