Piątka dla zwierząt, dylemat dla prezydenta. Andrzej Duda może zablokować ustawę PiS
Andrzej Duda wkrótce stanie przed potężnym dylematem. Kierownictwo PiS-u - z Jarosławem Kaczyńskim na czele - nie ma pewności, że głowa państwa podpisze ustawę o ochronie zwierząt. Uchwalone przez Sejm przepisy wzbudzają ogromne kontrowersje i dzielą obóz władzy. Hodowcy apelują: - Prezydencie, niech pan zawetuje tę ustawę.
Liderzy partii rządzącej - jak wynika z rozmów Wirtualnej Polski - mają realne obawy, że prezydent Andrzej Duda może odesłać do Trybunału Konstytucyjnego ustawę zakazującą m.in. hodowli zwierząt futerkowych, a w najgorszym wypadku - zawetować ją.
- Nie wiemy, co zrobi prezydent, ale możemy założyć, że nie będzie chciał iść na wojnę z hodowcami, rolnikami, a przy okazji zrażać do siebie ludowców czy jeszcze bardziej zaogniać sporu w obozie Zjednoczonej Prawicy. Wszystkie warianty są otwarte, a najbezpieczniejszym dla prezydenta jest wariant z Trybunałem Konstytucyjnym - mówi jeden z polityków PiS-u, gdy pytamy go o możliwy ruch Andrzeja Dudy.
Czy taki scenariusz jest poważnie brany pod uwagę w Pałacu Prezydenckim? Urzędnicy kancelarii nabierają wody usta. - Jeśli ustawa trafi na biurko pana prezydenta, wtedy będzie rozpatrywana - przekazał nam rzecznik głowy państwa Błażej Spychalski.
W sobotę współpracownik Dudy dodał, że zapewne zmiany w ustawie zostaną wprowadzone w Senacie. - Diabeł tkwi w szczegółach, poczekajmy na ostateczny kształt ustawy. Bo na razie jedynie spekulujemy - mówił Spychalski w radiowej "Trójce".
Urzędnik Kancelarii Prezydenta twierdził - co jest dość znaczącą uwagą - że "może faktycznie trochę zabrakło dialogu ze środowiskami rolniczymi, ale można to nadrobić".
"Piątka dla zwierząt". Szanse i zagrożenia prezydenta
Na początku drugiej kadencji Andrzej Duda będzie miał okazję na nowo zdefiniować swoją prezydenturę. Z jednej strony ustawa o ochronie zwierząt jest dla niego szansą, z drugiej - zagrożeniem.
Szansą, bo jeśli prezydent - po uprzednich konsultacjach ze stroną społeczną, ale także z przedstawicielami rożnych środowisk politycznych - zwróci się do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o zbadanie zgodności ustawy o ochronie zwierząt z Konstytucją, może pokazać się jako ten, który dąży do zakopania toporu wojennego oraz rozwiania wszelkich wątpliwości wokół wzbudzającego ogromne kontrowersje prawa.
Zagrożeniem - bo jeśli Duda podpisze ustawę bez żadnych konsultacji społecznych i politycznych, znów będzie przez wielu uważany za bezwolnego wykonawcę woli prezesa PiS.
Póki co, głowa państwa milczy w sprawie, która od kilku dni rozgrzewa do czerwoności nie tylko polityków, ale także wyborców. - Na pewno nie jest to dla prezydenta komfortowa sytuacja. Trwa polityczna wojna, a Duda nie jest od tego, żeby jeszcze bardziej podgrzewać nastroje - twierdzą nasi rozmówcy z PiS-u.
Podkreślają, że zanim ustawa trafi na biurko prezydenta, będzie jeszcze rozpatrywana przez Senat. - Ostateczny kształt ustawy dopiero się wyklaruje. Nie ma żadnego powodu, by Andrzej Duda zabierał dziś w głos w tej sprawie - twierdzi jeden z bliskich mu polityków.
Co zrobi prezydent zdaniem opozycji? - Jego stanowisko będzie elementem taktycznym, a nie rzeczywistym poglądem. Zresztą Andrzej Duda zachowuje się tak, jak chce prezes Kaczyński. Nie przypominam sobie, może poza pomniejszymi sprawami, kiedy Duda postawił się PiS-owi. Zazwyczaj druga kadencja służy niezależności, ale nie jestem przekonany, że teraz tak będzie - mówi Wirtualnej Polsce wiceszef PO Tomasz Siemoniak.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"Piątka dla zwierząt". TK jako bezpieczny wariant
Trybunał Konstytucyjny to opcja dla głowy państwa względnie bezpieczna. Weto to dużo większe ryzyko. Prezydent odmawia wtedy podpisania ustawy i występuje do Sejmu z umotywowanym wnioskiem o jej ponowne rozpatrzenie. Czy Duda bierze ten wariant pod uwagę? Niewykluczone.
Tyle że Sejm weto prezydenta może odrzucić. Jarosław Kaczyński zbudował w nim taką większość, że nie będzie stanowić to problemu. Posłowie mogą odrzucić weto głowy państwa większością 3/5 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby deputowanych. W przypadku, gdy na sali obrad obecny jest komplet, czyli 460 posłów, większość wynosi 276. A - przypomnijmy - "Piątkę dla zwierząt" poparło 356 posłów. Wystarczająco.
W partii rządzącej słyszymy, że znajdzie się grupa polityków - skupionych choćby wokół przeciwnego ustawie ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, zawieszonego w prawach członka PiS - którzy wkrótce będą "lobbować" u Andrzeja Dudy, żeby ten uderzające w hodowców przepisy zawetował.
Koalicjanci PiS - Solidarna Polska i Porozumienie - również sprzeciwiają się ustawie w obecnej formie. "Niezależnie od szlachetnych intencji wnioskodawców w ustawie pojawiły się przepisy sprzeczne z zasadą wolności gospodarczej oraz niezapewniające dostatecznej ochrony interesów polskich rolników i skarbu państwa" - wskazała w oświadczeniu formacja Jarosława Gowina. Według Porozumienia, wejście w życie ustawy o zwierzętach w takiej formie, jak dziś, doprowadzi to do bankructwa setek polskich, rodzinnych firm z branży rolniczej.
Podobnie uważa Solidarna Polska, Konfederacja czy PSL. Partie te jeszcze mocniej sprzeciwiają się "Piątce dla zwierząt", nazywanej również czasem "Piątką Kaczyńskiego".
Prezydent Duda będzie miał potężny dylemat i nie lada problem, by wyważyć wszystkie argumenty "za" i "przeciw" i pogodzić zwaśnione strony. Oraz twardo trzymać się prawa (również na polu unijnym; kwestia notyfikacji).
"Piątka dla zwierząt". Hodowcy i rolnicy zapowiadają protesty i apelują do prezydenta
Weta głowy państwa głośno domagają się sami hodowcy. Z apelem do prezydenta zwraca się nieformalny lider przedstawicieli tej branży przemysłu, prezes Instytutu Gospodarki Rolnej Szczepan Wójcik.
- Zbieramy siły. My, rolnicy i hodowcy, czujemy się zdradzeni i oszukani przez PiS. Ta partia zdobyła większość parlamentarną dzięki głosom rolników. I z tego też powodu, dzięki poparciu rolników, reelekcję uzyskał prezydent Andrzej Duda - przekonuje Wójcik.
Prezes Instytutu Gospodarki Rolnej przypomina, że na kandydata PiS-u w wyborach prezydenckich zagłosowało w lipcu ponad 80 proc. rolników.
- W kampanii prezydenckiej Andrzej Duda obiecał, że nie zawiedzie rolników. I że zawsze będzie stał po ich stronie. Mamy nadzieję, że pan prezydent dotrzyma słowa i nie oszuka naszego środowiska. Jestem przekonany, że wyjdzie naprzeciw naszym oczekiwaniom - przyznaje Wójcik.
Prezes IGR narzeka, że na razie rządzący są głusi na dyskusję. - Nikt z kierownictwa PiS nie odpowiedział na nasze apele i prośby o spokojną rozmowę. Mamy nadzieję, że pan prezydent nas wysłucha, że pochyli się nad naszym problemem i dramatami rolników, i tych małych, i tych zatrudniających tysiące ludzi. Oni tak naprawdę w ciągu kilku miesięcy, przez działania PiS, będą zmuszeni zamknąć swoje gospodarstwa - mówi Wójcik.
- Będziemy prosili o spotkanie z panem prezydentem - dodaje w rozmowie z Wirtualną Polską. - Apelujemy o rozmowę. Chcemy dialogu. Z kierownictwem PiS nie ma na to szans, dlatego wierzymy w prezydenta. Wiemy, że Andrzej Duda jest człowiekiem bardzo zajętym, ale moglibyśmy spotkać się z przedstawicielami jego kancelarii. Chcemy po prostu spotkać się z kimś, kto by nas po ludzku wysłuchał, żebyśmy wspólnie zastanowili się, jak rozwiązać tę patową sytuację - apeluje Szczepan Wójcik.
I zapowiada: - Będziemy protestowali do momentu, aż zostaniemy dopuszczeni do głosu. Nie chcemy być utrapieniem dla mieszkańców Warszawy, ale walczymy o przetrwanie, o życie. Planujemy więc protesty, nie tylko na ulicy Nowogrodzkiej. Będziemy na autostradach, drogach szybkiego ruchu i drogach krajowych. Blokady będą w całej Polsce. Będziemy to robili tak długo, aż te szkodliwe ustawy nie zostaną wycofane.