Pociąg do Krakowa
Rozmowy z Polakami w drodze na pogrzeb Pary Prezydenckiej
Powiedzieli nam, dlaczego jadą do Krakowa - zdjęcia
Mimo wcześniejszych spekulacji, ruch pociągów na linii Warszawa-Kraków był w sobotę spokojny – część przedziałów była pusta, w innych widać było pojedyncze wolne miejsca. Większość podróżujących, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, przyjechało do Krakowa bezpośrednio na niedzielnie uroczystości żałobne. Cześć z nich już wcześniej była w Warszawie, skąd odjeżdżali dalej, by złożyć ostatni hołd przed trumną Lecha i Marii Kaczyńskich.
– Przyjechałem wczoraj do stolicy z Wrocławia. Dziesięć godzin stałem w kolejce, żeby pokłonić się parze prezydenckiej – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Dominik Gawron, maturzysta. Dominika spotkaliśmy na Dworcu Centralnym w Warszawie, skąd udawał się pociągiem do Krakowa. – Spałem dwie godziny, ale chciałbym uczestniczyć w jutrzejszej uroczystości żałobnej pod Wawelem – mówi maturzysta. Robi to z czysto patriotycznych powodów, gdyż nasza narodowa historia i doświadczenia są dla niego bardzo ważne.
"O tragedii zdecydował los"
Romuald Loegler, polski architekt, również wybiera się na niedzielne uroczystości do Krakowa. – Przyświeca mi przede wszystkim motywacja w postaci międzyludzkiej solidarności. Niezwiązanej ze stanowiskami i pozycją osób, które zginęły – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. Uważa, że o tragedii pod Smoleńskiem w dużej mierze zadecydował los. – Słuchając o wszystkich kłopotach i przygotowaniach do wyjazdu, czułem w tym już jakiś sygnał ostrzegawczy. Z prywatnego doświadczenia mogę powiedzieć, że kiedyś też miałem podobne przeczucie, że w moim życiu wydarzy się coś złego. I faktycznie tak się stało, gdyż nie posłuchałem podpowiedzi – mówi Legler. Tragedią Katynia dotknięty jest pokoleniowo. Zginęli tam jego wujek i stryjek.
Loegler to słynny polski architekt, członek SARP i członek Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa.
"Wśród ofiar byli moi znajomi"
Prezes Federacji Polonii Francuskiej Henryk Rogowski na uroczystości żałobne do Krakowa jechał z Francji. – Wśród ofiar katastrofy pod Smoleńskiem jest dwunastu moich znajomych, z którymi miałem stały kontakt, jak Ryszard Kaczorowski, Biskup Tadeusz Płoski, czy też Maciej Płażyński – mówi WP Rogowski. Jeszcze tydzień temu, dodaje, miał zaplanowane spotkanie na ten weekend z Maciejem Płażyńskim, a w zeszłym tygodniu miał spotkać się z biskupem Płoskim. Wciąż trudno mu się pogodzić z faktem straty i myślą, że nigdy już tych osób nie spotka.
Pytany, jak Polonia francuska odebrała to, co stało się pod Smoleńskiem, odpowiada, że „tak jak wszyscy Polacy”. – Cała Francja była wstrząśnięta. Choć nie było minuty ciszy, jak w niektórych krajach, to i tak ludzie byli bardzo poruszeni – mówi Rogowski. Przed polską ambasadą ustawiano znicze, odbywały się też msze w intencji ofiar katastrofy. Jedna dzięki staraniom Federacji Polonii Francuskiej w Paryżu, która odbyła się w kościele polskim w Paryżu. – Teraz też odbywają się msze. Jedna będzie w kościele polskim, inna we francuskim. W poniedziałek odbędzie się msza, w której udział weźmie premier Francji – mówi Rogowski. Przyjechał do Polski zaraz po tym, jak dowiedział się o tragedii. Złożył m.in. hołd przy trumnach Prezydenckiej Pary. Wspomina swój bezpośredni kontakt z Lechem Kaczyńskim, którego ostatni raz widział kilka miesięcy temu w Gdańsku. – Był prawdziwym patriotą – mówi Rogowski.
"Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci"
Senator Grzegorz Czelej z Lublina wstał o 6 rano, żeby zdążyć na pociąg do Krakowa. – Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci tym, co się stało. Podczas pierwszych dni niewiele spałem, przeżywając tę tragedię. Zwłaszcza, że w samolocie zginęły osoby, które znałem osobiście – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. Wśród nich byli m.in. senator Janina Fetlińska i senator Stanisław Zając. – Fetlińska zajmowała się pomocą innym, była bardzo wrażliwa na niedolę innych osób, angażowała się w akcje charytatywnie. Była osobą bardzo lubianą i sympatycznie wspominaną w senacie. Natomiast senator Stanisław Zając, z wykształcenia prawnik, został kilka miesięcy temu nowym wiceszefem klubu parlamentarnego PiS. Są to osoby, które poleciały w ostatniej chwili, z racji tego, że obrady senatu skończyły się w piątek wieczorem. Sytuacja związana z ich codziennym wykonywaniem mandatu, zmusiła ich do tego, że lecieli samolotem, a nie pociągiem, tak jak większość parlamentarzystów – mówi w rozmowie z WP.
Wspomina, że Stanisław Zając był człowiekiem bardzo uczciwym, prawym, bezkonfliktowym i szanowanym przez wszystkich senatorów. – To jest opinia wszystkich kolegów z senatu – mówi. I dodaje: - Podobnie zresztą, jak senator Janina Fetlińska. Akcje, w które się angażowała, były bardzo pozytywne. - W ostatnim czasie miałem kontakt z Lechem Kaczyńskim podczas jego wizyty w Puławach i Kazimierzu. Następnie w czasie jego pobytu w Lublinie. Osobiście zawsze bolało mnie to, że prezydent ma inny wizerunek medialny niż ten, jakim naprawdę jest człowiekiem – mówi Czalej. Maria Kaczyńska była bardzo miłą, ciepłą kobietą, podchodzącą do innych z dużą życzliwością.
"Bardzo współczuję Polsce i Polakom"
- Zatrzymujemy się w Krakowie. To, co przydarzyło się pod Smoleńskiem, jest prawdziwą tragedią. Bardzo współczuję Polsce i Polakom. Jestem pewny, że uda mi się być na części ceremonii – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jacob Sturvey z Holandii. Przyznaje, że słyszał również o Katyniu, i kieruje wyrazy współczucia do wszystkich Polaków. Pytany o wspomnienia po Lechu Kaczyńskim, mówi, że zapamiętał go jako człowieka, który robił dla Polski i Polaków to, co umiał najlepiej.
"To jest wielka narodowa tragedia"
Do Krakowa udawał się również Marcin Żońca, student. – Na pewno, o ile będzie to możliwe, będę uczestniczył w jutrzejszej uroczystości żałobnej pod Wawelem – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. Dodaje, że bardzo przeżył śmierć pary prezydenckiej. – To jest wielka narodowa tragedia, której nikt się nie spodziewał – mówi krótko o swoich odczuciach.
"Żal przede wszystkim ludzi"
Mirosława Daduń z Gdyni mówi, że jedzie na uroczystość żałobną z pobudek osobistych. Będzie w Krakowie z córką. Pytana o tragedię pod Smoleńskiem, mówi, że na myśl przychodzą jej przede wszystkim szok i ogromny żal. – Żal przede wszystkim ludzi. Również lęk przed ogromem całej sytuacji, że w tak charakterystycznym ze względu na naszą polską historię miejscu, zginęło aż tylu znakomitych Polaków – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. Przyznaje, że ma żal do mediów. O to, że ograbiły ją trochę z możliwości spokojnego przeżywania żałoby, przez „nadmierne lukrowanie tego, co się wydarzyło. Nadmierne przedstawianie tych wszystkich, którzy zginęli. Którzy byli czyimiś żonami, mężami, dziećmi. – Ci wszyscy ludzie zostali postawieni na jakimś dziwnym, w moim odczuciu nieco infantylnym, ołtarzu. Że wszyscy byli cudowni i wspaniali – mówi Daduń. Jej zdaniem to pozbawia ich trochę zwykłego ludzkiego współczucia. Zwykle dystansujemy się bowiem od tak przedstawianych i wyróżnianych ludzi.
Ogromnie żal jej przede wszystkim śmierci ludzi. – Buntuję się jednak przeciwko ich mitologizowaniu. Oni byli podobni do nas, mieli swoje wzloty, upadki, popełniali gafy, czasem pewnie nie byli zadowoleni z własnych decyzji – zauważa. Pytana, w jaki sposób zamierza jutro pożegnać Parę Prezydencką, odpowiada, że przede wszystkim w ciszy, skupieniu i spokoju.
"To byli ciepli ludzie"
Mariola Małecka z Warszawy jedzie do Krakowa z pobudek tak osobistych, jak i narodowych. – Uczestniczyłam w Warszawie w uroczystościach związanych z przyjazdem Pana Prezydenta. Byłam też w Pałacu Prezydenckim, stojąc sześć godzin w kolejce. Uczestniczyłam we mszy świętej – mówi. Pytana, jak wspomina Parę Prezydencką, odpowiada, że przede wszystkim jako ciepłych ludzi. – Zawsze ich tak odbierałam, nie zwracając uwagi na to, co mówią media. Również jako osoby, które nie kryją się ze swoimi emocjami – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. Małecka przyznaje, że z Marią Kaczyńską, przez to, że pozostawała ona w cieniu męża, czuła się mniej związana. Małecka mówi, że wielu jej znajomych również jedzie do Krakowa, część z nich już w sobotę. – Jest to pogrzeb Pary Prezydenckiej, ale zawsze będziemy łączyć z nimi tych wszystkich, którzy zginęli – mówi.
"Czemu mi to, Panie Prezydencie, zrobiłeś?"
Maciej Fechner z Gdańska mówi, że do Krakowa jedzie, bo uważa Lecha Kaczyńskiego za wielkiego patriotę. Swego czasu głosował na PiS. – Wcześniej byłem w Warszawie, gdzie złożyłem hołd Parze Prezydenckiej w Pałacu – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. W Krakowie chce uczcić pamięć po nich swoją obecnością. Będąc w Warszawie, w księdze kondolencyjnej napisał: „Czemu mi to, Panie Prezydencie, zrobiłeś?”.
"Czuję potrzebę, by być w Krakowie"
- Jadę w góry, ale specjalnie zatrzymam się w Krakowie ze względu na jutrzejsze uroczystości żałobne. Myślę, że jest to szczególny moment w dziejach naszego narodu i czuję potrzebę, by być w tym czasie w Krakowie – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Małgosia Wyka z Gdyni, która swoją obecnością będzie reprezentowała całą rodzinę. Przyznaje, że wiadomość o tragedii była dla niej wielkim wstrząsem: - To są bardzo trudne chwile.
W Krakowie spotka się ze znajomymi, z którymi wspólnie uda się na uroczystości pogrzebowe.
"Żyjemy w bardzo ważnym i znamiennym czasie"
- Przedwczoraj wieczorem nagle podjęłam decyzję, żeby pojechać do Warszawy i złożyć hołd parze prezydenckiej. W kolejce stałam jedenaście godzin – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Elżbieta Pyrkosz-Cifoneli z Rzeszowa. W uroczystościach żałobnych w Krakowie weźmie jutro udział jej rodzina. – Muszę zostać w tym czasie w domu, ale będę śledziła te uroczystości w telewizji – mówi. Uważa, że żyjemy w bardzo ważnym i znamiennym czasie. Nie tylko ze względu na historię Polski i Europy, ale również na to, co się dzieje i co zmusza nas do myślenia i refleksji. – Wiele osób zadaje sobie pytanie, dlaczego to wydarzenie było dla mnie tak bardzo ważne i dlaczego ten człowiek, ta Para Prezydencka, była tak istotna, że aż koronowane głowy z całego świata przyjeżdżają, by złożyć im hołd – mówi Pyrkosz-Cifoneli. Przyznaje, że Lech Kaczyński był wyjątkowy, choćby z tego względu, że od wczesnych lat był wierny sobie i wyznawanym przez siebie wartościom. – Aż do ostatnich chwili realizował z żelazną konsekwencją młodzieńcze
ideały i pokazał ludziom, że można być im wiernym – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Zaznacza, że rozczulił ją komentarz, który usłyszała kilka dni temu: „Osoby, które pojechały do Katynia, pojechały tam, by złożyć hołd ofiarom. A w końcu złożyły ofiary w hołdzie”.
Tekst i komentarze: Anna Kalocińska, Wirtualna Polska