Platforma antyobywatelska

Jeśli ktoś wierzył jeszcze niedawno, że kampania przed (prawdopodobnymi) wcześniejszymi wyborami będzie ciekawa, w ubiegły weekend wiarę tę musiał stracić. Cóż ciekawego może być w kilku tygodniach wieszania na sobie psów, szczucia się bulterierami i kotłowaninie buldogów pod dywanem? Brodząc w morzu krwi partyjni bonzowie będą udowadniać, że tylko oni są godnymi władzy idealistami i dlatego nie chcą iść na żaden zgniły kompromis. Rach, ciach, łups, bum, hura. No naprawdę - baaaaardzo ciekawe.

Platforma antyobywatelska
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

Zgniły kompromis to właściwie masło maślane, żeby nie powiedzieć tautologiczny pleonazm. Szczególnie w polskim dyskursie politycznym. Na języku polskiego polityka słowo "kompromis", pojawia się tylko po to, by wraz z przymiotnikiem "zgniły" (i ze żrącą śliną) poszybować na czoło politycznego wroga. Ci, którzy idą na kompromisy są właściwie zdrajcami (choć w zasadzie zdrajcami są wszyscy ci, którzy nie są z nami).

Aby nie być gołosłownym - malutki cytat z jednego z bardziej bezkompromisowych partyjnych przywódców: Mówimy dzisiaj stanowczo: żadnych układów z politykami PiS. Równie stanowczo powiedzmy: żadnych układów z Andrzejem Lepperem, Romanem Giertychem czy SLD. Szkoda, że Donald Tusk, bo to on powiedział te bezkompromisowe słowa, nie jest bardziej stanowczy. Gdyby był, to być może nie tylko piastowałby dzisiaj urząd Prezydenta RP, ale również zapowiedziałby stanowczo, że PO nie wejdzie w układy także z PSL, SdPl, UPR, Partią Kobiet, Krajową Partią Emerytów i Rencistów oraz z Partią X. Brak tych ugrupowań na bezkompromisowej liście lidera Jedynej Słusznej Partii Na Którą Zasługują Polacy stawia pod drobnym znakiem zapytania jego bezkompromisowość. W zasadzie to już taka malutka zdrada stanu.

Wierzymy jednak w to, że Donald Tusk okaże się prawdziwym wodzem narodu i wkrótce wzbogaci listę partii, które nie zasługują na to, by współpracować z PO. Bezkompromisowość jest wielką cnotą. Widzimy wszak obecnie doskonale, jak pełen bezkompromisowych bojowników Sejm walczy o zasady. Że jedni w tę, a drudzy w tamtą ciągną? No cóż taka ich bezkompromisowa karma i polityczna kalkulacja. Walka o tożsamość ideową i odpowiednio krwisty kawałek wyborczego tortu wyklucza możliwość takich zdradzieckich zjawisk jak współpraca, porozumienie, debata czy choćby zwykłe wysłuchanie się bez przerywania. To nie po naszemu, to zdrada.

Jeżeli ktoś jeszcze jakiś czas temu miał nadzieję, że (prawdopodobne) przyspieszone wybory coś zmienią, już ją pewnie stracił. I jak my, zwykli obywatele mamy się w naszych zwykłych sprawach dogadywać, skoro te parlamentarne ćwoki w kółko nam powtarzają, że dogadywanie się to grzech?

Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)